Za maliny płacą nawet dwa razy więcej. Ceny poszybowały

Krzysztof Sobiepan
Firmy ostro podbijają ceny zakupu malin. Zapotrzebowanie na nie zawsze jest duże i dość trudno zastąpić je innymi owocami. W tym roku zbiory nie dopisały zaś zarówno w Polsce, jak i u naszego głównego konkurenta. Na skupie ceny malin podwoiły się, a połowa z nich trafi na eksport.
Zbiory malin nie dopisały, więc ceny owoców są wysokie. Fot. pexels.com

Drogie maliny na skupie. Rolnik dostanie nawet 13zł/kg

– Obecnie za maliny można uzyskać nawet 13 zł/kg. Zakłady przetwórcze płacą dwa razy więcej niż przed rokiem – informuje serwis Business Insider Bożena Nosecka z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.

Jest kilka powodów obserwowanego na skupach wyżu cen. Po pierwsze, tegoroczne zbiory malin w Polsce mogą być mniejsze niż wcześniejsze. Obecnie wiadomo już, że zbiór malin letnich będzie mniejszy. Ważyć się będą jeszcze losy tzw. maliny jesiennej.

W 2020 r. plantatorzy zebrali łącznie 116 tys. ton owoców, wobec 75,7 tys. ton w 2019 r. W tym roku rolnikom przeszkodziły wiosenne przymrozki, a potem ulewne deszcze, które podmywały plantacje. Rolnicy nie mają też zbyt wielkich zapasów z ubiegłego roku.


Na wysoką cenę wpływa też szersza sytuacja w rolnictwie. W Serbii, która jest głównym konkurentem Polski przy uprawie malin, zbiory mogły być jeszcze słabsze niż u nas.

Jak przypomina BI, w ubiegłym roku Polska sprzedała za granicę ok. połowy swojej produkcji malin, tj. 57 tys. ton. Świeże i mrożone owoce trafiają głównie do Niemiec.
Czytaj także: Przygotujcie się na szok cenowy w warzywiakach. Te plantacje najbardziej ucierpiały przez pogodę

Polskie czereśnie w sezonie, a markety sprowadzają je z zagranicy

Mamy lipiec, a wraz z nim – sezon na polskie czereśnie. Będąc na zakupach w pobliskim markecie, chcesz nabyć trochę owoców, ale nagle widzisz napis "kraj pochodzenia: Turcja".

Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, sieci handlowe twierdzą, że zagraniczne owoce tylko okazyjnie uzupełniają asortyment – jednak ekspert, z którym rozmawiamy, przedstawia zupełnie inny obraz sytuacji.

Jakiś czas temu głośno było o akcji organizacji rolniczej AGROunia, która pokazała kartony czereśni pochodzących z Turcji i wystawionych na sprzedaż w Biedronce. W minioną sobotę portal sad24.pl zamieścił z kolei zrobione w Auchan zdjęcie czereśni pochodzących z Serbii.

– Tłumaczenie importu uzupełnianiem oferty i ewentualnych niedoborów w szczycie sezonu to jest totalna bujda, zwłaszcza w tak urodzajnym w truskawki i czereśnie roku – stwierdza wprost Karol Pajewski, rolnik oraz redaktor serwisu sad24.pl.

Powód jest dużo prosty i jak można się było domyślać… ekonomiczny. – Zagraniczne owoce i warzywa sprowadza się w szczycie zbiorów po to, żeby zbić cenę produktów krajowych: kupowane są one dopiero wtedy, gdy odpowiednio obniży się ich ceny importem – tłumaczy ekspert dla INNPoland.pl.

Aktualnie mamy szczyt zbioru wiśni i czereśni w kraju, a na rynku w Broniszach jest prawdziwe zatrzęsienie tych gatunków kupionych w Serbii. Nie byłoby to problemem, gdyby sprowadzano stamtąd owoce premium – ale prawda jest taka, że importowane są owoce tańsze, niższej jakości. Problem jakości dotyczy przede wszystkim czereśni. W ten sposób owoce z Polski zmuszone są do konkurowania z odmianami niższej klasy pochodzącymi z zagranicy – opowiada Pajewski.
Czytaj także: Polskie drzewa uginają się od czereśni, a w sklepach owoce z zagranicy. Wiemy dlaczego

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl