Szykuje się gigantyczny wzrost płacy minimalnej. 6 lat temu tyle wynosiła średnia krajowa
W 2023 roku najniższa krajowa wzrośnie dwa razy. Pierwszy wzrost już za nami (od 1 stycznia do poziomu 3490 zł brutto miesięcznie), drugi jeszcze przed nami (od 1 lipca wyniesie 3600 zł brutto miesięcznie).
To rozwiązanie najpewniej zostanie powtórzone w 2024 roku, a to dlatego, że inflacja nadal będzie utrzymywała się na poziomie powyżej 5 proc. A taki scenariusz – zgodnie z przepisami – zakłada dwukrotną waloryzację płacy minimalnej w ciągu jednego roku.
W Radzie Dialogu Społecznego, w której zasiadają przedstawiciele związków zawodowych, pracodawców i rządu, już ruszyły pierwsze negocjacje – informuje "Fakt". Obrady dotyczą tego, o ile ostatecznie powinna wzorsnąć najniższa krajowa od 2024 r.
Ministerstwo Rodziny przedstawiło "Business Insiderowi" pierwsze kalkulacje, z których wynika, ze najniższa krajowa powinna wzrosnąć do 4246 zł brutto w przyszłym roku.
Zdaniem związkowców, płaca minimalna powinna zostać wyliczona inaczej, tak by uwzględniała jeszcze wzrost PKB. Dlatego, jak twierdzi Norbert Kusiak z OPZZ, płaca minimalna w przyszłym roku powinna wynosić co najmniej 4320,40 zł.
Brutto to nie netto, od 1 lipca br. minimalne wynagrodzenie na rękę wyniesie 2784 zł. Z kolei od 2024 r., jeśli najniższa krajowa wyniesie 4246 zł brutto – na rękę takie osoby dostaną kwotę 3224 zł miesięcznie. Resort rodziny przedstawi swoją propozycję wzrostu najniższej płacy do 15 czerwca.
Najniższa krajowa rośnie skokowo. Niedawno tyle to była średnia krajowa
Dla zobrazowania skokowego wzrostu płacy minimalnej na przestrzeni lat warto posłużyć się danymi. Jak podawał Główny Urząd Statystyczny (GUS) – w 2016 roku średnia krajowa (formalnie przeciętne wynagrodzenie) wynosiła 4047,21 zł brutto miesięcznie, z kolei w 2017 roku było to 4271,51 zł.
W normalnych warunkach, czyli niższej inflacji (bliskiej celu na poziomie 2 proc.), wzrost najniższej krajowej nie musiałby być aż tak duży, a na pewno znaczyłby więcej.
Obecnie tylko napędza inflację jeszcze bardziej, co sprawia, że ta zżera podwyżki, bo spada siła nabywcza pieniądza i choć nominalnie na koncie mamy więcej, realnie możemy pozwolić sobie na mniej.
Eksperci od rynku pracy ostrzegają też, że taki skok płacy minimalnej uderzy w pracodawców – drastyczny wzrost kosztów pracy będzie przekładał się na wzrost cen towarów i usług, czyli znowu – wzrost inflacji.
Ponadto, jeśli pracownik, który dopiero zaczyna swoją karierę, będzie na start otrzymywał tyle, co jeszcze nie dawno długoletni pracownicy, ci drudzy będą wnioskowali o podwyżki. Dalej nakręcała będzie się w ten sposób spirala płacowo-cenowa. To na pewno nie przysłuży się walce z wysoką inflacją oraz nie pomoże w obniżaniu stóp procentowych.