PiS i NBP zgotowali nam ten los. Czekają nas trudne miesiące
- Bloomberg ocenia, że polski dług radzi sobie najgorzej na świecie
- Zdaniem ekonomistów rynki już nie wierzą Glapińskiemu i złoty nadal będzie słaby
- Problemy potęguje rząd, który zapowiada ogromne wydatki na przyszły rok
Polskie rentowności rosną. Zapłaci za to każdy z nas
Nad Polską zbierają się czarne chmury. Bloomberg ocenia, że nasz dług radzi sobie najgorszej na świecie. W piątek załamanie na rynku polskich obligacji przybrało jeszcze większe rozmiary. Jak podaje money.pl, rentowności 10-latek atakują już granicę 9 proc. Ich wzrost jest niekorzystny dla dłużników, którymi de facto są podatnicy, ponieważ rośnie koszt spłaty długu.
Poza tym im wyższa rentowność, tym większe ryzyko wykupywania długu. W kontekście obligacji emitowanych przez państwo największym zagrożeniem są problemy z niewypłacalnością.
O sytuacji na rynkach finansowych wspomniał ostatnio premier Mateusz Morawiecki. – W tak trudnych okolicznościach wszelkie niestandardowe działania mogą być dostrzeżone przez rynki i ukarane. Nie mamy w związku z tym planów interwencji o charakterze ekstraordynaryjnym, bo to się może przełożyć na osłabienie waluty i wzrost inflacji – przekonywał w Brukseli.
Jak podkreślił, "będziemy starać się łagodzić nadmierne fluktuacje na rynku poprzez odpowiednie mechanizmy polityki fiskalnej, monetarnej". – Tutaj rola należy do banku centralnego, regulacyjnej i inwestycyjnej. Będziemy robić wszystko, aby ograniczyć deficyt na rachunku bieżącym, na rachunku handlowym – przyznał.
Puste zapewnienia? Złoty nadal będzie słaby
Problemy Polski potęguje pozycja złotego. W ostatnim czasie kurs euro obniżył się do 4,77-4,78 zł. Jednak analitycy Santander Bank Polska wskazują, że jest "względna siła", która wynika rosnących oczekiwań na dynamiczną kontynuację cyklu podwyżek stóp procentowych, wbrew stanowisku prezesa Nardowego Banku Polskiego (NBP) Adama Glapińskiego.
Zdaniem ekspertów ostre podwyżki stóp mają "nikłą szansę na realizację". W rezultacie przewidują, że "notowania złotego mogą dalej pozostawać stabilne", choć "w ograniczony sposób fluktuując w rytm zmian sentymentu na rynkach globalnych". Właśnie dlatego spodziewają się, że złoty dalej będzie słabnąć.
Problemem jest nie tylko "gołębia" postawa Rady Polityki Pieniężnej (RPP). Na niekorzyść złotego będzie działać także rosnące ryzyko kredytowe Polski, które wynika ze znaczącego wzrostu wydatków budżetowych w 2023 r. Dodatkowym powodem jest ryzyko niewypłacenia pieniędzy z unijnego funduszu spójności.
"Te czynniki wraz z dalszymi agresywnymi podwyżkami stóp na rynkach głównych (przede wszystkim w USA), powinny w dalszej części br. wywierać coraz większą presję na złotego" - przekonują ekonomiści Santander Bank Polska.
Rynki już nie wierzą Glapińskiemu
W "Tygodniku ekonomicznym" analitycy zwracają uwagę, że mija kolejny tydzień intensywnej wyprzedaży na krajowym rynku długu. Dlaczego? Ponieważ rynek już nie wierzy w szanse na szybkie opanowanie inflacji, która jest najwyższa od ćwierć wieku. Dane, które napływają z kraju, przeczą bowiem narracji NBP o "płaskowyżu inflacyjnym".
Analitycy zwracają uwagę, że zapewnienia Glapińskiego o "zatrzymaniu" cyklu podwyżek stóp procentowych zostały przez rynek tak naprawdę zignorowane. Jak już pisaliśmy w INNPoland.pl, takie podejście było widać tuż po konferencji szefa NBP.
"Mając w pamięci sytuację sprzed około roku, kiedy RPP najpierw zapewniała, że podwyżki stóp nie nastąpią przed końcem 2021 roku, a ostatecznie musiała zmienić zdanie, rynki ewidentnie zaczęły dyskontować podobny scenariusz w roku bieżącym" - wskazują ekonomiści.
A rząd dosypuje pieniędzy do portfeli Polaków
Jednak winą za obecną sytuację nie można obarczać wyłącznie NBP i RPP. Analitycy tłumaczą, że krajowy dług się umacnia również z powodu zapowiedzi dużych wydatków w przyszłym roku.
Rząd Zjednoczonej Prawicy zamierza dalej wypłacać trzynastą i czternastą emeryturę. Poza tym planuje zamrozić ceny gazu. Choć to ostatnie rozwiązanie jest oczekiwane przez większość społeczeństwa, to może mieć negatywne skutki dla finansów państwa, zwłaszcza w perspektywie długoterminowej.
Jak już informowaliśmy w INNPoland.pl, trzynastki i czternastki nie są finansowane z budżetu. Wypłaty realizują fundusze, nad którymi parlament nie ma kontroli. Jest to nic innego, jak zadłużanie kolejnych pokoleń.
Wszystkie te czynniki sprawiają, że zdaniem ekonomistów nie ma podstaw do odwrócenia trendu rosnących rentowności. Nie pomoże w tym spodziewana podwyżka stóp Europejskiego Banku Centralnego (EBC). Pomóc może kolejne posiedzenie RPP, które odbędzie się dopiero na początku listopada.
Czytaj także: https://innpoland.pl/185977,pieniadze-na-13-i-14-emerytury-pochodza-z-rosnacego-dlugu