Sanepid umarza decyzje o zamknięciach restauracji. Tłumaczenie jest kuriozalne

Katarzyna Florencka
Sanepid umorzył trzy decyzje o zamknięciu wrocławskich lokali gastronomicznych, które działały w czasie lockdownu. – Gdybyśmy miały podejmować decyzję raz jeszcze, otworzyłybyśmy się po prostu wcześniej – komentuje współwłaścicielka jednego z lokali.
Sanepid umorzył decyzję nakazującą zamknięcie lokalu, który działał podczas lockdownu. Fot. Piotr Hejke / Agencja Gazeta

Sanepid nie zamknie restauracji

Historię jednego z trzech miejsc, które właśnie otrzymały decyzję sanepidu, opisuje wrocławska "Gazeta Wyborcza". Właścicielki restauracji Pici Pasta Wratislavia w styczniu podjęły decyzję o ponownym otwarciu swojego lokalu – w przeciwnym wypadku groziło im bankructwo.

Zaraz po otwarciu uderzyła w nie fala kontroli ze strony zarówno policji, jak i straży pożarnej czy sanepidu – ten ostatni pod koniec miesiąca wydał nakaz zamknięcia restauracji. Właścicielki odwołały się od tej decyzji. Na rozstrzygnięcie sprawy musiały jednak czekać aż do połowy maja: w miniony piątek otrzymały informację z dolnośląskiego sanepidu o umorzeniu postępowania organu pierwszej instancji.
Co jednak ciekawe, powodem umorzenia nie była niekonstytucyjność przepisów lub brak ryzyka dla zdrowia i życia (jak argumentowała obrończyni kobiet), ale... zmiana stanu prawnego, która dokonała się w międzyczasie.


Sanepid tłumaczy więc, że argumentem przemawiającym za umorzeniem postępowania wobec restauracji, która mimo lockdownu przyjmowała klientów wewnątrz lokalu jest fakt, że teraz można prowadzić działalność gastronomiczną – tyle tylko, że w ogródkach restauracyjnych.

Same właścicielki nie żałują swojej decyzji: – Gdybyśmy miały podejmować decyzję raz jeszcze, otworzyłybyśmy się po prostu wcześniej – komentuje jedna z nich.

Pozwy za lockdown

Po wprowadzeniu w Polsce lockdownu gospodarki wiele branż groziło, że pozwie rząd za niekonstytucyjny lockdown. Jednak kilkanaście miesięcy po wprowadzeniu pierwszych obostrzeń do rządu trafiło zaledwie sześć pozwów za lockdown, które opiewają łącznie na kwotę niespełna miliona złotych. Jeden złożyła branża gastronomiczna, drugi – właściciel galerii handlowej, a dwa kolejne – biznes fitness. W dwóch pozostałych pozwach nie padają konkretne kwoty odszkodowań, których domagają się od Skarbu Państwa przedsiębiorcy.

Przez cały poprzedni rok rząd dwoił się i troił, aby uniknąć wprowadzenia w kraju stanu nadzwyczajnego. Gdyby na terenie Polski ogłoszono stan wyjątkowy lub stan klęski żywiołowej, sprawa byłaby jasna: przedsiębiorcom, którzy z tego powodu nie mogliby prowadzić swojego biznesu, należałoby się odszkodowanie od Skarbu Państwa.

Zamiast tego, PiS postanowił wprowadzać ograniczenia w sposób, którego legalność wielu prawników kwestionuje od samego początku – dlatego właśnie od samego początku biznes groził pozwami.

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl