U Niemców zakaz sprzedaży fajerwerków. Więc przyjeżdżają po nie do Polski
Zakaz sprzedaży fajerwerków w Niemczech spowodował falę podróży po ten towar do Polski. Nasi zachodni sąsiedzi stoją w nawet trzygodzinnych kolejkach tylko po to, by wrócić do domu z wybuchowymi zabawkami.
Interia pisze, że niektórzy Niemcy przyjechali do Polski z drugiego końca kraju. Niektórzy są też zawiedzeni, bo przez granicę mogą przewieźć "jedynie" 50 kg fajerwerków na pojazd i muszą być gotowi na wyrywkowe kontrole policji.
Czytaj także: To alternatywa dla sylwestrów z fajerwerkami. Trzech Polaków stworzyło (bez)wystrzałowy biznes
W Niemczech zakaz sprzedaży materiałów pirotechnicznych przed Sylwestrem obowiązuje drugi rok z rzędu. Nasi zachodni sąsiedzi nie mogą też organizować dużych zgromadzeń i odpalać fajerwerków w często odwiedzanych miejscach publicznych.
Fajerwerki odchodzą do lamusa
Interia przypomina, że odpalający fajerwerki Niemcy są w mniejszości. Zakaz sprzedaży materiałów pirotechnicznych popiera aż 2/3 społeczeństwa. Przeciwko takim ograniczeniom są oczywiście producenci i dystrybutorzy fajerwerków. Uważają, że jest on niesprawiedliwy, bo promuje zagranicznych sprzedawców – wszak każdy może pojechać np. do Polski i kupić 50 kilo materiałów pirotechnicznych.Również z Polsce pojawiają się apele o to, aby powstrzymać się od puszczania fajerwerków, które wywołują ogromny stres u zwierząt, a ich odpalanie może być niebezpieczne. Wybuchowych atrakcji na miejskich imprezach nie będzie w Warszawie, Zakopanem, Toruniu, Bydgoszczy, Biłgoraju i wielu innych miejscowościach.
W Holandii problem ten rozwiązano, wprowadzając całkowity zakaz fajerwerków. Od teraz w Hadze można je oddać, a w zamian dostać przekąskę. Zakupione sztuczne ognie można deponować w urzędzie, nie otrzymując za to kary. Bez żadnych konsekwencji można przynieść do 25 kg takich materiałów. Na miejscu każdy może liczyć na coś do zjedzenia oraz napój.
Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl