Branża zniczy gaśnie. Inflacja uderza w biznes świeczkowy

Paweł Orlikowski
31 października 2022, 17:09 • 1 minuta czytania
Drożejąca parafina, szkło i kartony. Do tego rosnące ceny paliw, prądu i gazu. Niektórzy producenci zniczy już rezygnują. Prezeska ogólnopolskiego stowarzyszenia przekonuje, że branża zmaga się z lekką zadyszką, ale najtrudniejszy będzie przyszły rok.
Producenci zniczy i świec mają spore problemy. W tym roku jeszcze dadzą radę, ale w przyszłym wielu może się zamknąć Fot. Stanislaw Bielski/REPORTER/Sylwester Kluszczyński/naTemat
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

W tym roku w dzień Wszystkich Świętych zapalamy Świeczkę dla Biznesu. W specjalnych artykułach INNPoland przedstawiamy trudną sytuację przedsiębiorców zmagających się z kryzysem.

Inflacja dobija biznes. Jest tylko niewiele przedsiębiorstw, głównie to państwowe monopole, które na kryzysie mogą zarobić. Reszta znajduje się w coraz gorszej kondycji finansowej, bo rosną koszty prowadzenia biznesu – zarówno materiałów, jak i pracowników.

Kosztów nie można w nieskończoność przerzucać na klientów, bo ich portfele też nie są z gumy. Może dojść do sytuacji, że dany produkt czy usługa, by były rentowne, będą tak drogie, że nikt ich nie kupi.

Jeden z producentów zniczy z woj. pomorskiego, który pragnie pozostać anonimowy, opowiada INNPoland.pl o trudach związanych z prowadzeniem tego biznesu.

Znicz jak kostka masła

Producenci zniczy też mają swoje sposoby na zredukowanie rosnących kosztów. Takie ruchy w obecnym kryzysie dostrzegamy w wielu miejscach – również w sklepach z żywnością. 

– Jest jak z masłem – nie dość, że za kostkę masła płacimy więcej, to ta sama kostka często jest mniejsza. Gdy przed wysoką inflacją jej gramatura wynosiła zwykle 200 g, tak teraz często jest to na przykład 175 g – tłumaczy nam producent.

– Tak samo jest w branży zniczarskiej. Na oko wkład do znicza jest tej samej wielkości, ale realną gramaturę ma niższą. Będzie palił się krócej, ale można utrzymać dzięki temu niższe ceny – dodaje.

Prawdą jest, że gdyby nie taki ruch, wiele firm już by upadło. Sam robi wszystko co może, by zachować jakość sprzed kryzysu. Dlatego też poszukał dodatkowego zajęcia. Od bladego świtu do popołudnia zajmuje się wycinką drzew na opał. Później szybki obiad i do późnego wieczora praca przy zniczach. 

– Wycieńczenie jest tak duże, że szczególnie teraz, w okresie przed 1 listopada, do domu wracam wziąć prysznic i pójść spać. Od rana powtórka. Nie ma mnie dla nikogo, bo dla siebie nie mam czasu – mówi.

– Zaniedbuję najbliższych, ale nie chcę zamykać firmy. Postaram się wynagrodzić moją nieobecność, gdy minie to szaleństwo – podsumowuje rozmowę z nami producent zniczy z Pomorza. 

Głos stowarzyszenia 

O kondycję branży zapytaliśmy także Joannę Karpetę, prezeskę Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Producentów Świec i Zniczy. Jak twierdzi, za wcześnie, by mówić o wielkich problemach branży, ale przyszły rok może być naprawdę bardzo trudny.

– Trochę mnie zmartwiła informacja o tym, że mniejsi producenci rozważają zamknięcie biznesu. Parafina oczywiście poszła do góry, ale od początku roku to wzrost o 30 proc. Dużo większe wzrosty dotyczą szkła, również innych opakowań, jak plastiku czy kartoników – tłumaczy w rozmowie z INNPoland.pl Joanna Karpeta. 

