Studenci zapłaczą. Ceny najmu oszalały, a mieszkania znikają

Katarzyna Florencka
30 września 2022, 15:03 • 1 minuta czytania
Przełom września i października to moment, w którym studenci najczęściej poszukują mieszkania na wynajem na kolejny rok akademicki. W tym roku sztuka ta jest jednak wyjątkowo trudna – po pandemicznej przerwie rynek najmu wystrzelił. Stawki poszły gwałtownie w górę, a dostępnych lokali jest o jedną trzecią mniej niż przed rokiem.
Ceny najmu we wrześniu 2022 wzrosły Fot. ARKADIUSZ ZIOLEK/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Drogie mieszkania na nowy rok akademicki

Przed rokiem, za sprawą pandemii, studenci mogli przebierać w mieszkaniach na wynajem jak w ulęgałkach, a wszystko za przystępne ceny. Te czasy jednak odeszły. Największy problem jest aktualnie z dostępnością wynajmowanych mieszkań oraz ich ceną – podają autorzy najnowszego raportu Expandera i Rentier.io.

Wojna w Ukrainie sprawiła, że znacząco zmniejszyła się dostępność mieszkań na wynajem. Najgorzej pod tym względem było co prawda w kwietniu i maju, ale w sierpniu ofert wciąż było o 36 proc. mniej niż przed rokiem – wówczas na rynku były ich 44 tysiące. 

Najem również podrożał – najmocniej w miastach akademickich. W Krakowie trzeba zapłacić już o 46 proc. więcej niż przed rokiem, a we Wrocławiu – 43 proc.

"Z kolei w ujęciu wartościowym największy wzrost dokonał się we Wrocławiu, gdzie najem 50-metrowego mieszkania zdrożał o 968 zł (koszt bez opłat licznikowych i administracyjnych to 3200 zł). W Krakowie roczny wzrost wynosi 950 zł (do 3000 zł), a w Warszawie o 839 zł (do 3 550 zł). Z kolei najmniejszy wzrost odnotowaliśmy w Częstochowie i Sosnowcu. W obu przypadkach jest to wzrost o 16 proc., czyli o 250 zł przy mieszkaniu 50 m2" – czytamy w raporcie.

Czy opłaca się kupować mieszkanie pod wynajem?

Rosnące stawki najmu w połączeniu ze spadającymi cenami mieszkań sprawiają natomiast, że rośnie opłacalność inwestycji w mieszkania na wynajem. "Zakładając zakup mieszkania po cenach sierpniowych, bez udziału kredytu oraz wynajem po stawkach z tego samego okresu, przy pełnym obłożeniu inwestor mógłby liczyć na stopę zwrotu 4,85 proc. netto. To zysk odpowiadający oprocentowaniu 5,98 proc. na lokacie bankowej" – podaje raport.

Niekoniecznie jednak w tym momencie opłaca się zamiana mieszkania najmowanego na własne. "Niestety podwyżki stóp procentowych sprawiły, że dostępność kredytów hipotecznych zdecydowanie się pogorszyła. Dużo jednak zależy również od banku. Dla przykładu para z łącznym dochodem 6000 zł netto może liczyć na kredyt od 242 600 zł w PKO BP do 294 000 zł w Banku Pekao. Warto więc porównywać oferty i nie ograniczać się do internetowych rankingów, lecz zbadać zdolność kredytową dla swojego przypadku" – radzą autorzy raportu.

Na co zwrócić uwagę w mieszkaniu na wynajem? 

Jak zwracają uwagę autorzy raportu, w tym sezonie warto zwrócić szczególną uwagę na dwie rzeczy poza ceną najmu: rodzaj ogrzewania w mieszkaniu oraz ocieplenie budynku. Wszystko z powodu kryzysu energetycznego, który czeka nas tej zimy.

"Najkorzystniej kosztowo zwykle wychodzi miejskie ogrzewanie centralne. Najlepiej, żeby było olicznikowane, wtedy płacimy za faktyczne ogrzewanie w lokalu, w którym mieszkamy. Jeśli nie ma miejskiego CO, to dobrze się sprawdzają również kotłownie, które ogrzewają budynek lub kilka budynków. Ponownie, tu sporo zależy od tego, w jaki sposób wspólnota lub spółdzielnia rozlicza te koszty. Jeżeli lokal nie jest wyposażony w licznik, to prawdopodobnie ogrzewanie jest rozliczane proporcjonalnie do powierzchni lokalu, a więc jest ryzyko, że będziemy płacić za sąsiada" – radzą autorzy raportu.

Zwracają przy tym uwagę, że najbardziej rachunki za energię wzrosną w mieszkaniach ogrzewanych piecykami gazowymi lub elektrycznymi.

"W tym kontekście warto też zwrócić uwagę na to, czy budynek jest ocieplony. Ocieplony budynek wymaga mniej energii, by w środku było ciepło, stąd też mieszkańcy takiego budynku płacą mniej za ogrzewanie" – czytamy.

Czytaj także: https://innpoland.pl/180130,polacy-zalegaja-z-czynszem-juz-200-mln-zl-dluznicy-to-nie-banda-oszustow