Polska zrzutkami stoi. Może czas odebrać rządowi możliwość wydawania pieniędzy? [FELIETON]

Konrad Bagiński
Minister finansów powinien zająć się zbieraniem podatków i porzucić wydawanie pieniędzy. Budżet powinniśmy rozdysponowywać my, suweren. Im dłużej przyglądam się temu, na co ludzie zbierają pieniądze w sieci, tym bardziej jestem o tym przekonany. Tym bardziej, że zrzutki pokazują obszary bólu, cierpienia i biedy, które rząd uparcie ignoruje.
Zbiórki online i te tradycyjne pokazują dobitnie, gdzie są potrzebne pieniądze i kogo ignoruje państwo Karolina Misztal/REPORTER
Mam już dość patrzenia na cierpienie ludzi, którzy w desperacji robią zrzutki w internecie. Dziś wygląda to tak: jesteś chory? Zrób zrzutkę. Jesteś biedny i państwo ci nie pomaga? Zrób zrzutkę, ludzie pomogą. Jesteś żołnierzem, siedzisz w lesie przy granicy i nie masz co jeść? Rób zrzutkę. Państwo zawodzi tam, gdzie jest najbardziej potrzebne. Po co nam więc rząd, który rozdziela kasę wedle własnego uznania? Oprzyjmy się na zrzutkach.

Ludzie zbierają nakrętki z plastikowych butelek na wózki dla niepełnosprawnych dzieci, pieniądze na ratowanie zabytków, jedzenie i ubrania dla uchodźców, pieniądze na leczenie i rehabilitację, wspierają lokalnych przedsiębiorców. Wsparcia wymagają domy dziecka, hospicja, wojsko i policja.

Owsiak na ministra zdrowia

Jestem absolutnie pewien, że gdyby budżetem na ochronę zdrowia zajął się Jurek Owsiak, wszystko ruszyłoby z kopyta. Mając do pomocy kilku ludzi, bez pomocy państwa i biurowców zapełnionych ludźmi w garniturach i garsonkach, w ciągu 30 lat zebrał ponad miliard złotych! Tak, w budżecie służby zdrowia to jest kropla. Ale Jurek Owsiak nie tylko zbiera pieniądze, ale i wydaje co do grosza, pilnując kosztów, optymalizując, negocjując. I wspiera to, co najbardziej ludzi akurat boli, wyręcza państwo tam, gdzie jest problem.
Czytaj także: Jarosław Kaczyński w końcu mnie pochwalił. "Cwaniakami" są jego właśni posłowie [FELIETON]
I to nie jest pomysł bez sensu – dlaczego NFZ topi pieniądze, skoro mógłby wspierać zbiórki w internecie? Oczywiście po weryfikacji, żeby odsiać oszustów, bo jak pokazuje przykład ministra Mejzy nie brakuje ludzi, którzy chcieliby uszczknąć parę milionów z pieniędzy, które ktoś w dobrej wierze przekazuje potrzebującym. Ale jeśli ktoś jest faktycznie chory, głodny i potrzebuje pomocy, to czemu nie pomóc mu bezpośrednio? Bez całej urzędniczej maszyny utrzymywanej również z podatków?

Wstyd na co musimy robić zrzutki

Jakim cudem żołnierzom służącym najjaśniejszej Rzeczpospolitej brakuje jedzenia? To wyszło na jaw, gdy rzuciliśmy wojaków do obrony granic przed uchodźcami. I znowu okazało się, że zanim armia uruchomi swoje urzędnicze struktury, to ludzie sami zdążą się zorganizować, zebrać pieniądze, zrobić zakupy i nakarmić mundurowych.


Jak to jest możliwe, że przy tragicznej i pogarszającej się kondycji psychicznej dzieciaków, władza uparcie ignoruje sprawę telefonu zaufania dla młodzieży? I zbiórkę organizują zwykli ludzie pod przewodnictwem przedsiębiorcy? A przecież nie chodziło o wielkie z punktu widzenia państwa pieniądze – ot, milion czy dwa. W skali państwa to są grosze, to jedna pensja członka rady nadzorczej państwowej spółki. To jedno rozbite Audi Beaty Szydło.

Zrzutki w internecie pokazują, gdzie boli i władza powinna się im bacznie przyglądać. No i coś robić, bo na razie tylko udaje. Od lat rodzice zbierają pieniądze na swoje chore dzieci. Na ich leczenie, którego państwo nie zapewnia, na rehabilitację, której nie dostaną za płacone przez siebie podatki. Prezydent po latach problem zauważył i oto w końcu mamy ustawę o Funduszu Medycznym. Miała rozwiązać choćby część problemów i dać pacjentom dostęp (i pieniądze) na nowoczesne terapie. Duda podpisał ją jesienią 2020 roku. Okazało się, że nie działa.

Zgodnie z jej zapisami co roku na konto Funduszu mają trafiać 4 miliardy złotych z budżetu państwa. I trafiają, ale Fundusz nie umie ich wydać. Plan na 2021 rok zakładał, że do szpitali i pacjentów trafi 1,8 mld zł, a trafiło niecałe 200 milionów złotych. Reszta wciąż leży na rachunku Funduszu. Gdyby przekazać te pieniądze WOŚP, zostałyby wydane, rozliczone i nic by się nie zmarnowało. A przy okazji mielibyśmy jeszcze parę koncertów i sporo dobrej zabawy.

Mieszkam na dużym osiedlu, od kilku miesięcy mamy poważny problem – jakaś szajka złodziei kradnie ludziom koła. W zasadzie nie ma tygodnia, by jedno lub dwa auta nie straciły wartych kilka lub kilkanaście tysięcy felg i opon. Wśród mieszkańców kiełkuje chęć zrobienia zrzutki i wynajęcia jakiejś profesjonalnej ekipy do monitorowania okolicy a może i złapania złodziei. Dlaczego? Bo panuje powszechne przekonanie, że policja nic nie robi. Nie wiem czy faktycznie robi, czy jest po prostu nieudolna. Ale koła ginęły i giną dalej. Kilka minut jazdy samochodem ode mnie policja non stop pilnuje domu pewnego polityka.

Kto dziś wydaje pieniądze? Eksperci? Nie sądzę

Przy okazji odebralibyśmy rządowi możliwość przepuszczania naszych pieniędzy. Bo kto zdecydowałby o wydaniu lekką ręką 2 miliardów na przekop Mierzei Wiślanej, zbudowanie i zburzenie 2 wież w Ostrołęce za półtora miliarda czy nie wiadomo ile kosztującej budowie lotniska w szczerym polu? TVP nie dostałoby 2 miliardów na propagandę a CBA 25 milionów na Pegasusa – z którym i tak nie zrobiła nic pożytecznego.

Słyszę już głosy oburzenia, mówiące, że przecież to by nie było właściwe, że rozdzielaniem pieniędzy z budżetu centralnego powinni się zajmować ludzie kompetentni. Hm, a teraz jak jest? Skoro pieniędzy mamy ponoć po kokardkę a i tak brakuje na leczenie dzieci, na telefon zaufania a jednocześnie jesteśmy jako kraj zadłużeni po uszy. Gorzej nie będzie.

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl