Kaczyński sonduje, ekonomiści liczą. Zmiana 500+ w 800+ zabiłaby budżet
- Czy da się podwyższyć 500+? Ekonomiści wyliczają, że tak
- Ale do jakiego poziomu? 800 zł miesięcznie na dziecko budżet może nie wytrzymać
- Zwiększanie świadczeń to też działanie proinflacyjne
- PiS jest w potrzasku - powinien podnieść wartość wypłat, ale odbije się to na budżecie i gospodarce
Jeszcze niedawno minister rodziny Marlena Maląg zapewniała, że żadnej waloryzacji 500+ nie będzie. Ale już podczas ostatnich wyborczych spotkań Jarosława Kaczyńskiego, pojawiały się zapowiedzi, że coś jednak trzeba z tym zrobić. A 500+ obecnie warte jest 350+. Jak czytamy w "SE", w obozie Zjednoczonej Prawicy jest przekonanie, że należy zwiększyć świadczenie 500+. Decyzja mogłaby zostać ogłoszona przed wyborami w 2023 r.
– Z czymś do wyborów musimy pójść. 500 plus jest warte coraz mniej i trzeba zamienić 500 plus na 800 plus. W rządzie jest to mocno rozważane – powiedział polityk PiS w rozmowie z dziennikiem.
O ile spadła wartość 500+?
Skumulowana inflacja to przez ostatnich siedem lat - od wprowadzenia 500+ - wyniosła nieco ponad 30 proc. I jeśli założymy, że właśnie o tyle spadła realna wartość świadczenia, wynosi ona dziś równowartość wcześniejszych 350 złotych. 500+ wypadałoby więc podnieść. Ale o ile?
500+ jest programem bardzo drogim, kosztuje ponad 40 miliardów złotych rocznie. Gdyby podnieść wypłaty o 30 procent, rodzice dostawaliby 650 złotych na dziecko, a państwo co roku musiałoby wysupłać już 52 miliardy.
A gdyby podnieść je do wspominanych nieoficjalnie 800 złotych? Michał Dybuła, główny ekonomista BNP Paribas Banku Polska, mówi w rozmowie z BusinessInsider.pl, że waloryzacja świadczenia do 800 zł byłaby nadmierna.
— Zwaloryzowane inflacją świadczenie wynosiłby na dziś około 675 zł. Skokowa waloryzacja świadczenia w warunkach bardzo wysokiej inflacji nie jest dobrym pomysłem, gdyż będzie podtrzymywać presję na szybki wzrost cen co najmniej w kilku kolejnych kwartałach, ponieważ większość środków z programu 500 plus jest przeznaczana na bieżącą konsumpcję — wskazuje Michał Dybuła.
Większe wypłaty, większa inflacja
Zwiększenie wypłat pobudzi więc wzrost cen. A przecież 500+ nie jest jedynym dodatkiem obciążającym budżet i zwiększającym podaż pieniądza na rynku. Mamy przecież m.in. tarcze antyinflacyjne, dopłaty do węgla, wakacje kredytowe, 14. emeryturę czy reformy podatkowe z Polskiego Ładu.
Zdaniem Michała Dybuły bardziej zasadna mogłaby być waloryzacja świadczenia 500+ co roku o 2,5 proc., czyli cel inflacyjny NBP – dziś tak przeliczone świadczenie wynosiłoby około 580 zł (czyli byłoby niższe, niż wynikałoby to indeksacji inflacyjnej dającej około 675 zł) - czytamy w BI.
Jego zdaniem dodatkowy deficyt spowodowany podwyższeniem świadczenia 500+ wywołałby bez wątpienia dalszy wzrost rynkowych stóp procentowych, podrażając koszty kredytu również dla sektora prywatnego i pogarszając i tak nie najlepsze perspektywy wzrostu gospodarczego.
Jak działa 500+?
Program "Rodzina 500 plus" działa od kwietnia 2016 roku i od lat jest jednym ze sztandarowych punktów programu Prawa i Sprawiedliwości. Rodziny z dziećmi na utrzymaniu dostają co miesiąc 500 zł na dziecko aż do ukończenia 18. roku życia. Świadczenie wypłacane jest bez względu na dochód - w tej formie program działa od sierpnia 2019 r., wcześniej przyznawane było dopiero na drugie i kolejne dziecko.
Od początku funkcjonowania programu do końca 2021 r. wypłacono rodzinom w Polsce łącznie prawie 177 mld zł. Łącznie z rokiem obecnym rachunek dobije do poziomu ok. 220 miliardów złotych.
Sam prezes PiS Jarosław Kaczyński poruszył ten temat na spotkaniu z wyborcami w Częstochowie, odnosząc się do problemów demograficznych. Przyznał, że 500+ nie zadziałało tak, jak rząd się spodziewał, pod kątem wzrostu dzietności w Polsce.
Z racji, że program jest bardzo kosztowny, a nie działa, jak powinien, dotąd w rządzie raczej sceptycznie patrzono na jego podwyższenie.