Firmy coraz mocniej apelują o rządową pomoc. Może się okazać, że wiele z nich nie przetrwa podwyżek cen prądu, to zaś odbije się na wzroście bezrobocia i brakach w sklepach. Sytuacja jest poważna.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zdaniem ekspertów bez interwencji rządu czeka nas fala bankructw — pisze "Dziennik Gazeta Prawna". Chodzi o ceny prądu, które dobijają (nie tylko polskie) firmy. Problem zauważyła już Unia Europejska.
Przewodnicząca Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen, zapowiedziała już pilną interwencję w celu obniżenia rosnących cen energii i strukturalną reformę rynku energetycznego. Przyznała też, że regulacje unijnego ryku energii zostały opracowane w innych okolicznościach i muszą zostać dostosowane do obecnej sytuacji.
"DGP" przypomina, że dziś rząd ma zająć się propozycjami łagodzenia skutków wzrostu cen gazu dla zakładów azotowych, piekarni czy branży mięsnej. Przygotowali je wicepremierzy Henryk Kowalczyk i Jacek Sasin.
Jak czytamy w dzienniku, o pilną pomoc apelują przedsiębiorcy. Ceny energii dosłownie dobijają całe branże, od przetwórstwa spożywczego, przez firmy pralnicze, aż po sektor usług.
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, firmy odczuwają podwyżki cen gazu i prądu dwa, trzy razy silniej niż gospodarstwa domowe. Dlaczego? Z dwóch powodów. Taryfy dla firm są właśnie 2-3 razy droższe od tych dla odbiorców indywidualnych.
Na przykład restauracje korzystają często z taryfy C12 lub C12a. Koszt jednej kilowatogodziny to ok. 1,6 zł. Ta sama kilowatogodzina w taryfie G11 kosztuje odbiorcę indywidualnego ok. 45 groszy. Zagotowanie wody na herbatę jest w restauracji prawie 4 razy droższe niż w domu.
"DGP" przypomina, że już dziś wiele firm ogranicza produkcję. Mowa też o wielkich firmach — Cerrad, polski producent płytek ceramicznych, wstrzymuje trzy z siedmiu linii produkcyjnych. Producent materiałów budowlanych Lafarge wskazuje, że energia elektryczna stanowi 35–50 proc. kosztów.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Federacja Przedsiębiorców Polskich, której apel ma dziś trafić do rządu, podkreśla, że niektóre państwa UE, jak Bułgaria, Francja, Grecja, Hiszpania i Włochy, za zgodą KE podjęły różne działania antykryzysowe. "Jednym z podstawowych narzędzi stosowanych w innych krajach jest zamrożenie cen energii i jej nośników oraz wyrównanie strat sprzedawcom" – sugeruje FPP.
W "DGP" zaznaczono, że zdaniem FPP mechanizmy pomocowe dla biznesu powinny być kierowane szeroko, bez ograniczeń do sektorów energochłonnych, ze szczególnym uwzględnieniem mikro-, małych i średnich przedsiębiorców. Jak podaje, uśredniony wzrost kosztów przekracza 400 proc.
- Już dziś niektórzy przedsiębiorcy zmagają się z kosztami energii wyższymi o ponad 800 proc. niż w ubiegłym roku. Przedsiębiorcy nie są w stanie funkcjonować w takich warunkach, potrzebna jest pilna, systemowa i szeroko zakrojona pomoc — apeluje Federacja.
Radykalne podwyżki rachunków za prąd dla spółdzielni i wspólnot
Firmy nie są oczywiście jedynymi podmiotami dotkniętymi wysokimi cenami prądu. Do Rzecznika Praw Obywatelskich (RPO) napływają skargi w sprawie coraz wyższych rachunków za prąd. Sprzedawcy energii elektrycznej chcą podnieść ceny o 300, a nawet 400 proc. w przypadku rachunków za wspólne części nieruchomości. To ogromny cios dla wspólnot i spółdzielni mieszkaniowych. Nowe cenniki mają obowiązywać od przyszłego roku.
Jak wskazuje Biuro RPO, części wspólne nie są objęte ochroną taryfową. W praktyce oznacza to, że sprzedawcy prądu mogą domagać się od wspólnot i spółdzielni znacznie większych pieniędzy niż od odbiorców indywidualnych.