"Rów dla kajaków". Leszek Miller miażdży przekop Mierzei Wiślanej

Paweł Orlikowski
19 września 2022, 12:57 • 1 minuta czytania
Przekop Mierzei Wiślanej to – zdaniem Leszka Millera – rów dla kajaków i pontonów. Były premier nie zostawia suchej nitki na jednej z flagowych inwestycji PiS. Mówi o zadęciu, wypomina wydane 2 mld zł na przekop, przez który nie mogą wpływać duże statki i tłumaczy, co należy zrobić.
Leszek Miller ostro o przekopie Mierzei Wiślanej. "Rów dla kajaków" Fot Adam Jastrzebowski/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

– Na razie to jest rów, którym mogą przepłynąć kajaki, pontony, żaglówki i małe statki. To wszystko – powiedział w programie "Newsroom" WP Leszek Miller, były premier, komentujac huczne otwarcie przekopu Mierzei Wiślanej.

Jak dodał, potrzebne jest zrobienie toru wodnego, który kończy się w porcie w Elblągu, a nie kilometr przed nim.

– Prezydent Andrzej Duda powiedział, że nie chodziło o to, by tam przepływały duże statki, ale o symboliczne otwarcie tej drogi. Ale nawet o symbolicznym otwarciu nie można tu mówić. Za ten symbol zapłaciliśmy już 2 mld zł. To już lepiej stawiać te patriotyczne ławeczki, bo one kosztują tylko 8 mln zł – powiedział w rozmowie z WP Leszek Miller.

Jego zdaniem, gdyby to wszystko było związane z mniejszym zadęciem, wówczas pomysł miałby większe poparcie. – Ja doceniam, że ten przekop został wykonany, bo to podniesie atrakcyjność turystyczną tego regionu, mieszkańcy mają się z czego cieszyć – podkreślił.

Dodał jednak, że gdyby tę inwestycję wykonano w całości, to dla Elbląga faktycznie byłoby to istotne wydarzenie.

– Nie rozumiem, dlaczego to jest oddawane w odcinkach. Wyobraźmy sobie wielki statek, który przepływa przez Mierzeję, wpływa do Elbląga i cumuje w tamtejszym porcie. To by było coś, a tak mam wrażenie, że jest to kolejna ustawka bez większego znaczenia – stwierdził Miller.

Rosyjska jednostka dzień po otwarciu

— Mimo trudnego położenia geopolitycznego (...) Polska zwycięża, zwycięża dziś na Mierzei Wiślanej — tak flagową inwestycję PiS zachwalał na jej otwarciu w sobotę 17 września prezydent Andrzej Duda.

Zarówno on, jak i prezes PiS Jarosław Kaczyński w swoich przemówieniach kładli ogromną wagę na fakt, że inwestycja ta ma pozwolić Polsce na przepływanie pomiędzy Zalewem Wiślanym a Zatoką Gdańską bez koniecznej dotychczas zgody Rosji.

A dzień później? Do elbląskiego portu zawinął... statek z Rosji, pchacz Atlant1. Jak tłumaczył później Arkadiusz Zgliński, dyrektor spółki miejskiej Zarząd Portu Morskiego w Elblągu, to jednostka, która regularnie kursuje między Elblągiem a Kaliningradem.

Według niego, jednostka przewozi obecnie jedynie towary nieobjęte sankcjami, m.in. materiały budowlane lub nawozy. Tym razem z Rosji miała płynąć pusta.

Kiedy zaś przekop będzie już oficjalnie skończony, ma zostać motorem napędowym rozwoju portu w Elblągu — póki co jednak wciąż czekamy na rozstrzygnięcie sporu między rządem a samorządem o to, kto zapłaci za pogłębienie 900 metrów toru wodnego bezpośrednio przed miastem — tak, żeby dały radę pływać nim jednostki przewożące towary.