OPZZ grozi protestami w całym kraju. Rząd zaproponował budżetówce podwyżkę 7,8 proc.
Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google
- Poziom inflacji w Polsce osiągnął już niespotykaną wysokość 15,6 proc. W praktyce powoduje to masowe ubożenie Polaków. W ocenie OPZZ tylko zdecydowane działania rządu mogą uchronić miliony obywateli Polski przed wejściem w ubóstwo. Jednym z postulatów OPZZ jest wzrost wynagrodzeń pracowników sfery finansów publicznych o 20 proc. - pisze w komunikacie Ogólopolskie Porozumienie Związków Zawodowych.
Ta związkowa organizacja przeprowadziła dziś konsultacje z przewodniczącymi organizacji związkowych działających w sferze finansów publicznych. Uczestnicy spotkania jednoznacznie stwierdzili, że propozycja rządu dotycząca podwyżek w budżetówce jest nie do zaakceptowania. Przypomnijmy - rząd proponuje im podwyżkę w wysokości 7,8 proc. To dokładnie połowa obecnej inflacji.
- Postrzegamy to jako bezwzględne minimum, dla uchronienia przed negatywnymi skutkami obecnego kryzysu. Proponowana przez rząd podwyżka w wysokości 7.8 proc. jest skandaliczna i daleko niewystarczająca dla wyrównania straty związanej z galopująca inflacją. W praktyce spowoduje to obniżenie siły nabywczej otrzymywanych wynagrodzeń - alarmuje OPZZ.
Organizacje związkowe zrzeszone w OPZZ rozpoczynają też akcje protestacyjne. Pierwszym jej krokiem będą pikiety pod urzędami wojewódzkimi 23 i 30 lipca. W sierpniu odbędą się kolejne akcje protestacyjne w Warszawie.
Trzy największe związkowe centrale – "Solidarność", OPZZ i Forum Związków Zawodowych od kilku miesięcy domagają się 20 proc. podwyżki. Postulat podchwyciły PO i Lewica. Rząd do tej pory się nie ugiął.
Budżetówka klepie biedę
Wręcz przeciwnie. Jeden z czołowych rządowych propagandzistów – Norbert Maliszewski, szef Rządowego Centrum Analiz - uznał, że Polacy wcale nie oczekują podwyżek pensji
- Nie rekomenduję teraz nowych dużych programów socjalnych. Co więcej, Polacy tego zupełnie nie oczekują. Propozycje opozycji dotyczące podwyżek płac są oceniane jako niewiarygodne i nie trafiają w obecny czas. Polacy oczekują właśnie obniżania podatków, a nie 20-procentowych podwyżek płac. Zatem tego, co my robimy – powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Maliszewski.
Portal Oko.press przypomina, że kwoty bazowe dla budżetówki zamrożone zostały już w 2009 roku przez rząd Donalda Tuska. Przez ostatnią dekadę odmrożono je tylko dwa razy. Pracownicy sfery budżetowej otrzymali podwyżkę wyrównującą inflację w 2018 roku i 4,3 proc. w 2019 (6,3 proc. dla pracowników urzędów wojewódzkich). Z zaplanowanej na 2020 roku podwyżki (6 proc.) zrezygnowano przez pandemię.
Przez osiem lat rządów PiS budżetówka miała więc jedynie 4 podwyżki: 1,6 proc. w 2018 roku, 4,3 proc. w 2019 roku, 4,4 proc. w 2022 roku i 7,8 proc. w 2023 roku. Łącznie wychodzi z tego 19 proc. Przez ten czas inflacja wyniosła łącznie 36 procent.