Cała Europa szykuje się na zimowe oszczędności. Nasza władza udaje, że nic się nie dzieje
- Cała Europa już dziś szykuje się na zimę. W Polsce tego tematu nie ma
- Warto już dziś zadbać o ocieplenie mieszkania, zmianę nawyków
- Nie warto czekać do ostatniej chwili, oszczędności trzeba wdrażać dziś
- Kraje bogatsze i bezpieczniejsze od Polski wdrażają programy kryzysowe
- Polski rząd nie widzi problemu — to mydlenie oczu
Na początku tego roku jedna z brytyjskich spółek wysłała do swoich klientów wiadomość z 10 radami jak najlepiej ogrzać się zimą. Znalazły się wśród nich sugestie, by przytulać się do bliskich i zwierzaków, jeść imbir, sporo się ruszać (sprzątać dom, robić pajacyki) i unikać chwili, które powoduje pocenie się. Firma radziła też ciepło się ubierać i unikać alkoholu. Wybuchł skandal, na spółkę posypały się gromy; musiała przepraszać. Gdyby ten list wysłała dziś, rady spotkałyby się z pełnym zrozumieniem.
Brytyjczycy na serio szykują się do zimowego kryzysu. Już wiadomo, że i tak wysokie rachunki za ciepło mocno wzrosną. W kwietniu tego roku zostali zaskoczeni 50-procentową podwyżką cen ciepła. Dziś wydają średnio 1917 funtów rocznie na ogrzewanie przeciętnego gospodarstwa domowego. Wkrótce ten rachunek sięgnie 3,5 – 4,2 tysiąca funtów. Dwie podwyżki są już zaplanowane na październik i styczeń.
Nauczyciele na Wyspach już dziś instruują rodziców, żeby kupili na zimę ciepłe ubrania, bo placówki edukacyjne nie będą ogrzewane cały czas. W innych krajach wprowadza się cały arsenał oszczędności – wyłączane jest podświetlenie publicznych budynków, woda w basenach jest zimniejsza, klimatyzacja działa na pół gwizdka.
W Niemczech, kraju przecież o wiele bogatszym od Polski, od 1 września do 28 lutego drzwi w sklepach nie będą mogły być otwarte na stałe. Od godz. 22.00 do 6.00 rano będzie miał miejsce zakaz podświetlania pomników i obiektów reklamowych. Przykład idzie z góry – zalecenia wydają władze i to one (czasem niestety symbolicznie) zaczynają oszczędzać.
W Polsce nikt tego nie robi. Władza udaje, że zimą żadnych problemów nie będzie. To nieprawda. Wszyscy wiedzą, że brakuje nam węgla, największe problemy z zaopatrzeniem będą miały gospodarstwa palące nim w piecu.
Nie ma się co czarować – jeśli komuś uda się kupić w miarę tani węgiel, będzie i tak musiał go oszczędzać, bo nie wiadomo jak dotkliwa i długa będzie zima. Statki z węglem, które płyną do nas z zagranicy, nie zapewnią opału dla gospodarstw domowych. W każdej tonie importowanego surowca jest łącznie ok. 200 kilo węgla opałowego, w tym 60-70 kilo węgla grubego, nadającego się do domowych pieców.
Wiadomo też, że podwyżka cen energii elektrycznej zbliża się wielkimi krokami. Zaboli wszystkie gospodarstwa domowe, ale najmocniej uderzy w firmy. One nie są chronione regulowanymi taryfami i już dziś płacą kilka razy więcej za prąd niż odbiorcy indywidualni. W czarnym scenariuszu część z nich po prostu zawiesi produkcję, część upadnie. Oczywiście pociągnie to za sobą wzrost bezrobocia.
Polski rząd na razie jedynie przebąkuje, że zima może być ciężka. Ale takie wzmianki są zaraz kontrowane propagandą, podkreślającą, że węgla nam nie zabraknie, a rząd zadba o dopłaty i wszystko będzie jak dawniej. To zaskakujące, że społeczeństwa przyzwyczajone do większego dobrobytu nie mają problemów w dostrzeżeniu, że idą ciężkie czasy.
Co ciekawe, początek roku szkolnego przyniósł wiadomość, że wielu nauczycieli już dziś jest pewnych, że szkoły zimą będą zamykane. Ministerstwo Edukacji nic na ten temat nie wspomina. Ciekawe, jak będzie w rzeczywistości.
Jak zadbać o niższe rachunki?
W Polsce jedynie organizacje pozarządowe wypuszczają poradniki dotyczące tego, jak przygotować się do zimy i niewielkim kosztem zmniejszyć rachunki. Jeden z lepszych opublikował właśnie think tank Forum Energii. Autorzy pomagają krok po kroku przygotować się na zimę.
Warto już dziś zadbać o to, by nie tracić ciepła w domu. Jednym z lepszych i tanich sposobów jest zadbanie o właściwe ustawienie okien – większość z nich ma dwa tryby, letni i zimowy. Zimowy zmniejsza prześwit w oknie, przez co ucieka przez nie mniej ciepła. Jeśli ktoś nie ma w domu termostatów, teraz właśnie jest idealny moment, by je zainstalować. Pozwalają one na zmniejszenie ilości energii potrzebnej do ogrzania lokum nawet o 30 procent!
W polepszeniu cyrkulacji ciepła pomaga odsłonięcie grzejników – nie stawiajmy przed nimi mebli, nie maskujmy ich zasłonami. Z kolei za grzejnikami można przykleić specjalne ekrany odbijające ciepło w stronę mieszkania. W ten sposób ogrzewamy przestrzeń, w której przebywamy, a nie ścianę pod oknem. Kosztują jakieś 5 złotych za metr bieżący.
Już dziś możemy zacząć przyzwyczajać się do brania prysznica zamiast kąpieli w wannie. Forum Energii podkreśla, że średniej wielkości wanna ma pojemność ok. 150–200 litrów, podczas gdy pod prysznicem zużywamy ok. 10–15 litrów wody na minutę. Dziesięciominutowy prysznic pozwala zatem zaoszczędzić każdorazowo ok. 50 litrów wody oraz energię niezbędną do jej podgrzania.
Warto też zwrócić uwagę na to, jak korzystamy z lodówki. Dlaczego? Bo to najbardziej energochłonny sprzęt w domu. W świetle danych Agencji Rynku Energii S.A. najwięcej energii elektrycznej w naszych domach zużywają: lodówka (28 proc. energii, praca 24/7), oświetlenie i drobny sprzęt AGD (20 proc.) oraz kuchnia elektryczna (20 proc.). W dalszej kolejności za zużycie odpowiadają pralka (9 proc.) i telewizor (6 proc.), chociaż wiele zależy też od stopnia ich eksploatacji.
Jeśli chodzi o pralkę, nie warto robić w niej drobnego prania, lepiej poczekać, aż będziemy w stanie ją zapełnić. Dwa małe prania zużywają więcej energii i wody niż jedno duże.
Co ważne – zmniejszenie temperatury w mieszkaniu o jeden stopień pozwala oszczędzić nawet 5 - 8 procent energii potrzebnej do ogrzania lokalu. Co to oznacza w praktyce? To tak, jakbyśmy jeden dzień w miesiącu mieli ogrzewanie za darmo.
Nie umiemy oszczędzać
Prawie 70 proc. Polaków deklaruje, że zwróci większą uwagę na oszczędzanie prądu. To się chwali, problem w tym, że wiele osób nie ma pojęcia, które sprzęty w domu pożerają prąd. Zostawienie telewizora albo ładowarki podpiętych do kontaktu podczas nawet krótkiego wyjazdu to czysta strata pieniędzy.
Badanie wykazało ponadto, że świadomość zużycia prądu przez urządzenia pozostawiane w tzw. trybie uśpienia, wciąż jest zbyt mała. Sama obecność świecących na routerach, telewizorach czy laptopach diod nie dla wszystkich jest jasnym sygnałem, że urządzenie nieustannie pobiera energię, aby było gotowe do szybkiego uruchomienia.