Samochody elektryczne bez opłat na autostradach? Po tej zapowiedzi aż zagrzmiało

Krzysztof Sobiepan
Firma Autopay oraz Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych wpadły na nietypowy pomysł i w ramach pilotażu chcą, by samochody elektryczne nie płaciły za przejazdy autostradami A1 i A4. W Polsce – kraju używek sprowadzanych z Niemiec – pomysł ten spotkał się z negatywnym odbiorem. Wszak na elektryka mogą pozwolić sobie tylko najbogatsi.
Ach, mknąć autostradą za darmo, i to polską Izerą. Może kiedyś... Fot. facebook.com/gddkia

Autem elektrycznym bez opłat na autostradach

Projekt o nazwie "Autostrada do elektromobilności", czyli akcja darmowych przejazdów A1 i A4 samochodami elektrycznymi ruszy już 1 czerwca i na początek ma potrwać trzy miesiące, choć możliwe jest przedłużenie – wskazuje serwis Cashless.pl.

W ramach pilotażu darmowy będzie odcinek Kraków – Katowice. Jedyne wymaganie to rejestracja pojazdu na prąd w EV Klub Polska. Po weryfikacji, że auto rzeczywiście używa prądu jako paliwa kierowca otrzyma link do odpowiedniej promocji na platformie Autopay.

Jak zwykle nie obyło się bez malkontentów, którzy mają jednak trochę racji. Elektryki nadal są drogie, a w Polsce przeważają używki z zagranicy. Dawanie kolejnych ulg i bonifikat na auta na prąd, jest więc dawaniem upustów bogaczom, których i tak stać by było na zapłacenie opłaty za autostradę.


Druga strona odpowiada, że korzystając z raczkującego jeszcze systemu usług dla aut elektrycznych już teraz, bogatsi posiadacze samochodów elektrycznych pośrednio inwestują w rozwijanie tej infrastruktury w skali całego kraju. Za wczesne zaadaptowanie technologii i niewygody coś im się więc należy.
Czytaj także: Z zakupem auta lepiej się pospieszyć. Wkrótce może być dwa razy droższe

Polacy kupują samochody używane

Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, W pierwszym kwartale 2021 roku w Polsce zarejestrowano ponad 321,5 tys. samochodów osobowych. przeszło 63 proc. z nich stanowiły pojazdy używane, sprowadzone z zagranicy. Ich liczba była o około 10 tys. większa niż na początku zeszłego roku.

– Te dane nie pokazują, ile rzeczywiście aut trafia do Polski. Nie ma kontroli na granicach i nadzoru nad tym, ile osób sprzedaje w szarej strefie. Te pojazdy są widoczne przez nasze władze nie w momencie wjazdu do kraju, a dopiero później – przy uregulowaniu akcyzy – ocenia Maciej Szymajda, prezes zarządu Stowarzyszenia Komisów.

Jak wskazuje ekspert, zwykły Kowalski przychodzi zarejestrować pojazd, który sam teoretycznie przywiózł. – Ale mamy pandemię i pewnie 99 proc. takich nabywców nie było za granicą po samochód, a do transakcji doszło w Polsce – przekonuje Szymajda.

Pandemia Covid-19 zapoczątkowała zaś boom na samochody. Wiele osób ze względu na strach podróżowania komunikacją publiczną zaopatrzyło się we własne auto. Jako że ceny nowych pojazdów idą w górę nieproporcjonalnie szybciej w porównaniu do wzrostu zarobków Polacy decydowali se zaś na "furę z zagranicy".
Czytaj także: Kupujemy coraz więcej samochodów. Królują używki sprowadzane z zagranicy

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl