Chcesz znać poziom inflacji w Polsce? mBank: Trzeba patrzeć na bułki
- Zdaniem analityków z mBanku sygnałów do wygasania presji cenowej należy szukać w cenach produktów zbożowych
- Ceny zbóż rosną od 2020 r., ale ostatnio przyspieszyły z powodu wybuchu wojny w Ukrainie
- Ekonomiści wskazują, że na zwrot inflacji, przede wszystkim, bazowej, jeszcze trzeba zaczekać
Były jaja, są bułki. To one zwiastują odwrót inflacji
We wczesnych latach 90. hasłem sygnalizującym wygasanie presji cenowej po liberalizacji rynków było "jaja stanęły". Tym razem, w opinii analityków mBanku, będziemy mówić, że stanęły "bułki".
Pod tym skrótem myślowym kryje się teza, że w poszukiwaniu sygnałów świadczących o hamowaniu inflacji należy zwrócić szczególną uwagę na ceny produktów zbożowych. "Żywność, jako dobro pierwszej potrzeby, cieszy się dość sztywnym (cenowo) popytem. Z tego tytułu można domniemywać, że właśnie tutaj efekty wtórne mogą być najsilniejsze" – wskazują w analizie specjaliści.
Ich zdaniem, gdy padnie bastion drogich "bułek", to inne produkty też zaczną tanieć, a w rezultacie obniży się inflacja bazowa. "Dobra informacja – to działa. Zła – na razie nic tu nie zawraca" – podkreślają ekonomiści.
Jak kształtują się ceny produktów zbożowych?
Z wyliczeń Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) wynika, że ceny produktów zbożowych w zasadzie nie spadają. Ekonomiści z mBanku przypominają, że od 1997 r. było tylko kilka przypadków delikatnej korekty (0,2-0,5 proc.).
Jak tłumaczą, w tej kategorii produktowej przeważa wzrost cen, wolniejszy lub szybszy. "Widać wyraźnie, że szoki cenowe dość szybko powodują przyspieszenie cen, które następnie zwalniają (ale nie spadają mimo spadków "surowca" obserwowanych na globalnych rynkach)" – dodają specjaliści.
Jak już informowaliśmy w INNPoland.pl, ceny zbóż rosną od 2020 r. Ostatnio przyspieszyły z powodu wybuchu wojny w Ukrainie – to państwo jest jednym z największych eksporterów pszenicy. Zdarzały się momenty, że rynek był w panice i ceny podskakiwały do poziomu nawet 2-2,1 tys. zł za tonę.
W najnowszej analizie makroekonomicznej mBank zwraca uwagę na powtarzalność. "Wszystkie szoki globalne miały bardzo podobny zasięg procentowy: 80-100 proc. Reakcja cen produktów zbożowych (w odpowiedzi na szok) zamykała się w przedziale 20-40 proc." – przekonują analitycy.
Zatem wygaśnięcie szoku globalnego powodowało, że ceny produktów zbożowych stosunkowo szybko wpadały w niższą dynamikę. "Obstawialibyśmy, że maksymalnie do końca roku powinniśmy obserwować wygasanie dynamiki w tej kategorii" - dodają. Jednak ekonomiści są przekonani, że sytuację skomplikują rosnące ceny energii i koszty pracy.
Mimo tego twierdzą, że ceny pieczywa, mąki, kasz, makaronów i wyróżnionych przez nich bułek wiele mówią o inflacji bazowej i jej kierunkach. "Z reguły pierwsza zawraca, a prawdziwa dezinflacja włącza się, gdy dynamiki po stronie produktów zbożowych przecinają się z dynamiką inflacji bazowej" - wskazują. Na wykresach przygotowanych przez mBank widać, że jesteśmy jeszcze daleko od odwrotu inflacji bazowej.
"Tym niemniej, w poszukiwaniu sygnałów wygasania presji cenowej w gospodarce warto patrzeć na bułki. Oczywiście chodzi o całą część inflacji produktów zbożowych, ale to przecież tak nieładnie brzmi" - konkludują eksperci.
Czym jest inflacja bazowa?
Inflacja bazowa to miara wzrostu cen, która nie uwzględnia najbardziej zmiennych elementów. W wyliczeniach bierze się pod uwagę wszystkie kategorie poza cenami żywności i energii. W praktyce zatem jest to wskaźnik, na który nie mają wpływu ani Putin, wojna czy inne plagi.
To właśnie na inflację bazową mają wpływ podwyżki stóp procentowych. Jest to także ta część inflacji, którą najtrudniej zwalczyć. W sierpniu 2022 r. inflacja bazowa wynosiła w Polsce 9,9 proc. Jeszcze miesiąc wcześniej Narodowy Bank Polski (NBP) informował, że ten wskaźnik wynosił 9,3 proc.
Co czeka nas w kolejnych miesiącach? Kierownik zespołu analiz makroekonomicznych PKO BP Marta Petka-Zagajewska przyznała w rozmowie z PAP, że "na koniec 2023 r. inflacja bazowa znajdzie się w okolicy 3,5 proc.". Aktualne prognozy na główny wskaźnik inflacji są dużo bardziej pesymistyczne. Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, Ludwik Kotecki, członek Rady Polityki Pieniężnej (RPP), wskazuje, że na początku przyszłego roku wzrost cen wszystkich towarów i usług konsumpcyjnych może wynieść nawet 20 proc.