Raty kredytów spadną - przekonuje premier. Ale rzeczywistość nie jest tak różowa

Konrad Bagiński
26 kwietnia 2022, 17:06 • 1 minuta czytania
Kiedy sytuacja wielu kredytobiorców stała się katastrofalna, do roboty wziął się rząd. Przynajmniej teoretycznie, bo na razie dostaliśmy zapowiedź, że kredytobiorcy będą mieli łatwiej. Sprawdźmy czy w ten sposób faktycznie pomożemy osobom przytłoczonym hipotekami.
Raty spadną - twierdzi Morawiecki, mówiąc o nowych zasadach wyliczania kredytów hipotecznych Tomasz Jastrzebowski/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google

Jak pisaliśmy w INNPoland, Morawiecki ogłosił w poniedziałek szereg zmian dotyczących kredytobiorców. Jest to oczywiście propozycja a nie obowiązujące prawo. Z zapowiedzi wynika jednak, że może to być wsparcie dla dwóch milionów polskich rodzin posiadających kredyty hipoteczne w złotówkach.

Po raz pierwszy Morawiecki zapowiedział pomoc dla osób spłacających hipoteki podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach. Wsparcie dla kredytobiorców ma się opierać na trzech filarach. Pierwszy to 3 miesiące tzw. "wakacji kredytowych”, czyli możliwość czasowego zawieszenia spłat. Drugi to bezpośrednie dopłaty dla osób, które nie są w stanie samodzielnie spłacać rosnących rat - będą mogły otrzymać do 2 tys. zł miesięcznie na 3 lata.

W przyszłym roku z umów kredytowych ma zniknąć kontrowersyjny wskaźnik WIBOR. WIBOR wpływa na wysokość raty, którą musi zapłacić kredytobiorca przez cały okres zobowiązania.

- Od 1 stycznia 2023 r. narzucimy obowiązek posługiwania się inną stawką niż WIBOR, która jest znacząco korzystniejsza dla kredytobiorców - mówił szef rządu w Katowicach.

Czym jest WIBOR?

Krytykowany obecnie WIBOR to wskaźnik tego, jak drogi jest pieniądz. Co to oznacza? Jeśli bank A chce pożyczyć pieniądze od banku B, to obie instytucje umawiają się na określone procentowanie tej pożyczki. Dane o takich transakcjach z całego rynku międzybankowego pozwalają określić średnie oprocentowanie – czyli koszt pozyskania pieniędzy przez bank A. Wygląda to sensownie, bo do WIBOR-u bank dodaje swoją marżę i pożycza klientowi – czyli osobie kupującej mieszkanie.

Niestety, obecnie WIBOR jest kompletną fikcją. Banki są tak napompowane pieniędzmi, że nie chcą i nie potrzebują pożyczać kasy od siebie nawzajem. Takie transakcje prawie się nie zdarzają. Jedna, dwie miesięcznie. Bywają też takie miesiące, gdy żaden bank nie pożycza drugiemu pieniędzy. Na czym więc opiera się WIBOR?

Na deklaracjach. Bank B każdego dnia publikuje informację, że gdyby bank A chciał od niego pożyczyć pieniądze, to jest to możliwe na taki a taki procent. Wiele osób wietrzy tu spisek – wszak banki mogą tu wpisywać dane z kosmosu. Nie do końca, bo koszt takiej pożyczki (właściwie to deklaracji pożyczki) musi się zmieścić pomiędzy stopą lombardową a depozytową. Oba te wskaźniki są ustalane przez Radę Polityki Pieniężnej. Obecnie wynoszą odpowiednio 5 i 4 proc. Różnica jest więc spora – cały jeden procent.

Idziemy dalej: nie ma jednego WIBOR-u. Jest ich kilka, ich wartości obejmują różne okresy pożyczek. Najkrótszy jest WIBOR ON – czyli overnight. Mowa o jednodniowym okresie. W umowach kredytowych najczęściej zaszyte są WIBOR 3M i 6M – obejmujące okresy kwartału i pół roku.

I właśnie WIBOR ON wskazał premier Morawiecki jako alternatywę dla WIBOR-ów 3M i 6M. Miałoby to pomóc kredytobiorcom, bo WIBOR ON jest znacznie niższy od pozostałych. W chwili pisania tego artykułu WIBOR ON wynosi 4,29 proc., WIBOR 3M 5,79 proc. a WIBOR 6M aż 6,01 proc.

Ale czy naprawdę? Cóż – premier Morawiecki dużo mówi i rzuca wieloma terminami. "Overnight" było w tym przypadku niewypałem. Na poziomie operacyjnym projektem pomocy kredytobiorcom zajmuje się też szef resortu rozwoju i technologii Waldemar Buda. Zapowiedział on, że banki dostaną czas do końca roku, by wraz z GPW Benchmark (firma odpowiadająca za WIBOR) opracować stawkę opartą "o realne stopy procentowe przy pożyczkach międzybankowych, a nie deklarowane".

- Chcielibyśmy, żeby na wzór mniej więcej stawki referencyjnej Polonia odzwierciedlało to realne koszty pożyczania pieniędzy w sektorze międzybankowym. Oczywiście, jeżeli nie dojdzie do takiego konsensusu na poziomie bankowym, to od 2023 r. zastosujemy tę stawkę referencyjną Polonia – powiedział Buda.

Czym jest stawka Polonia?

To również wskaźnik wyliczany na bazie danych z banków, ale jest oparty na "niezabezpieczonych depozytach międzybankowych o terminie O/N". Nie chodzi więc o pieniądze, jaki banki sobie pożyczają, ale o środki, jakie przyjmują w depozyt. POLONIA (POLish OverNight Index Average) istnieje od stycznia 2005. Stawka ta obliczana jest przez Departament Operacji Krajowych (DOK) NBP. Na tym rynku faktycznie obraca się pieniędzmi – dane NBP wskazują, że jest to kilka miliardów złotych dziennie.

No i co obecnie najważniejsze – POLONIA jest niższa niż WIBOR. Dziś jej stawka to 4,1 proc., a więc o 1,65 pkt proc. mniej, niż WIBOR 3M. Jak wylicza BusinessInsider.pl, standardowy kredyt (300 tys. zł na 30 lat) staniałby o 330 zł miesięcznie – rata spadłaby z poziomu 2150 zł (przy WIBOR 3M) do nieco ponad 1,8 tys. zł (POLONIA). To oszczędność prawie 4 tys. zł w skali roku.

Podobne wyliczenia zrobił Jarosław Sadowski z Expandera.

- Likwidacja WIBORu już teraz spowodowałaby, że rata kredytu na kwotę 300 tys. zł na 35 lat, udzielonego na początku września 2021 r., spadłaby o 394 zł, a przy okresie 25 lat o 354 zł. To przy założeniu, że stosowany jest WIBOR 6M, a marża wynosi 2,21 proc. Niestety zmiana pojawi się dopiero na początku przyszłego roku. To spowoduje, że rata najprawdopodobniej zmieni się minimalnie. Stanie się tak dlatego, że wtedy większość lub może nawet wszystkie planowane podwyżki stóp procentowych zostaną już wprowadzone – mówi Sadowski.

Dodaje, że stawki WIBOR 3M i WIBOR 6M będą już więc prawdopodobnie zbliżone do poziomu tej nowej stawki.

- Główną korzyścią z tej zmiany będzie prawdopodobnie to, że sposób wyliczania oprocentowania kredytu będzie nieco bardziej zrozumiały dla kredytobiorców – tłumaczy analityk.

Tylko czy to takie proste?

Jest kilka "ale". Po pierwsze – w tej chwili mamy do czynienia z typową polityką rządu, często określaną jako "chcemy, aby". Nie znamy żadnych konkretów. Po drugie – stawka POLONIA została przez Morawieckiego i Budę przywołana jedynie jako przykład. Jest ona dla banków mniej korzystna niż WIBOR, więc skoro mają przygotować propozycję nowego wskaźnika, to raczej nie będzie to odzwierciedlenie POLONII, tylko coś pomiędzy. Na razie nie mamy nawet konkretnych wytycznych, jedynie ich zapowiedź.

Jeśli jednak banki faktycznie opracują nowy standard, z pewnością musi im się to opłacić. Skoro nie będą opierać się na dochodowym dla nich WIBOR-ze, to raczej nie wybiorą niedochodowej POLONI-i. Znajdą rozwiązanie połowiczne – raczej nie spodziewajmy się więc obniżki oprocentowania o 1,65 punktu procentowego. Prędzej o połowę tej wartości – ale to czysta spekulacja.

Co więcej - analitycy już dziś przewidują, że banki nie oddadzą łatwo pola i przed wejściem w życie nowych zasad zabezpieczą swoje interesy - na przykład podnosząc marże.

Czy to wszystko ma sens?

Prace nad obniżeniem rat kredytów są sprawą bardzo wrażliwą. Z jednej strony raty kredytów wzrosły dość drastycznie i coraz więcej osób ma lub będzie miało problem ze spłatą zobowiązań. Można oczywiście argumentować, że branie kredytu wiąże się z ryzykiem, ale doprawdy trudno było przewidzieć pandemię, wojnę i inne plagi na nas schodzące. Kredytobiorcy nie są winni swojej sytuacji, tym bardziej, że większość nie pompowała na siłę swojej zdolności kredytowej. Co ciekawe – silne podważanie oparcia kredytów na WIBOR-ze pojawiło się dopiero teraz, gdy stopy procentowe, sam wskaźnik a w efekcie raty kredytów, zaczęły rosnąć.

Słowa premiera Morawieckiego, że za pomoc kredytobiorcom zapłacą banki nie brzmią wiarygodnie. Banki nie pozbędą się pieniędzy za darmo, koszty poniosą ich klienci.

Co więcej - celem rządu i Narodowego Banku Polskiego ma być walka z inflacją. Tymczasem im bardziej NBP zacieśnia pętlę stóp procentowych, tym bardziej rząd próbuje ją luzować. W efekcie wysiłki – to czy są wystarczające czy nie to inna kwestia – NBP idą na marne.

- Władza ściga się z opozycją, kto zaproponuje poważniejsze osłabienie mechanizmu transmisji. Najwyraźniej nie wie, że jeśli osłabi wpływ podwyżek stóp procentowych na inflację, to NBP będzie musiał mocniej podnieść stopy procentowe, żeby przywrócić stabilny poziom cen – pisze na Twitterze Andrzej Rzońca, ekonomista, profesor SGH.

Co więcej – w Polsce ciągle rośnie inflacja, rosną więc stopy. Nie wiadomo, kiedy ceny zaczną spadać, ale jest nadzieja, że to w końcu nastąpi. Może się wtedy okazać, że POLONIA lub nowy wskaźnik będzie... wyższy niż WIBOR. Co wtedy? Nie wiadomo, dziś nikt o takiej sytuacji nie myśli.

Przez większość zeszłego roku POLONIA oscylowała wokół absolutnego minimum – 0,01 – 0,02 proc. Gdy w górę poszły stopy procentowe, wzrosła też ona. Dziś wynosi wspomniane 4,1 proc. WIBOR przez ten czas wzrósł z 0,2 proc. do 5,75 proc. Nie jest więc tak, że POLONIA jest stałym, niewzruszalnym składnikiem ceny kredytu. Ona też podlega poważnym wahaniom.

Poza tym już dziś nie brakuje głosów, że na pomoc dla kredytobiorców zrzucą się po prostu podatnicy. Mamy więc kolejne pole społecznego konfliktu, bo osoby nie mające kredytów hipotecznych z pewnością nie będą bezczynnie się przyglądać temu, jak ich pieniądze trafiają do ludzi w nowych mieszkaniach. Sytuacja nie jest więc prosta a jej rozwiązanie jawi się jak nakarmienie wilka i zachowanie życia owieczki.