Kryptościek. Czy "śmiesznym" kryptowalutom można w ogóle zaufać?

Krzysztof Sobiepan
Oprócz bitcoina powstały już tysiące tzw. altcoinów – kryptowalut o mikroskopijnej wartości, których twórcy liczą na łatwy zarobek. Tak było z Grimacecoin – nieautoryzowanym przez McDonald's tokenem z wizerunkiem maskotki restauracji. Eksperci rynku kryptowalut tłumaczą nam fenomen 285 tys. proc. wzrostu wartości tokena. Czy było to oszustwo?
Czy żartobliwym kryptowalutom - jak Dogecoin - można zaufać? Fot. 123rf.com

Grimacecoin – od mema do 2 mln dolarów

Czy z internetowego mema może powstać wartościowa waluta cyfrowa? Oprócz mniej lub bardziej znanych kryptowalut jak bitcoin, Etherum, Tether czy BNB istnieje rozległy ocean altcoinów, czasem zwanych bez ogródek sh*tcoinami.

Nową kryptowalutę może emitować praktycznie każdy, nie brakuje więc osób które raz za razem próbują otworzyć sytuację jaka miała miejsce z bitcoinem – wzrost wartości z ułamka centa do nawet 65 tys. dolarów za pojedynczy token.

Historią sukcesu jest tu mocno wspierany przez Elona Muska Dogecoin. W 2013 r. dwóch programistów założyło token jako absolutną parodię całego rynku. Moneta "pieseła" miała wyśmiać ryzykowną spekulację kryptowalutowych inwestorów. W maju 2021 r. kapitalizacja rynkowa Dogecoina przekroczyła 92 miliardy dolarów.


Skoro im się udało, to czemu nie mi? – pomyślało pół internetu. Obecnie mamy już zatrzęsienie mniej lub bardziej udanych "memecoinów". Na popularności zyskują inne psie tokeny jak Shiba Inu, DogeBonk czy Samoyedcoin. Banano ma być "bananowym" memecoinem, jest też Garlicoin – dla osób lubiących kryptowalutę na słono. Jest i PepeCoin (Memetic), który na tokenie ma znaną z memów żabę Pepe.

Ostatnim przykładem na to był zaś Grimacecoin – żart twitterowego konta McDonald's skierowany do Elona Muska. Grafika z Grimacem – fioletowym stworkiem i maskotką sieci restauracji – na tokenie była niewinnym dowcipem . Aż nie dorwali się do niej kryptomaniacy.

O sprawie pisaliśmy na gorąco, gdy jeden z szybko utworzonych tokenów wzrósł z wyceny 0,0007 dolara od równych 2 dolarów i kapitalizacji powyżej 2 milionów dolarów. Był to wzrost o "drobne" 285 tys. procent. Nagle, jak z powietrza zmaterializowała się nowa kryptowaluta. Z jednego tweeta.

Osłupieni postanowiliśmy pogrzebać głębiej. O tym czym są altcoiny, jak oceniać fenomen Grimacecoina, kto na tym wszystkim zarobił i jaką rolę odegrał Elon Musk pytamy ekspertów rynku kryptowalut.

Czy Grimacecoin to bitcoin? Czym są altcoiny?

Zarówno bitcoin, jak i Grimacecoin to kryptowaluty, ale nie mogłyby być od siebie różniejsze. W czym więc tkwi ich odmienność?

– Technicznie rzecz biorąc, możemy nazwać Grimacecoina kryptowalutą, ponieważ jest to cyfrowa waluta stworzona na blockchainie. Niestety, takie projekty przyczyniają się jednak do obniżania reputacji rynku kryptowalutowego, ponieważ nie stoi za nimi żadna realna wartość. Termin "sh*tcoin" wydaje się tutaj uzasadniony. To słowo używane, aby opisać kryptowaluty o niewielkiej lub żadnej wartości, lub takie, które nie mają natychmiastowego, rozpoznawalnego celu – tłumaczy nam Kamil Sikorski, Chief Growth Officer i Country Head na Polskę w giełdzie kryptowalut Zonda.

