Partnerzy Obajtka podnieśli cenę ropy. Sprawdzamy, czy paliwo w Polsce zdrożeje
- Saudi Aramco zaskoczyło cały świat podwyżką cen ropy
- Polska ściąga od Saudyjczyków nawet ponad 300 tysięcy baryłek dziennie.
- Podwyżka nie powinna mieć wpływu na ceny paliw na polskich stacjach benzynowych
Podwyżka cen ropy przez Arabię Saudyjską odbiła się szerokim echem na całym świecie, również w Polsce. Przede wszystkim była olbrzymim zaskoczeniem, analitycy spodziewali się raczej obniżki. Dla nas z kolei ważny jest fakt, że ściągamy od Saudyjczyków nawet ponad 300 tysięcy baryłek dziennie.
Każde wahanie ceny ropy od Saudi Aramco może mieć więc wpływ na ceny paliw na stacjach. Ale obecna podwyżka przejdzie raczej niezauważona – tak prognozuje Grzegorz Maziak, redaktor naczelny serwisu e-petrol.pl.
– Wydaje mi się, że bezpośredniego przełożenia nie będzie. Faktycznie kupujemy teraz sporo ropy od Saudyjczyków, ale wahania cenowe mogą wpłynąć raczej na poziom marży Orlenu niż na ceny na stacjach. Trzeba pamiętać, że ceny paliw w Polsce są ustalane w odniesieniu do cen produktów naftowych na innych rynkach europejskich. I jeśli inni producenci, którzy korzystają z różnych gatunków surowca nie będą wyraźnie podnosić cen paliw, to u nas one też nie pójdą w górę – mówi Grzegorz Maziak w rozmowie z INNPoland.pl. Zwraca jednak uwagę na inny czynnik, który oddala nas od obniżek cen paliw. To słaba pozycja złotego.
– Mamy mocny ruch na walucie, jeszcze na początku lutego dolar kosztował 4,28 zł, teraz doszedł do poziomu 4,43, więc tu upatrywałbym źródła problemów, jeśli chodzi o ceny paliw na stacjach. Tradycyjne dwa elementy, którymi krajowi producenci tłumaczą zmiany cen paliw, to notowania paliw na rynkach europejskich i kursy walut. Paliwa w ostatnich 2-3 dniach drożeją, złoty traci na wartości. Ewentualna podwyżka będzie więc skutkiem tych czynników – tłumaczy Maziak.
Czemu Saudowie podnoszą ceny?
Teorii jest kilka. Jedna głosi, że Saudi Aramco chce sprzedawać nieco mniej ropy, bo odbudowuje swoje zapasy. Podwyżka cen spowoduje, że popyt na ropę od Saudi Aramco spadnie, bo rafinerie, które kupują ropę na bieżąco, będą wybierać inną.
A może Saudyjczycy chcą zarabiać więcej? Ta teoria też się broni. Na rynku ropy dzieją się obecnie cuda. Jeszcze niedawno polskie rafinerie bazowały na surowcu z Rosji. To tzw. ropa Ural. Jej pełna nazwa to Russian Export Blend Crude Oil (REBCO). Wydobywana jest na Syberii i w okolicach górskiego łańcucha Uralu, oddzielającego (umownie) Europę od Azji. Stąd jej nazwa.
Dziś jest wyjątkowo tania, bo atak Rosji na Ukrainę sprowokował państwa Zachodu do nałożenia cen maksymalnych na rosyjską ropę transportowaną drogą morską. Nikt nie zapłaci za nią więcej niż 60 dolarów za baryłkę. Rosja może eksportować ropę do niektórych krajów, ale nie może na niej zarabiać.
Kraje Zachodu zrobiły to bardzo sprytnie i małym nakładem kosztów. Otóż zakazały ubezpieczania transportów ropy, za którą zapłacono więcej niż 60 dolarów za baryłkę. A że prawie wszystkie firmy ubezpieczające transport morski są z Europy, zakaz powinien być szczelny. Nikt nie chce narazić się na straty, które byłyby o wiele wyższe niż potencjalny zysk ze "szmuglowania" ruskiej ropy.
Rosja może natomiast nadal eksportować ropę rurociągami. Wymusiły to na UE Węgry, które bez tego surowca zostałyby odcięte od paliw. Rafinerie koncernu MOL na Węgrzech i Słowacji mogą więc być zasilane rosyjską ropą. Nawiasem mówiąc, nie wiemy, czy przypadkiem na stacjach MOL w Polsce nie będzie sprzedawane paliwo wyprodukowane z rosyjskiej ropy.
Ile kosztuje wydobycie?
Trudno jest oszacować, ile kosztuje wydobycie baryłki ropy w Rosji, ale przyjmuje się, że ten koszt rośnie i prawdopodobnie przekracza obecnie poziom 50 dolarów. Rosja może więc zarabiać dosłownie grosze na swojej ropie.
