Polski handel leży. Małe sklepy padają tysiącami, sytuacja się pogarsza
- Dziś w Polsce działa łącznie 372,1 tys. sklepów
- W ciągu roku ich liczba zmniejszyła się o 4 tysiące, kolejne ponad 9,5 tysiąca zawiesiło działalność
- Upadają przede wszystkim małe spożywczaki
- W branży handlowej spada liczba promocji
Liczba sklepów w Polsce spada od lat, jeszcze w 2008 r. było ich ok. 460 tys., teraz to już niemal 90 tys. mniej – wynika z najnowszych danych wywiadowni Dun & Bradstreet, przygotowanych specjalnie dla "Rzeczpospolitej". Tak szybkiego spadku, jak w ostatnich miesiącach dawno jednak nie było. W ciągu roku zniknęło z rynku 4 tysiące sklepów.
Najgorzej mają się małe sklepy ogólnospożywcze. Jak pisze dziennik, w zeszłym roku w Polsce zawiesiło działalność ponad 9500 sklepów. To o 72 proc. więcej niż przed rokiem. Najwięcej zniknęło spożywczaków, przybyło za to nieco kwiaciarni, sklepów sportowych i medycznych.
"Rz" pisze, że w przypadku handlu spożywczego warunki konkurencji narzucają duże sieci, zwłaszcza dyskontowe, które mimo niesłychanie trudnych warunków wciąż się rozwijają. Lidl podaje, że nadal uruchamia po kilkadziesiąt sklepów rocznie, Biedronka tylko w końcówce grudnia otworzyła ich 24.
Dziś w Polsce działa łącznie 372,1 tys. sklepów.
Sklepy zaczynają oszczędzać na promocjach
Handel zaciska pasa. Już przed wyjątkowo drogimi świętami Bożego Narodzenia 2022 aż 70 proc. Polaków deklarowało chęć kupowania produktów w promocyjnych cenach. Jednak jak wynika z badania UCE Research i Hiper–Com Poland.pl, atrakcyjnych ofert było mniej.
Jedynie dyskonty w gorącym okresie świątecznym zwiększyły liczbę ofert promocyjnych aż o 50 proc. Z kolei w drogeriach wzrost oscylował wokół 20 proc.
Jeśli pominiemy te dwa wyjątki, ogólny spadek liczby promocji wyniósłby ponad 6 proc. Na tym tle wyróżniałyby się wówczas sklepy z elektroniką, które w takim założeniu zmniejszyły liczbę atrakcyjnych ofert aż o 24 proc.
Polacy zaciskają pasa
Klienci zaczynają oszczędzać głównie na żywności i ubraniach i decydują się na zakup produktów niższej jakości. To wyzwanie dla branży handlowej.
W takich warunkach sklepy podobnie jak klienci szukają oszczędności. – Sieci walczą o przetrwanie w kwestii promocji i zwyczajnie oszczędzają. Z jednej strony chcą i muszą je robić, ale z drugiej strony coraz mniej ich stać na dobre oferty, przez inflację również muszą szukać oszczędności – tłumaczy Julita Pryzmont, ekspert z agencji badawczo-analitycznej Hiper–Com Poland.
Klient może sprawdzić, jaka była najniższa cena produktu
Poza spowolnieniem handel musi przystosować się także do zmian, które weszły w życie wraz z początkiem 2023 r. Jak już informowaliśmy w INNPoland.pl, chodzi o dyrektywę unijną Omnibus.
Przepisy wskazują, że zmienią się zasady uwidaczniania cen. Poza informacją o cenie i cenie jednostkowej na metce czy cenniku ma pojawić się informacją o obniżonej cenie produktu. To niejedyny obowiązek, który spoczywa na sprzedawcach – od 2023 r. muszą także informować o najniższej cenie produktu w okresie 30 dni od wprowadzenia promocji.
I jak się okazuje, nie wszystkie marki odpowiednio przygotowały się na zmianę przepisów. Po internecie krąży zdjęcie ze strony internetowej jednego ze sklepów, który przekonuje, że cena produktu została obniżona z 599 zł na 279 zł. Tymczasem najniższa cena w okresie 30 dni przed wprowadzeniem obniżki to... 237 zł.
Czytaj także: https://innpoland.pl/189001,nowe-zasady-uwidaczniania-cen-rozporzadzenie-weszlo-w-zycie