"Odruch sedesowy" wyłączy nam prąd? Demony PRL powracają
- "Odruch sedesowy" – brzmi śmiesznie, ale czym jest i czy nam grozi?
- Demony PRL wciąż żywe, a właściwie obudzone z głębokiego snu. Kryzys energetyczny dopiero się zaczyna
- W najbliższym czasie musimy liczyć się z blackoutami, czyli wyłączeniami prądu. Będziemy musieli też ostrożnie korzystać z naszych urządzeń
W stanie wojennym mieliśmy do czynienia z tzw. wirującymi blackoutami, czyli wyłączeniami prądu w konkretnych województwach. Kontekst był oczywiście inny, jednak sytuacja jest obecnie podobna. Energetyka zmaga się z kryzysem.
Dlatego zapytaliśmy Jakuba Wiecha, zastępcę redaktora naczelnego Defence24.pl, eksperta rynku energetyki, czy tej zimy grożą nam awarie elektrowni i wyłączenia prądu.
– Tego typu ograniczenia dostaw energii to w zasadzie normalna konsekwencja istnienia urządzenia, jakim jest system elektroenergetyczny. Każde urządzenie jest bowiem awaryjne, a więc zaburzenia dostaw prądu grożą nam cały czas, ale nie w równym stopniu – twierdzi.
Jak dodaje, w nadchodzących miesiącach to ryzyko będzie szczególnie wysokie ze względu na niedostatek mocy w naszym systemie, mamy po prostu zbyt mało elektrowni, oraz potencjalne problemy z importem mocy z innych krajów, które będą miały własne problemy energetyczne i nie będą mogły przyjść nam z pomocą.
– W ubiegłym roku w grudniu mieliśmy poważny problem z systemem – brakło nam mocy do skompletowania rezerwy. Poprosiliśmy o pomoc inne kraje i udało się uniknąć czarnego scenariusza, ale tej zimy sytuacja może być trudna. Jeśli dojdzie do tego awaria w dużej jednostce wytwórczej, a takie też się zdarzają, to sytuacja może być naprawdę bardzo trudna – podkreśla Jakub Wiech.
Odruch sedesowy
We wspomnianym już PRL-u mieliśmy też do czynienia ze zjawiskiem nazwanym prześmiewczo "odruchem sedesowym". Pracownicy Państwowej Dyspozycji Mocy śledzili nie tylko prognozy pogody, ale i... program telewizyjny.
W momencie, gdy kończyły się jakieś telewizyjne "hity", albo też w przerwie ważnych meczów np. piłkarskich, ludzie gremialnie ruszali do toalety i zapalali tam światło, przez co zapotrzebowanie na energię drastycznie rosło. Działo się tak też, ilekroć masowo włączane były czajniki, wtedy bardziej grzałki elektryczne.
Przypomnijmy, że już w listopadzie czekają nas mistrzostwa świata w piłce nożnej, więc możemy mieć do czynienia z "powtórką z rozrywki". Termin mistrzostw niebezpiecznie zahacza o czas największego kryzysu z dostępem do energii elektrycznej. To rodzi ryzyko zbyt dużego przeciążenia sieci, a za tym blackoutów.
– W sytuacji kryzysowej każda megawatogodzina jest na wagę złota. Ze względu na możliwe głębokie deficyty mocy w systemie istnieje możliwość, że w czasie zimy Polacy dostaną alerty RCB nakłaniające do zmniejszenia zużycia energii – tłumaczy Jakub Wiech.
– Czasami byłoby to wręcz wskazane nawet bez istotnego ryzyka, żeby redukować koszty systemowe. Jednakże nie spodziewam się, żeby włączanie świateł w toaletach doprowadziło do blackoutu. Tak poważna awaria może nastąpić w zasadzie wyłącznie przy splocie szeregu znacznie poważniejszych czynników – zapewnia ekspert.
Węgla brak
Zima nadchodzi, jesień lekka nie będzie, a brak węgla to nie tylko problem z dostawami tego stałego paliwa dla gospodarstw domowych. To również problem dla producentów energii elektrycznej, wszak ta wciąż jest "czarna", czyli wytwarzana z węgla.
Zapytaliśmy Jakub Wiecha, czy braki węgla to kolejne ryzyko z wytworzeniem odpowiedniej ilości energii elektrycznej, by zaspokoić zapotrzebowanie firm i konsumentów.
Jak podkreśla ekspert, gospodarstwa domowe są ostatnie w kolejce, jeśli chodzi o możliwe kontrolowane ograniczenia dostaw, ale ucierpieć może przemysł.
– Myślę, że możliwy jest scenariusz, w którym firmy muszą liczyć się z ograniczeniami w poborze mocy. Jednakże zagrożenie nie wynika z braków węgla, ale z sytuacji systemu elektroenergetycznego – tłumaczy Wiech.
– Możliwe, że przedsiębiorcy zmierzą się z deficytami w zakresie dostaw surowców energetycznych, choć pod kątem surowców jesteśmy lepiej zabezpieczeni niż duża część Unii Europejskiej – dodaje.
Zamrożenie cen energii
Zapowiedź zamrożenia cen energii przez rząd PiS to niekoniecznie tylko i wyłącznie chęć pomocy socjalnej. Może za tym stać drugie dno – ryzyko przeciążenia sieci i ryzyko blackoutów i chęć ich uniknięcia.
W takim scenariuszu zachęcanie, a nie jak w innych krajach ustawowe nakazywanie oszczędzania energii, może nieść pozytywny efekt dla całej sieci energetycznej.
– Plan mrożenia cen do określonej wysokości zużycia przedstawia sensowny mechanizm zachęcający do oszczędzania energii. A tego bardzo nam teraz potrzeba – podkreśla ekspert rynku energetyki.
– Chciałbym, żeby cała scena polityczna zaapelowała o takie oszczędności, bo ten zasób energii, który w ten sposób pozostanie do wykorzystania, będzie mógł zostać zużyty np. przez przemysł – podsumowuje zastępca redaktora naczelnego Defence24.pl Jakub Wiech.