Jak dodaje, producenci zniczy z reguły produkcję na 1 listopada zaczynają już na początku roku. Więc wzrosty kosztów rozłożyły się na cały rok. 

– Jeśli mówimy o większych firmach, to one swoje kontrakty mają podpisane na początku roku, w międzyczasie dochodziło do renegocjacji, bo ceny w trakcie roku, szczególnie w połowie, poszły w górę, ale ceny na rok są uśrednione – zapewnia przedstawicielka branży. 

– Tak naprawdę nie wiadomo, jakie będzie następne 12 miesięcy. Sama cena parafiny zaczyna nieco spadać, ale szkło na pewno będzie jeszcze drożało. A do tego wzrosty cen energii – prądu i gazu. Dlatego przyszły rok to jest jedna wielka niewiadoma – mówi nam Joanna Karpeta. 

Zdaniem prezeski stowarzyszenia producentów zniczy, teraz jeszcze nie jest ten czas, by rozmawiać, czy producenci się zamkną, czy nie. Może się tak okazać po nowym roku, gdy wszystko podliczą.

Odroczony termin płatność 

Nasz rozmówca – producent zniczy – wskazał, że jednym z największych problemów dla mniejszych firm obecnie jest to, że dostawcy parafiny wymagają płatności z góry. Nie dość, że ta jest droższa, to trzeba za nią zapłacić jeszcze przed upłynnieniem towaru.

– Przed kryzysem branie parafiny "na kredyt" było normalnym zjawiskiem. Sprzedawaliśmy znicze i wtedy regulowaliśmy fakturę. Teraz muszę mieć pieniądze w gotówce i zapłacić za zamówienie z góry, a nie wiem, ile ostatecznie zniczy sprzedam i czy zejdzie mi cała produkcja – mówi nam producent zniczy.

Joanny Karpeta, prezeska Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Świec i Zniczy była nieco zdziwiona, że gdzieś zachodzi takie zjawisko. Zapewnia jednak, że wszystko zależy od kondycji firmy. Oczywiste jest, że jeśli to duża firma, która ma podpisany kontrakt z sieciami handlowymi, łatwiej jej odroczyć płatność i to nawet do 45 dni, a skrajnie i do 60. 

Dla mniejszych stosuje się 14- lub 21-dniowe odroczenia. Jeśli ktoś ma problem z płynnością, bez uregulowania poprzedniej faktury, nie zrealizuje nowego zamówienia.

– Poza parafiną, drożeje po prostu wszystko i w każdym biznesie jest trudno, nie tylko przy produkcji zniczy. Obecnie, by w ogóle zarabiać, trzeba podnieść ceny zniczy o około 30 proc. Tylko dlatego, że cały ten wzrost był kumulowany od początku roku. Dlatego też dużo gorzej może być w przyszłym roku – dodaje Joanna Karpeta.

2023 rokiem próby

Jej zdaniem, obecnie każda branża dostaje lekkiej zadyszki. – Każdy w jakiejś mierze ma obniżone obroty. Poza inflacją, jest jeszcze zamieszanie z Polski Ładem, za chwilę będzie też wzrost płacy minimalnej, a wielu producentów zniczy, szczególnie w najgorętszym okresie zatrudnia nawet 200 osób przy produkcji – podkreśla.

Jak tłumaczy, dla branży wszystko tak naprawdę się rozwiąże po 1 listopada, bo tak naprawdę to wtedy dopiero producenci zobaczą, ile w ogóle zniczy sprzedali. I czy to w ogóle ma sens, czy nie. A tak naprawdę grudzień i początek przyszłego roku będzie już prawdziwym papierkiem lakmusowym dla branży.

Koniec końców – w każdym biznesie zwiększone koszty jego prowadzenia trzeba będzie przerzucić na klientów. A o ile trudno wyobrazić sobie życie bez podstawowych produktów do życia, o tyle te mniej potrzebne, jak choćby znicze, mogą schodzić na dalszy plan. A wtedy zadyszka może zamienić się w bezdech i powolną śmierć biznesu.

Czytaj także: https://innpoland.pl/186379,1000-minus-na-wszystkich-swietych