Terroryści, strzały, życzenia śmierci. Oto zwykły dzień z życia lubelskiego Urzędu Pracy
Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google
Terroryści w urzędzie pracy
Mężczyźni z bronią, którzy wdarli się do budynku urzędu pracy, rozbiegli się po pokojach. Część urzędników została przez nich zmuszona do klęczenia na korytarzu z rękami za głową. Kierownictwo zostało uprowadzone do jednej z sal i tam przesłuchiwane. Osoby, które zachowały się w niewłaściwy sposób, usłyszały, że już nie żyją.
Na szczęście amunicja w broni była ślepa, a sami terroryści to pracownicy firmy zajmującej się szkoleniami militarnymi. Na urząd napadli na zaproszenie dyrekcji – informuje "Dziennik Wschodni". – Zamiar przeprowadzenia szkolenia zgłosiliśmy właściwym służbom. Poinformowaliśmy o tym wszystkich pracowników – zapewnia wicedyrektor Andrzej Danilkiewicz.
Reporterzy gazety dotarli do WUP dwie godziny po zakończeniu ćwiczeń. Jak relacjonują, napotkani pracownicy rozmawiali niechętnie, a na pytanie o ćwiczenia "reagowali przeważnie głębokim westchnięciem i wymownym spojrzeniem".
– Dostaliśmy bardzo ogólnego maila, że mogą odbyć się ćwiczenia. Ale nikt nie spodziewał się, jak to będzie wyglądało. Pracują tu różni ludzie, niektórzy mają różne problemy zdrowotne. Dobrze, że nikt nie skończył z zawałem. To poszło za daleko – przekazał pragnących zachować anonimowość urzędnik.
– Tylko ktoś bez wyobraźni mógł w obecnych czasach wymyślić coś takiego. To przejaw ignorancji – nie kryje wzburzenia mąż jednej z pracownic WUP, który skontaktował się z redakcją. Wcześniej dostał od przerażonej żony SMS, by dzwonił na policję, bo ktoś napadł na urząd.
Pracownicy Komendy Miejskiej Policji w Lublinie potwierdzili, że dostali kilka podobnych zgłoszeń. Zapewnili też, że mieli wcześniej informację, że rzekomy napad na urząd to tylko ćwiczenia.
Szkolenie dla bezpieczeństwa
– (W regionie) obowiązuje stopień alarmowy BRAVO. Jesteśmy 200 kilometrów od potencjalnej linii frontu. Ludzie nie zdają sobie sprawy z zagrożeń, jakie mogą na nas czekać. Czujemy się zobligowani do nauczenia pracowników właściwych zachowań. Dlatego przeprowadziliśmy szkolenie z zakresu obronności pokazujące, jak należy się zachować w sytuacji kryzysowej – powiedział w "Dzienniku Wschodnim" Andrzej Danilkiewicz, zastępca dyrektora WUP.
Jak przyznał, wyszło bardzo realistycznie. On sam "uszedł z życiem" bo schował się pod biurko. Jednak większość jego kolegów – z dyrektorem WUP na czele – dała się "zastrzelić". Jak przekonuje urzędnik, podobne manewry dużo uczą i powinny być powszechne.
Lekcje strzelania
Ministerstwo Obrony Narodowej chce wprowadzić obowiązkowe lekcje przysposobienia obronnego. Celem jest pokazanie młodzieży, jak korzystać z broni krótkiej i długiej. Zajęcia mają wrócić do szkół od 1 września.
W rozmowie z "DGP" wiceminister obrony Marcin Ociepa przekazał także, że w każdym województwie powinny powstać Centra Szkoleń Proobronnych, jednak na razie jest to pomysł, który musi być uzgodniony politycznie.
Centra miałyby być finansowane z budżetu Wojsk Obrony Terytorialnej (WOT) i byłyby dostępne dla szkół i organizacji pozarządowych.
Oprócz centrów szkoleniowych rząd chce również przyspieszyć z budową strzelnic. – Być może trzeba będzie zwiększyć dofinansowanie po stronie państwa – wskazał wiceminister obrony.
Sprawę komentował w NaTemat gen. Waldemar Skrzypczak, istotą przysposobienia obronnego nie powinna być sama nauka strzelania. – Zamiast nauki precyzyjnego oddawania strzałów, młodzież powinna wiedzieć: jak się zachować w przypadku alarmu lotniczego, gdzie są schrony, jak i gdzie się chować, jak udzielać pomocy medycznej rannym i poszkodowanym, czy też jak zachować się w przypadku użycia broni jądrowej, chemicznej, biologicznej.
– Ukraińcy wyedukowali przez ostatnie dwa lata społeczeństwo, ale pod kątem obrony cywilnej. Oni nie wszyscy potrafią strzelać, bo nie muszą, ale potrafią się ratować – przekonywał.
Czytaj więcej: MON planuje obowiązkowe lekcje strzelania dla uczniów. Generał Skrzypczak dosadnie o pomyśle