– Chyba najlepszym określeniem Grimacecoina będzie kombinacja "memecoin" i "sh*tcoin". Memecoin to waluta, oparta na popularności określonej osoby czy mema. Sh*tcoin powstaje tylko po to, by wykorzystać sprzyjające okoliczności i "wycisnąć" z niego jak największy zysk – rozgranicza zaś Marko Uradnik, dyrektor marketingu fintechu Platon Life.

– Trendom rynkowym towarzyszy pierwiastek psychologiczny. Popularność bitcoina rozlała się na inne kryptowaluty, tokeny, altcoiny. Ludzie widząc niebotyczną wycenę bitcoina szukają kolejnej szansy na wzbogacenie się. A skoro jest popyt, to towarzyszy mu też podaż. Tak działa rynek – wskazuje Konrad Zacharzewski, adwokat, profesor i kierownik Zakładu Prawa Handlowego i Rynku Kapitałowego Akademii Leona Koźmińskiego, specjalista w zakresie m.in. prawa papierów wartościowych, prawa walut cyfrowych i technologii blockchain.

Oznacza to, że osoby "spóźnione" na znaczne wzrosty BTC szukają nowych okazji, by znaleźć przysłowiową żyłę złota. Kolejne tokeny są więc tworzone, promowane i kupowane z nadzieją, że ich wartość znacznie wzrośnie. W przypadku Grimacecoina autorzy po prostu wykorzystali darmową promocję na Twitterze.

Czy Grimascoin to oszustwo? A może oportunizm

Różnorodni oszuści od wieków praktykują tą samą zasadę – sprzedać jeleniowi złote góry. Na Dzikim Zachodzie szarlatani oferowali niebotycznie drogi "olej z węża" – lekarstwo na każdą chorobę. W 1920 roku Charles Ponzi oferował swoim inwestorom 50 proc. zysku w 45 dni. Czy Grimacecoin jest po prostu sposobem na łatwe pieniądze na miarę XXI wieku?

– Takie przypadki jak ten mogą być zarówno oportunizmem, jak i oszustwem. Jednak Grimacecoin można określić typowym "scamem". W przypadku tej kryptowaluty wyraźnie widać, że stoi za nią nieznany zespół, a sam token nie charakteryzuje się jakąkolwiek użytecznością, poza obietnicą wysokich zwrotów z inwestycji. Większość Grimacecoinów należy też do jednego właściciela – to bardzo mocna, czerwona flaga – ocenia Sikorski.

– W przypadku Grimacecoin można tu przytoczyć analogię do niesławnego Squid Game Coin (SQUID), który z dnia na dzień stał się popularny dzięki szumowi wokół koreańskiego serialu. W większości przypadków takie projekty okazują się być albo oszustwami typu "pump-and-dump", albo po prostu nieudanymi projektami – przypomina ekspert Zondy. – Wiele mogłoby wskazywać na to, że Grimacecoin to zwykła manipulacja. Tego typu akcje najczęściej nastawione są na dużą popularność konkretnego fenomenu – w tym przypadku żartu Muska i McDonald's. Do tego pomysłodawcy liczą na nikłe zorientowanie nabywców, którzy chcą załapać się na falę wzrostową licząc na szybki zarobek albo na ich niepohamowaną skłonność do ryzyka – wskazuje prof. Zacharzewski.

– Grimacecoinowi zdecydowanie bliżej do oszustwa, niż oportunizmu. Najłatwiej umieścić go po prostu w kategorii "pump and dump", czyli nieuczciwej manipulacji instrumentami finansowymi. Cenę "pompuje" FOMO, czyli strach przed przegapieniem szansy na dobrą inwestycję. Gdy cena danego tokena osiągnie wystarczająco wysoki poziom, twórcy wycofują swój zysk i znikają – tłumaczy Uradnik.

285 000 procent wzrostu w kilka godzin. Jak to możliwe?


Nowo powstałe tokeny z Grimacem szybko pochwaliły się absurdalnym wręcz poziomem wzrostu wartości. Najpopularniejszy Grimacecoin wskazał na wzrost wartości rzędu 285 tys. procent, inny oparty o Etherum – o 56 tys. procent. Brzmi to zbyt pięknie, by było prawdziwe.

