Złe wieści dla roślinoholików. Polacy rzucili się "doniczkowce", ceny rosną horrendalnie
- Przez pandemię, ogrodnicy zmniejszyli nasadzenia w obawie przed stratami. W efekcie - na rynku brakuje roślin
- Detaliczna cena za rośliny doniczkowe zwiększyła się średnio o około 20 procent
- Roślinoholicy mogą już korzystać z wymiany kwiatów - aplikacji Plantswapp
Boom na rośliny doniczkowe
– Pandemia wpłynęła na ogromny wzrost w sprzedaży roślin doniczkowych – mówi Rafał Początek z Polflor Wrocław. Firma, którą reprezentuje, zajmuje się dystrybucją kwiatów doniczkowych do kwiaciarni, centrów ogrodniczych i pracowni florystycznych w całej Polsce.– Moda na kwiaty wróciła, lub jakby ująć to inaczej, „rozkwitła” na nowo. Ludzie zaczęli rośliny zbierać, hodować, tworzyć terraria i zielone ściany – uśmiecha się. W przypadku roślin zielonych i kwiatów, widać zwiększone zainteresowanie tym tematem. Ludzie zaczęli więcej czytać, interesować się roślinami, co doprowadziło do większego zapotrzebowania na rynku florystycznym.
Jak przekonuje ekspert, największe zainteresowanie można zaobserwować w przypadku roślin rzadkich. – Jeszcze parę lat temu standardem sprzedażowym były rośliny “dyskontowe”, “marketowe” czyli takie, które są dostępne wszędzie. Teraz bardzo mocno poszukiwane są rośliny rzadkie, które nie są łatwo dostępne w “normalnym”, codziennym handlu – mówi Rafał Początek.
Rośliny kolekcjonerskie są ciężko dostępne ze względu na swoją naturę oraz często problem z utrzymaniem ich. Ceny takich okazów wahają się od kilkudziesięciu do nawet kilku tysięcy złotych. Roślinoholicy jednak nie wahają się i takie oryginalne okazy wykupują praktycznie od ręki. Na pniu schodzą zresztą wszystkie, dostarczone przez dystrybutora na giełdę okazy.
– Nasz magazyn zaopatrujemy w rośliny z dystrybucji europejskiej i nie tylko – wspomina. – Zapotrzebowanie jest duże, lecz z dostępnością towaru nie jest tak łatwo jak to niektórzy uważają. Rośliny podrożały, bo droższe stało się również utrzymanie hal i pracowników. Staramy się aby nasi klienci mieli jak najlepsze ceny mimo ciągłych wzrostów kosztów utrzymania spowodowanych nie tylko pandemią.
"Przez międzynarodowe lockdown’y sytuacja się pogorszyła. Mimo wielkiego zainteresowania, ogrodnicy zmniejszyli nasadzenia w obawie przed stratami. Wolą sprzedać mniej ale drożej, przez co negocjacje cen często nie wchodzą w grę. Faworyzowani są głównie stali odbiorcy oraz ci co mają podpisane wieloletnie kontrakty."
Drożeją kwiaty
Na taką sytuację miał wpływ niepokój branży na początku pandemii. Ogrodnicy i producenci sadzonek wystraszyli się, że przez kryzys nie uda im się sprzedać towaru. Więc zaczęli sadzić mniej. Nikt nie przewidział tego, że ludzie pozamykani w domach oszaleją na punkcie hodowli roślin.Efekt jest taki, że od kilku miesięcy brakuje roślin, a ceny doniczkowców rosną horrendalnie. – To przekłada się później na zakup w detalu – mówi Rafał Początek. Podrożały wszystkie zielone rośliny doniczkowe, a zdaniem eksperta taki trend utrzyma się jeszcze przynajmniej przez rok.
Jedyna szansa na kupienie trochę tańszych roślin to szperanie po marketach, które zwykle kontraktują towar z minimum rocznym wyprzedzeniem.
– Mimo to, sytuacja dla branży nie jest najgorsza. Ceny roślin podnoszą się z tygodnia na tydzień, sami jako zaopatrzeniowcy łapiemy się za głowę. Na szczęście jesteśmy w branży na tyle długo, że zawsze udaje nam się dostać od producentów dobre i ciekawe okazy. Dzięki wyrobionym przez lata kontaktom udaje nam się sprowadzać towar w miarę przystępnych cenach – mówi Rafał Początek.
Jak wynika z danych giełdy kwiatowej online, flora-go.com, detaliczna cena za rośliny doniczkowe zwiększyła się średnio o około 20 procent.
Wymiana roślin
Ci, których ceny w kwiaciarniach przyprawiają o zawrót głowy, chcąc powiększyć swój “domowy ogród”, mają jeszcze jedną opcję - wymianę roślin. Moda na rośliny doniczkowe sprawiła, że w Polsce pojawiła się usługa określana jako “Tinder dla roślin” czyli Plantswapp.– Pomysł jest stary jak świat, chociaż do tej pory odbywało się to głównie poprzez grupy facebookowe – mówi Bartosz Klukaczewski, autor aplikacji. Plantswapp umożliwia wymianę, sprzedaż i oddawanie roślin za darmo - co przez niektórych użytkowników jest nazywane "adopcjami".
