Brakuje 150 tys. pracowników, dostawy do sklepów mogą być zagrożone. Alarm w jednej branży

Maria Glinka
27 lipca 2022, 15:17 • 1 minuta czytania
Firmy transportowe znalazły się w potrzasku, ponieważ brakuje około 150 tys. zawodowych kierowców. Ten problem widoczny jest także w komunikacji miejskiej, gdzie grafik ledwo się spina. Do wykonywania tak odpowiedzialnej pracy zniechęcają niskie zarobki. Niedobory kadrowe stawiają pod ogromnym znakiem zapytania dostawy podstawowych produktów do sklepów.
Czy dostawy do sklepów są zagrożone? Marek BAZAK/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google

W dobie szalejącej inflacji kierowcy również domagają się podwyżek. W Bydgoszczy niezadowoleni kierowcy komunikacji miejskiej zorganizowali nawet protest. Jednak wzrost cen pędzi tak szybko, że pracodawcy nie będą w stanie spełniać żądań w nieskończoność.


Kierowcy potrzebni od zaraz. Brakuje rąk do pracy w komunikacji miejskiej

Północna Izba Gospodarcza w Szczecinie bije na alarm z powodu poważnej luki na rynku. Najnowsze wyliczenia wskazują, że brakuje co najmniej 150 tys. zawodowych kierowców. Hanna Mojsuk z PIG przyznała, że niedobory widać na trasach krajowych, międzynarodowych i w komunikacji miejskiej.

Jak to wygląda w Warszawie? Miejskie Zakłady Autobusowe (MZA) są gotowe przyjąć 100 kierowców od zaraz. Układanie grafików stało się udręką, a pracownicy robią wszystko, byleby tylko nie obcinać kursów. Mieszkańców wozi nawet sam dyrektor Izby Gospodarczej Komunikacji Miejskiej Maciej Żabicki, ponieważ braki są tak duże. - Mam wykonać jeden kurs na jednej z linii właśnie po to, żeby wesprzeć komunikację w Warszawie — tłumaczył w rozmowie z TVN24.

MZA robi wszystko, aby zachęcić kandydatów, m.in. obiecuje, że zapłaci za szkolenia i z chęcią zatrudni kobiety. Obecnie pracownik początkujący może liczyć na 4900 zł brutto, a później awansuje na wyższe stanowiska.

Jednak kierowcy autobusu nie kryją rozczarowania zarobkami. - Kończy się o 2 w nocy, czy takie godziny są nienormowane, a odpowiedzialność jest duża — przyznał pan Grzegorz, który kieruje miejskim autobusem w Warszawie. Jak dodał, przez niskie zarobki zastanawia się, czy nie zmienić pracy.

Firmy prywatne oferują więcej. Czy półki sklepowe będą świeciły pustkami?

W firmach prywatnych pensje są wyższe — w ubiegłym roku najwięcej kierowców zawodowych zarabiało w granicach 6-7 tys. zł netto. Mimo tego i tak brakuje chętnych. Gębski tłumaczył, że jest to "zawód trudny", który "wiąże się z rozłąką z domem". - Młodzież po prostu nie chce wykonywać tego zawodu — ocenił.

W związku z tym Izba Gospodarcza przygotowuje specjalną kampanię do młodych ludzi. - Jeżeli oni nie podejmą się tego wyzwania, to niedługo będzie tak, że nie będziemy po prostu otrzymywać towarów pierwszej potrzeby do sklepu — przekonywała Mojsiuk.

Pierwsze pomysły na braki kadrowe

Jak z tymi brakami radzą sobie firmy transportowe? Jedna z nich wpadła na pomysł, aby przewozić produkty bardzo długimi ciężarówkami. - Takie dwa pojazdy przywiozą tyle towaru, co trzy standardowe ciągniki z naczepą, zwane tirami — tłumaczył Jerzy Gębski z Polskiej Izby Spedycji i Logistyki Enterprise Logistcs.

Inna metoda, którą można dostrzec na rynku, to podkupywanie pracowników. Niektórzy chwytają się już ostatniej deski ratunku i szukają nowych pracownikach nawet na Filipinach.