– Niestety, to jedynie kolejny sposób na kreowanie zainteresowania i zachęcanie potencjalnych inwestorów. Zastanówmy się. Wzrost z 0.0007 dolara do 2 dolarów to rzeczywiście wypomniane setki tysięcy procent wzrostu. Ale na koniec to nadal jedynie dwa dolary – wylicza prof. Zacharzewski.

– Jeśli w kryptowalutę o marginalnej wartości zainwestujemy symboliczne pięć dolarów, to sami jesteśmy w stanie wykreować potężną dynamikę wzrostu. Dane o setkach tysięcy procent wzrostu są więc relatywne, względne – dodaje nasz rozmówca. – Za każdym razem, gdy jakakolwiek moneta obiecuje tak niebotyczne zyski, powinna zapalać nam się lampka ostrzegawcza. Nie ma to nic wspólnego z wartością wewnętrzną ani rynkową, jak nazywają to ekonomiści – potwierdza Uradnik.

Kasa, misiu, kasa… Kto zyskał na Grimacecoin?


– W przypadkach GRIM czy SQUID zyskują i zarabiają jedynie twórcy takich projektów, oraz ewentualnie kilku pierwszych inwestorów. Dla większości osób inwestowanie w takie projekty oznacza stratę pieniędzy – mówi bez ogródek Sikorski.

– Osoby stojące za Grimacecoin z dużą dozą prawdopodobieństwa wprowadzają inwestorów w błąd. Co jednak ciekawe, rynek sam daje się wprowadzać w błąd. Mówiąc krótko – o naiwnych nietrudno. W tym momencie rynek kryptowalutowy, zwłaszcza w przypadku altcoinów jest wyjątkowo podatny na działania spekulacyjne – wskazuje prof. Zacharzewski

– Skoro 93 proc. tokenów należało do jednego podmiotu, to znaczy że 7 proc. z nich zostało przez kogoś kupionych. Przy kapitalizacji rzędu 2 milionów dolarów oznacza to, że inne osoby zainwestował w Grimacecoina przeszło 140 tys. dolarów. Czyli ktoś już zapłacił za to pieniądze, a ktoś inny na tym zarobił – podsumowuje ekspert ALK.

Było, minęło. Czy Grimacecoin ma przyszłość?


– Kryptowaluty z Grimacem będą powoli znikać z horyzontu publicznego z powodu nieudanej próby utrzymania uwagi i zainteresowania inwestorów w dłuższej perspektywie. Ich wartość aktualnie drastycznie spada, i tak będzie w przyszłości. O ile ta historia nie zyska niespodziewanego zwrotu akcji, o Grimacecoinach już nie usłyszymy – wskazuje Sikorski.

– Grimacecoina i jego klony spotka taki sam los, jak większość innych sh*tcoinów. Twórcy tych monet zrobili je dla własnego zysku. Gdy go osiągną – osoby stojące za tokenem znikną. Same memecoiny odejdą zaś w zapomnienie, podobnie jak stare memy – wskazuje Uradnik. – Wspomnieliśmy, że Grimacecoin miał kapitalizację ok. 2 mln dolarów ale należy tu zaznaczyć, że istnieje różnica między wartością konwencjonalną, a pieniężną. Dwa miliony to w tym przypadku tylko liczba, a nie faktyczne pieniądze. Większość wartości Grimacecoina została – najprawdopodobniej – wygenerowana dzięki płaceniu za niego innymi tokenami, z pominięciem konwencjonalnych rozliczeń w tzw. walutach fiat – wyjaśnia prof. Zacharzewski.

Elon Musk – kryptowalutowy guru

Powiedzmy to jasno – gdyby nie Elon Musk, Grimacecoin nigdy by nie powstał. Jak to jest, że jedna osoba ma tak wielki wpływ na rynek kryptowalut, że żart w jej feedzie przeradza się w 2 mln dolarów?

– Musk to oczywiście jedna osoba, ale nie on sam kreuje rynek. Kluczowe jest tu grono odbiorców jego komunikatów kierowanych do środków masowego przekazu. Tylko na Twitterze ma ponad 72 miliony obserwujących, o jego komentarzach piszą media. Ciężko nawet określić, do ilu osób może trafiać jeden jego komunikat – wskazuje prof. Zacharzewski.