– Główną zasadą na platformie jest wymóg spotkania się - nie wysyłamy roślin, bo mało kto potrafi dobrze je zabezpieczyć, aby nie ucierpiały w transporcie – zastrzega Bartosz Klukaczewski, autor aplikacji.
"Do tego takie opakowanie raczej by nie należało do przyjaznych środowisku, a ekologia to jedna z wartości, która przyświeca temu projektowi. Spotkać się jest po prostu najprościej, chociaż prosimy użytkowników by pamiętali o wszystkich zasadach związanych z dystansem społecznym. Sama komunikacja i dogadywanie się przed spotkaniem odbywa się na platformie poprzez wbudowany komunikator."
Aplikacja działa w 28 miastach w Polsce. Została pobrana ponad 30 000 razy i każdego miesiąca jest w niej ponad 15 000 osób, co daje około 200 nowych ogłoszeń każdego dnia.
Poza samymi roślinami, można wymieniać się również wszystkimi przedmiotami związanymi z uprawą roślin - doniczkami, sprzętem ogrodniczym, nawozami, nasionami, a także rękodziełem, np. kwietnikami wyplatanymi metodą makramy czy autorskimi osłonkami i doniczkami.
– Kreatywność użytkowników nie zna granic i pozwalamy na wystawianie wszystkiego co jest powiązane z uprawą roślin – uśmiecha się Bartosz. – Sam w tym miesiącu wymieniłem kilka osłonek na doniczki, które już nie pasowały mi do wystroju na pięknego fikusa. Osłonki dostały drugie życie i pewnie gdybym nie wystawił ich na Plantswappie, to by prędzej czy później wylądowały na śmietniku.
Czy trend na roślinoholizm utrzyma się po pandemii?
– Odkąd zazieleniłem swój pokój do pracy widzę, że moja produktywność wzrosła. Wilgotność powietrza w moim mieszkaniu również wzrosła, co ma pozytywny wpływ na zdrowie – mówi Bartosz. – Sądzę, że ten trend zostanie z nami po pandemii, bo jednak ludzie przekonali się, że warto mieć rośliny w domu, bo mają m.in. dobry wpływ na nasze samopoczucie, ich uprawa daje satysfakcję i są świetnym tematem do rozmowy."Od kiedy spędzamy więcej czasu w domach chcemy, żeby te przestrzenie były nam bardziej przyjazne, bliższe natury, bardziej ludzkie. Za pomocą kilku roślin można ocieplić nawet najzimniejsze, minimalistyczne wnętrze. Ogromną popularnością ostatnio cieszy się na przykład trend na tzw miejskie dżungle, "urban jungles". Znam osoby, których mieszkania przeszły całkowitą metamorfozę w ciągu ostatniego roku i są teraz pełne roślin."
Boom na ogródki
Moda na sadzenie i pielęgnację nie ominęła też balkonów i ogródków. Na lockdownie i modzie na zieleń korzystają również firmy, które zajmują się sprzedażą roślin ogrodowych i sprzętu potrzebnego do upraw. Polacy masowo rzucili się na ziemię, doniczki, nasiona i nawozy. Tomasz Kuzawiński, dyrektor grupy Leroy Merlin, pytany o produkty związane z domową uprawą roślin, mówi o kilkudziesięcioprocentowych wzrostach sprzedaży.
– Zwiększoną popularność odnotowaliśmy w ubiegłym roku we wszystkich kategoriach, które nazywamy "samowystarczalność w ogrodzie", czyli przydomowa uprawa warzyw, ziół itp., ale także dekoracje i ozdoby ogrodowe związane z odpoczynkiem i relaksem – tłumaczy.
Jak przekonuje - ogrody, balkony i tarasy stały się namiastką wakacji i wyjazdów urlopowych. – Prognozujemy, że także w tym roku będzie widoczna kontynuacja wzmożonych inwestycji w wyposażenie balkonów i ogródków, bo prawdopodobnie tegoroczne wakacje i związane z nimi wyjazdy urlopowe będą raczej mocno ograniczone sytuacją pandemiczną – uważa.
Podobne obserwacje mają przedstawiciele Allegro.
– Ubiegły rok pokazał, że nasi klienci są bardzo zainteresowani wyposażeniem swoich ogrodów, zakupem roślin i wszystkich akcesoriów potrzebnych do ich uprawy jak podłoża, nawozy, narzędzia ogrodowe, doniczki – mówi Anna Godala, Business Unit Manager, Dom i Ogród w Allegro.
Co ciekawe, Polacy zaczęli również dbać o wygodę w swojej przydomowej przestrzeni. Ogromnym zainteresowaniem cieszyły się w 2020 produkty przeznaczone do relaksu w ogrodzie. Hitem Allegro były baseny. – Sprzyjała temu zarówno pogoda, jak i fakt że większość społeczeństwa zrezygnowała z wyjazdów wakacyjnych – mówi Anna Godala.