Teraz Kaczyński nie poszedłby na takie zakupy. Słynny koszyk stał się "luksusowy"

Maria Glinka
16 lipca 2022, 11:23 • 1 minuta czytania
11 lat temu Jarosław Kaczyński wybrał się na słynne zakupy, za które zapłacił prawie 56 zł. Teraz, gdy inflacja jest najwyższa od 25 lat, nie ma co liczyć, że prezes PiS pochwali się wizytą w spożywczaku. Za podobne produkty zapłaciłby ponad dwa razy więcej.
Koszyk Kaczyńskiego podrożał dwukrotnie Piotr BLAWICKI/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google

Z najnowszych wyliczeń GUS wynika, że ceny rosną najszybciej od 25 lat. Piątkowy komunikat wskazuje, że w czerwcu inflacja wynosiła 15,5 proc. rdr. W podobnym tempie wzrosły ceny żywności.


Koszyk Kaczyńskiego stał się luksusem. O tyle podrożały podstawowe produkty

Jednak wystarczy wybrać się do pobliskiego sklepu, aby zobaczyć, że ceny produktów są droższe niż wskazują statystyczne wyliczenia. W związku z tym "Gazeta Wyborcza" postanowiła sprawdzić, o ile podrożał słynny "koszyk Kaczyńskiego".

W marcu 2011 r. prezes PiS wybrał się do osiedlowego sklepu na zakupy. W blasku fleszy wkładał do koszyka 1 kg kurczaka, ziemniaki, chleb, mąkę, jabłka, jaja i cukier. Zapłacił za to 55 zł 66 gr.

W czasach rozpędzonej inflacji szanse na spotkanie Jarosława Kaczyńskiego na zakupach w towarzystwie dziennikarzy są znikome. Okazuje się, że jego koszyk stał się "luksusowy". Za podobne produkty prezes PiS zapłaciłby teraz ponad dwa razy więcej.

"Gazeta Wyborcza" wskazuje, że za koszyk z nogami kurczakami w osiedlowym sklepie trzeba zapłacić 114 zł 34 gr. Decydując się na filet z piersi kurczaka, wartość "koszyka Kaczyńskiego" wzrasta do 136 zł 34 gr. Inflacja to jeden z największych problemów partii rządzącej, więc nie ma co liczyć na to, że prezes pochwali się zawartością swojego koszyka po upływie 11 lat od pamiętnej wizyty.

Drogie warzywa, jeszcze droższy chleb

Szczegółowe wyliczenia GUS wskazują, że żywność i napoje bezalkoholowe podrożały w czerwcu o 14,2 proc. rdr. Na tym tle wyróżniają się warzywa, za które trzeba zapłacić o 8,5 proc. więcej niż przed rokiem. Owoce podrożały o 6,2 proc.

Jeszcze większym utrapieniem są chleb i mąka, których ceny wzrosły o 28 proc. i 38 proc. Przez rok jaja podrożały o 18 proc. Za cukier płacimy o 39 proc. więcej. Jednak nie tylko produkty z "koszyka Kaczyńskiego" plądrują portfele obywateli. Drogie masło i łosoś skłaniają klientów do szukania zamienników.

Nie tylko spożywczak drenuje portfele Polaków

W czasach wysokiej inflacji o ból głowy przyprawia nie tylko wizyta w spożywczaku. GUS wskazuje bowiem, że ceny transportu wzrosły o 33,4 proc. rdr. Dużo więcej płacimy też za użytkowanie mieszkania lub domu i za nośniki energii (24,2 proc.).

Co więcej, wzrosły także ceny restauracji i hoteli (15,9 proc.) oraz rekreacji i kultury (11,5 proc.). Na wyposażenie mieszkania i prowadzenie gospodarstwa domowego trzeba obecnie wydać o 10,9 proc. więcej.

Tymczasem, prezes URE już ostrzega, że ceny prądu wzrosną o "co najmniej kilkadziesiąt procent". Jednak drożyzna zagląda w oczy nie tylko rodzinom, lecz także samorządom. Z obliczeń Urzędu Miasta Wrocław wynika, że w przyszłym roku wyda na energię ponad ćwierć miliarda złotych.

Eksperci ING Banku Śląskiego obawiają się, że na jesieni dojdzie do kolejnych podwyżek cen węgla i gazu płynnego. W związku z tym niewykluczone, że szczyt inflacji przypadnie dopiero w pierwszym kwartale 2023 r., a nie pod koniec wakacji, jak przekonywał niedawno prezes Narodowego Banku Polski (NBP) Adam Glapiński.