Przy ropie ważny jest nie tylko bezpośredni koszt jej wydobycia, ale i kwestie podatkowe. Jak to wygląda na świecie? Jedną z tańszych jest amerykańska ropa z łupków. USA zadziwiły świat, bo udało im się obniżyć próg rentowności do niewiarygodnie niskiego poziomu 35-40 dolarów za baryłkę. A to uderzyło w innych producentów.
Dość powiedzieć, że progiem rentowności dla europejskiej ropy Brent jest obecnie poziom ok. 78 dolarów, a dla ropy z krajów OPEC – ok. 80 dolarów. Ropa Brent to mieszanka wysysana spod dna Morza Północnego.
Sama nazwa surowca została zaczerpnięta od jednego z gatunków ptaków, które występują niedaleko pierwszej platformy, w której wydobywano tę ropę. To ropa wysokiej jakości, prawdopodobnie najważniejsza dla światowej gospodarki. Jej cena jest wyznacznikiem dla całego rynku ropy.
Mamy też ropę z krajów OPEC, a jest jej przynajmniej kilka rodzajów. Koszt jej wydobycia jest niski, ale próg opłacalności dość wysoki. Oscyluje wokół 80 dolarów. To najlepiej pokazuje, jakim szokiem dla Saudów musiało być ścięcie kosztów wydobycia amerykańskiej ropy z łupków.
W tej chwili cena ropy Brent jest zbliżona do poziomu, na którym Arabia Saudyjska wychodzi na zero z punktu widzenia fiskalnego i jest znacznie niższa niż cena ropy progowej rentowności fiskalnej Rosji. Nie ma więc wątpliwości, że Rosja walczy o obniżenie wydobycia w innych krajach i o wzrost cen. Walczy też o to Arabia Saudyjska. Podniesienie przez nią cen ropy przełożyło się od razu na podwyżkę w USA i ropy Brent.
Baryłka ropy West Texas Intermediate w dostawach na III 2023 kwartał kosztuje już 75,24 dolarów, czyli jakieś 2,5 proc. więcej niż na koniec zeszłego tygodnia. Z kolei cena ropy Brent podskoczyła o prawie 1,5 proc. i kosztuje dziś 82,11 dolara za baryłkę.
Nawiasem mówiąc, West Texas Intermediate, zwana też Texas Light Sweet to najwyższej jakości ropa, nie mająca odpowiednika gdzie indziej. Zawiera bardzo mało siarki i zanieczyszczeń, świetnie nadaje się do produkcji benzyny. To właśnie dzięki niej stan Teksas zawdzięcza swoje bogactwo.
OPEC walczy o pieniądze?
Zresztą już jesienią 2022 roku kraje OPEC+ (ten plus to Rosja) zdecydowały o obniżeniu wydobycia, by podnieść ceny ropy na świecie. Chciały po prostu zarabiać więcej. W tzw. międzyczasie weszły kolejne sankcje na Rosję i plan zaczął się chwiać. Nie bez znaczenia są tu jeszcze Chiny.
Ten gigantyczny kraj ciągle zmaga się z pandemią koronawirusa, w związku z czym jego gospodarka działa na pół gwizdka. A więc nie potrzebuje aż tak dużo ropy, jak przed pandemią. Kiedy się odbije? I czy w ogóle się odbije? Tego nie wiadomo.
Podniesienie cen przez Saudyjczyków może jednak zwiastować, że nastąpi to niedługo – za kilka miesięcy. Nie jest tajemnicą, że w tej branży planuje się na lata, jeśli nie dekady do przodu, a pół roku czy rok to ledwie chwila.
Jak wynika z komunikatów zachodnich maklerów, nie wiadomo też, co stanie się po wprowadzonym obecnie embargo na rosyjskie paliwa. To kwestia najbliższych tygodni. 5 grudnia 2022 r. zaczęło obowiązywać embargo na rosyjską ropę naftową sprowadzaną drogą morską, co stanowi około 2/3 całego importu.
Teraz - 5 lutego 2023 r. - weszły w życie kolejne sankcje, czyli unijne embargo na rafineryjne produkty ropopochodne z Rosji. W tym na olej napędowy.
Sytuacją na polskim rynku paliw to nie zachwiało. Polska Organizacja Przemysłu i Handlu Naftowego (POPiHN) oraz Polska Izba Paliw Płynnych (PIPP) apelują o spokój i rozsądek. "Obecnie nie ma podstaw, by w najbliższych tygodniach spodziewać się poważnych zaburzeń rynkowych czy też gwałtownych wzrostów cen" – czytamy w ich oficjalnym stanowisku.
Czytaj także: https://innpoland.pl/190469,embargo-na-diesla-z-rosji-ile-kosztuje-olej-napedowy