Nie chodzi więc o to, że szef Tesli zainicjował żart na temat McDonald’s, czy o to, że sieć restauracji mu odpowiedziała. Najważniejsze jest to, kto był światkiem tej wymiany komentarzy. Kula śniegowa wymaga licznego grona fanów. To oni bowiem finalnie podejmują decyzje inwestycyjne. Elon Musk już dawniej zwrócił uwagę obserwatorów rynku kryptowalutowego swoimi komentarzami na temat bitcoina, które zaczęły wpływać na jego cenę. Moja refleksja, od strony prawnej, była w tym czasie bardzo podobna do pańskiego pytania. Jak to możliwe, że jeden człowiek decyduje o stanie dużego rynku? – zastanawia się profesor Akademii Leona Koźmińskiego.

– Pamiętajmy, że dogecoin także zyskał obecną popularność po tym, jak Elon Musk zaczął o tym tweetować. DOGE też powstało jako żart. Oficjalnie jest to pierwsza tzw. moneta memowa czy też memecoin – wspomina Uradnik.

Jak nie dać się nabrać na altcoiny?

Czy to co zrobił McDonald's było nieodpowiedzialne? Żart z Grimacecoinem wydawał się niewinny. Najpewniej nikt nie przewidział, że sytuacja rozwinie się w tak zjawiskowy sposób.

– McDonald's ma prawa autorskie do własnej maskotki jako znaku towarowego, więc z własnością intelektualną firmy może zrobić to, co zechce – nawet żartobliwie powiązać ją z kryptowalutą. Problemy zaczynają się tam, gdy komuś innemu stanie się z tego powodu krzywda, a mówiąc konkretniej, gdy ktoś zostanie oszukany i straci pieniądze – rozgranicza prof. Zacharzewski.

– Rynek walut cyfrowych obserwuję niemal od dekady i zaliczam się do grona pionierów w środowisku naukowym i praktycznym. Moja podstawowa rada na dzisiaj jest następująca – nie robić rzeczy, których się nie rozumie. Obecnie wielu inwestorów nie ma pogłębionej wiedzy na temat walut cyfrowych i mechanizmów rynkowych, a podąża za owczym pędem i angażuje się w trend. Bez zastanowienia się, w co tak właściwie inwestują – ocenia prawnik.

– Przed zainwestowaniem w jakąkolwiek kryptowalutę, kluczowe jest przeprowadzenie analizy, aby uniknąć oszustw czy nieudanej inwestycji. Kontekst powstania waluty, jej opis, tokenomika, użyteczność, perspektywy rozwoju projektu. To tylko wybrane wskaźniki, które pomagają w ocenie wiarygodności danej inwestycji. Analizy podobnych rzeczy uczymy w naszej Akademii Zondy – wymienia Sikorski.

Czy każdy może stworzyć kryptowalutę?

Wiemy już, że w internecie istnieją tysiące altcoinów. Powstaje pytanie – czy możemy stworzyć własną krypowalutę, jelsi najdzie nas nagła ochota? Wystarczy nam do tego laptop i przeglądarka, czy trzeba być hakerem z darkwebu?

– Tworzenie własnej monety jest w rzeczywistości dość łatwe, wystarczą do tego nawet przeciętne umiejętności. Nie jest też potrzebne żadne specjalne wyposażenie. Jeśli jednak token nic nie przynosi i nie ma za sobą nic poza obietnicami – po co go tworzyć? – pyta Uradnik.

– Kryptowaluty same w sobie są skomplikowane, ale ich stworzenie nie wymaga nawet podstawowych umiejętności matematycznych czy kodowania. Na rynku dostępne są liczne programy typu open source, które służą do tego celu, a zdecydowana większość z tysięcy kryptowalut dostępnych na rynku to w zasadzie tylko wariacje jednego tematu – wskazuje Sikorski.

– O ile jednak samo stworzenie kryptowaluty jest dość proste, o tyle stworzenie takiej, która ma realną wartość i zyskuje uznanie dużej liczby osób, jest zadaniem znacznie bardziej skomplikowanym. Kryptowaluty są zazwyczaj tworzone w celu wsparcia większego rozwiązania, np. platformy do głosowania, sprawniejszych przekazów pieniężnych, etc. – nie tylko jako pomysł na inwestycję – podsumowuje ekspert Zondy.

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl