Rekord zgonów poza szpitalem. Polacy nie umierali tak nawet w PRL-u

Aleksandra Jaworska
W trakcie wojny rządu z Covid-19 karetki miały problem, żeby oddać szpitalom ciężko chorych pacjentów. Szpitale nie chciały ich zwyczajnie przyjmować. Widać to dokładnie w statystykach zgonów poza szpitalami. Te są gorsze niż w PRL-u.
Dużo bardziej śmiertelne niż koronawirus okazało się zablokowanie i nieefektywne zarządzanie zasobami służby zdrowia Fot. Agencja Gazeta/Łukasz Wądłowski

Statystyki zgonów poza szpitalami

Z oficjalnych statystyk wynika, że system zdrowia pracował w pandemii na zaledwie dwie trzecie mocy. To efekt przyjęcia polityki walki z Covidem, która zablokowała szpitale. Hospitalizacji było o 34 proc. mniej niż przed pandemią.

Postawienie 30 łóżek covidowych likwidowało 300 innych. Efekty widać niestety w statystykach. Jak podaje GUS w opublikowanym Roczniku Demograficznym 2021 w ub.r. umarło w Polsce 477,4 tys. osób, czyli o 67,7 tys. więcej niż rok wcześniej.
Prawdopodobne przyczyny wysokiej śmiertelności wskazują na niewydolność i złe zarządzanie w czasie kryzysu służbą zdrowia, a nie ukryte skutki wirusa. Ubiegłoroczne statystyki są gorsze niż nawet w głębokim PRL-u, czyli w 1980 r., kiedy poza szpitalami umierało 202,4 tys. osób, czy u progu wyjścia z PRL w 1990 r. - 208,2 tys.

Ratują życie za 2 kalafiory i worek ziemniaków

Równie dramatyczna sytuacja dotyczy ratowników medycznych. Niedawno pokazali oni bowiem "umowy grozy". Okazuje się, że za godzinę swojej pracy ratownik medyczny może liczyć niezbyt imponujące zakupy w warzywniaku.


Stawki ratowników medycznych wahają się od 21 do 36 zł brutto za godzinę. Są też absurdy. Ratownik medyczny po trzyletnich studiach licencjackich często może liczyć na niższą stawkę, niż ratownik z kursem kwalifikowanej pierwszej pomocy (KPP).
Czytaj także: 43 zł za pracę na oddziale covidowym. Dodatki dla salowych to po prostu kpina