Nieoficjalnie: Danina Sasina trafia na śmietnik. Nie będzie nowego podatku
- RMF FM donosi, że rząd porzucił pomysł wprowadzenia podatku Sasina
- Ministrowie mieli uznać, że problemy rozwiążą dwie ustawy, które zamrażają ceny prądu dla gospodarstw domowych i podmiotów wrażliwych
- Niewykluczone, że w przyszłości pojawi się nowa należność, ale tylko od spółek energetycznych
Podatku Sasina nie będzie. Dwie ustawy rozwiążą problem?
Podatek Sasina trafia do kosza – donosi Krzysztof Berenda, dziennikarz RMF FM. Dlaczego rząd nagle porzucił pomysł, który wychwalał minister aktywów państwowych?
Jak wskazuje rozgłośnia, rząd rezygnuje z podatku Sasina, ponieważ tego typu danina nie jest już potrzebna. Należność miała bowiem sprawić, że spółki energetyczne zostaną pozbawione części zysku. Jednak ten sam efekt uda się uzyskać dzięki dwóm projektom ustaw.
Pierwszą z nich jest ustawa o częściowym zamrożeniu cen prądu dla gospodarstw domowych. Jak już informowaliśmy w INNPoland.pl, rząd chce wprowadzić limit do 2000 kWh, do 2600 kWh – jeśli gospodarstwo domowe zamieszkuje osoba z niepełnosprawnościami oraz do 3000 kWh – dla gospodarstw domowych z Kartą Dużej Rodziny i rolników.
Zaledwie wczoraj szczegóły tego rozwiązania ujawnił premier Mateusz Morawiecki. Gospodarstwa domowe, które przekroczą ustalone limity, będą miały zagwarantowaną cenę na poziomie 693 zł/MWh.
Druga ustawa zakłada zamrożenie cen dla podmiotów wrażliwych – wśród nich znajdą się m.in. szpitale, szkoły, przedszkola czy żłobki oraz mikro–, małe i średnie przedsiębiorstwa. Dla nich ceny mają nie przekraczać 785 zł/MWh.
Polska może pójść tropem KE
Jak wskazuje RMF FM, te dwa systemowe są zdaniem ministrów wystarczające i nie trzeba narzucać wysokiego podatku na dobrze zarabiające firmy. Jednak nie wszystko jeszcze stracone.
Niewykluczone, że podatek wróci, ale w znacznie bardziej okrojonej formie. Być może rząd zdecyduje się na projekt ograniczenia marż, ale wyłącznie spółek energetycznych.
Podobną propozycję zaprezentowała we wrześniu Komisja Europejska (KE). Tzw. windfall tax w wysokości 33 proc. miałyby płacić spółki energetyczne, pod warunkiem że ich zyski są o co najmniej 20 proc. wyższe od tych z lat 2019-2020.
Drakoński podatek, który wywołał zamieszanie na giełdzie
Minister aktywów państwowych Jacek Sasin ogłosił zamiar wprowadzenia nowego podatku pod koniec września. Jak tłumaczył w TVP, stawka miałaby wynosić aż 50 proc.
Sasin chciał, aby podatek płaciły firmy, których marża zysku brutto za 2022 r. jest większa od ich uśrednionej marży za lata 2018, 2019 i 2021 r. Daniną miały zostać objęte nie tylko spółki Skarbu Państwa (które są pod kontrolą Sasina), lecz także wszystkie firmy zatrudniające powyżej 250 osób.
Resort szacował, że wpływu z podatku będą oscylowały wokół 13,5 mld zł. Środki pozyskane dzięki nowej należności miały być wykorzystane na obniżenie cen energii.
Sama zapowiedź wprowadzenia podatku Sasina wywołała spore spadki na warszawskiej giełdzie. Jak już pisaliśmy w INNPoland, indeks WIG20 zanurkował do poziomu, który ostatni raz obserwowaliśmy tuż po wybuchu pandemii COVID-19.
Pomysł wprowadzenia nowej daniny spotkał się z ostrą krytyką. Rada Przedsiębiorczości alarmowała, że podatek wywoła niekontrolowaną falę bankructw. Z badania przeprowadzonego na jej zlecenie wynika, że po wdrożeniu należności ponad połowa firm zatrudniających co najmniej 500 osób rozważy zwolnienia.