Dopiero jesień, a już mamy problem. Wieczorami kupujemy prąd m.in. od Niemców i Czechów

Konrad Bagiński
13 października 2022, 19:01 • 1 minuta czytania
Polska boi się zimy, tymczasem już stosunkowo ciepła jesień bezlitośnie obnaża niedostatki naszego systemu energetycznego. Wieczorami musimy awaryjnie kupować prąd od naszych sąsiadów. Awaryjnie — więc za bardzo wysokie ceny. Co się dzieje z polską energetyką?
W środę znów padł nowy blok elektrowni Jaworzno. Między innymi przez to Polska musiała kupować drogi prąd z zagranicy Albin Marciniak/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Jak pisze BusinessInsider.pl, Polska już teraz ma problemy z utrzymaniem rezerw mocy na bezpiecznym poziomie. Oznacza to, że w kraju produkujemy zbyt mało energii, by wystarczyło jej na nasze własne potrzeby. Niedomagania systemu ujawniają się przede wszystkim wieczorami, w szczytach poboru trwających mniej więcej od godz. 19 do 21.

W środę wieczorem Polska musiała awaryjnie kupować drogą energię od zagranicznych operatorów. Pochodziła ona od naszych sąsiadów. Co takiego zdarzyło się w środę?

Właśnie tego wieczoru bloki energetyczne w kraju zaczęły padać jak muchy. I nie mówimy o starych, wysłużonych siłowniach, ale o w miarę nowych i nowoczesnych blokach. Jak wylicza BI, w środę wieczorem nie działały elektrownie w Kozienicach (Enea, węgiel kamienny), Turowie (PGE, węgiel brunatny), Płocku (Orlen, gaz), Łagiszy (Tauron, węgiel kamienny) i jeden z dwóch najnowszych bloków w Opolu (PGE, węgiel kamienny).

Na dodatek — tradycyjnie, chciałoby się rzec — padł nowy blok elektrowni w Jaworznie. Awarie tego bloku w ostatnich miesiącach trudno zliczyć. Tym razem jako przyczynę niedostępności wpisano "remont awaryjny — odżużlanie i odpopielanie — oberwanie szlaki".

Czyli to samo, co podczas sierpniowej awarii. Wtedy Rafako, czyli firma, która budowała i obsługuje blok, twierdziła, że winne jest złe paliwo. Do kotła miał trafiać węgiel złej jakości. Właściciel bloku, Tauron, zapewniał, że węgiel jest w porządku i zwalał winę na Rafako.

BI dodaje, że w środę wieczorem niedostępny był też blok gazowy w Elektrociepłowni Stalowa Wola, należący do Tauronu i PGNiG Termika. W systemie wpisano, że przyczyną było "zabezpieczenie technologiczne kotła".

Efekt jest taki, że musieliśmy importować bardzo drogą, kupowaną w ramach pilnej interwencji energię z Czech, Słowacji, Niemiec i Litwy. Ponieważ bloki padły po południu, nie dało się już zmniejszyć zapotrzebowania przemysłu na energię. W Polsce działa taki mechanizm, pozwalający na premiowaniu firm, które w okresie zagrożenia na rynku mocy pobierają mniej prądu.

Ratunek w... wietrze

W czwartek takie problemy już nam nie grożą. Dlaczego? Bo zaczęło wiać i mamy dużo taniej energii z wiatraków. Z badań wynika, że gdyby nie energia z lądowej energetyki wiatrowej, nasze rachunki za prąd byłyby drastycznie wyższe. Po odblokowaniu i uruchomieniu nowych inwestycji w farmy wiatrowe polskie rodziny, przemysł i gospodarka mogą zaoszczędzić nawet 14 mld złotych na energii elektrycznej — wynika z analizy przygotowanej przez Instytut Jagielloński.

Analiza Instytutu Jagiellońskiego pokazuje, że produkcja energii elektrycznej z farm wiatrowych na lądzie istotnie przyczynia się do obniżenia średnich hurtowych cen energii elektrycznej w Polsce. Gdyby w 2021 roku Polska nie czerpała w ogóle energii z wiatru, cena energii na rynku spot byłaby wyższa o ok. 163 zł/MWh. W odwrotnym scenariuszu – gdybyśmy zamiast obecnych 7 GW pobierali w 2021 roku 14 GW energii, średnia roczna cena energii na rynku spot byłaby niższa o ok. 57 zł/MWh.

Czy grożą nam wyłączenia prądu zimą?

Zapytaliśmy Jakuba Wiecha, zastępcę redaktora naczelnego Defence24.pl, eksperta rynku energetyki, czy tej zimy grożą nam awarie elektrowni i wyłączenia prądu.

– Tego typu ograniczenia dostaw energii to w zasadzie normalna konsekwencja istnienia urządzenia, jakim jest system elektroenergetyczny. Każde urządzenie jest bowiem awaryjne, a więc zaburzenia dostaw prądu grożą nam cały czas, ale nie w równym stopniu – twierdzi.

Jak dodaje, w nadchodzących miesiącach to ryzyko będzie szczególnie wysokie ze względu na niedostatek mocy w naszym systemie, mamy po prostu zbyt mało elektrowni, oraz potencjalne problemy z importem mocy z innych krajów, które będą miały własne problemy energetyczne i nie będą mogły przyjść nam z pomocą.

– W ubiegłym roku w grudniu mieliśmy poważny problem z systemem – brakło nam mocy do skompletowania rezerwy. Poprosiliśmy o pomoc inne kraje i udało się uniknąć czarnego scenariusza, ale tej zimy sytuacja może być trudna. Jeśli dojdzie do tego awaria w dużej jednostce wytwórczej, a takie też się zdarzają, to sytuacja może być naprawdę bardzo trudna – podkreśla Jakub Wiech.

Czytaj także: https://innpoland.pl/185344,kryzys-energetyczny-odruch-sedesowy-wylaczy-nam-prad