Pomysł Orbana dobija Węgrów. Przedsiębiorcy się buntują
Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google
- Na Węgrzech obowiązują ceny maksymalne na paliwo dla wybranych kierowców
- W związku z tym, że rynkowe ceny paliw są wyższe, właściciele stacji muszą dopłacać do pomysłu Orbana
- Coraz więcej przedsiębiorców decyduje się na ograniczenie lub zawieszenie działania stacji
Poważne problemy Orbana. Niepokój na Węgrzech rośnie
Trwa zła passa Viktora Orbana. Ku zaskoczeniu wielu po dużym poparciu z kwietniowych wyborów parlamentarnych nie ma już śladu. Jego partia — Fidesz, nurkuje w najnowszych sondażach i ma już tylko 1 pkt. proc. przewagi nad ugrupowaniami opozycyjnymi.
Wszystko z powodu coraz bardziej niepokojącej sytuacji gospodarczej. Na Węgrzech, podobnie jak w Polsce, rozhulała się inflacja. W maju wzrost cen wynosił 11,7 proc. i był najwyższy od 24 lat.
Węgierski rząd zaczął interweniować i przygotował wysokie podwyżki podatków — na celowniku znalazły się małe firmy i twórcy. Oburzeni strategią rządu Węgrzy blokowali mosty w Budapeszcie. Niepokoi ich także słaba pozycja forinta.
Urzędowe ceny paliwa miały pomóc...
Chcąc przeciwdziałać nadciągającemu kryzysowi, Orban zarządził wprowadzenie cen maksymalnych na paliwa. O tym pomyśle wspominał już w trakcie kampanii wyborczej. Jak tłumaczył, rządowe ceny miały wyhamować ich wzrost, który ewidentnie wymknął się spod kontroli.
Urzędowa cena benzyny 95-oktanowej to 480 forintów za 1 l (około 5,70 zł). Taka sama cena została wyznaczona dla oleju napędowego. Jednak już 30 lipca weszły w życie nowe zasady, które wskazują, że taką kwotę mogą tankować wyłącznie kierowcy prywatnych samochodów, taksówek i maszyn rolniczych z węgierskimi tablicami rejestracyjnymi.
Wszyscy pozostali płacą za benzynę po cenach rynkowych, które zmieniają się codziennie i wahają się między 745 a 820 forintów (8,9-9,7 zł). Wśród nich znaleźli się m.in. turyści podróżujący przez Węgry samochodami na zagranicznych tablicach.
... a dobijają przedsiębiorców. Nie chcą już dopłacać do pomysłu Orbana
W rezultacie właściciele stacji benzynowych muszą dopłacać do każdego litra. Niektórzy nie są już w stanie udźwignąć tych kosztów i zostali zmuszeni do ostateczności. Pod koniec lipca zamknęło się kilka stacji Shell, a kolejne już wstrzymują działalność. Jako oficjalny powód podają prace remontowe.
Jednak organizacje, które zrzeszają małych przedsiębiorców, wskazują, że nikt nie spieszy się z remontami czy naprawą sprzętu. Powód? Działalność po prostu przestała się opłacać.
A jak ceny paliw kształtują się w Polsce? Z najnowszych wyliczeń BM Reflex wynika, że za Pb95 trzeba zapłacić średnio 7,40 zł/1 l. Najdrożej jest w woj. warmińsko-mazurskim (7,47 zł), a najtaniej — w woj. pomorskim (7,30 zł). Z kolei uśredniona cena oleju napędowego to 7,60 zł. Najwięcej zapłacą kierowcy tankujący w woj. podlaskim (7,67 zł), a najmniej — w woj. łódzkim (7,49 zł). To zdecydowanie więcej niż ceny maksymalne na Węgrzech.