Czy możemy być pierwszymi kosmitami? To bardziej prawdopodobne, niż myślisz

Sebastian Luc-Lepianka
29 lipca 2023, 10:21 • 1 minuta czytania
Przed Kongresem USA David Grush zeznał z powagą, że jego kraj przechowuje szczątki kosmitów i zaawansowaną technologię. Jeśli obcy są bardziej rozwinięci od nas, czemu jeszcze nam nie dali znaku życia? Być może... dopiero muszą się narodzić. Hipoteza "grabby aliens" zadaje inne pytanie: co, jeśli to my jesteśmy za wcześnie?
Gdzie są ci kosmici? A może to my jesteśmy pierwszymi? Fot. naTemat.pl
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

David Grush rozbudził ponownie gorączkę na istoty pozaziemskie. Niby znamy tę śpiewkę z filmów czy komiksów - rząd USA ma kosmitów, czy to w strefie 51, czy ukrytych pod inną teorią spiskową. Ten były oficer wywiadu Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych zeznał pod przysięgą, że jego rząd posiada rozbity, zaawansowany technicznie latający statek z "nieludzkimi szczątkami".

Twierdzi, że ma wiarygodne źródła i dostarczy listę świadków, ale nie mógł odpowiedzieć czy statek widział. Rozsądek podpowiada, że szanowny pan oficer został zwyczajnie oszukany, ale po to są takie spotkania Izby Reprezentantów, by w przejrzysty sposób zanalizować przedstawiony problem.

Niemniej, nasuwa się pytanie: czy kontakt z kosmitami jest w ogóle możliwy?

Paradoks Fermiego

Obce życie jest bardzo prawdopodobne, a jednak ani śladu po nim. Ta sprzeczność nazywana jest paradoksem Fermiego. Odpowiedzi na niego cały czas są poszukiwane.

W 2021 roku takiej próby podjął się Robert Hanson. Z zespołem opublikowali papier, prezentujący teoretyczny model mający przedstawiać okres czasowy rośnięcia cywilizacji i ich ekspansji. Bazując na skromnej liczbie danych i jednym przykładzie rozwiniętej cywilizacji - naszej - udało im wyciągnąć interesujące wnioski. Tylko czy rzeczywiście mogą rozwiązać paradoks?

– Paradoks Fermiego stawia interesujące pytania, ale nie myślę, by zupełnie wykluczał istnienie obcej inteligencji – komentuje dla nas dr. Seth Shostak, astronom z instytutu SETI.

Już w naszym sąsiedztwie księżyc Saturna Tytan wypluwa w kosmos gejzery zawierające w sobie aminokwasy, budulec dla protein. W dodatku, jeśli obcy byliby bardziej zaawansowani, widzielibyśmy ślady po ich działalności, jak tzw. megastruktury - instalacje kolosalnych rozmiarów, jak np. Sfera Dysona służąca do pobierania energii z gwiazd.

– Paradoks stawia ludzkości wyzwanie, czy w ogóle będziemy mogli rozpoznać wskazówki na istnienie innych istot - nasze obecne wysiłki w SETI zakładają, że istoty pozaziemskie mają technologię podobną do naszej – dodaje.

Wedle modelu Hansona, który wyszedł z innego założenia niż badacze z SETI, są trzy opcje.

Jak dokonano takich obliczeń? Hanson bazuje na jedynym dostępnym przykładzie gatunku ludzkiego i Ziemi. Historia życia na Błękitnej Planecie pokazuje, że ewolucja a) potrzebuje czasu oraz b) pokonania pewnych kluczowych punktów, które umożliwiły powstanie inteligentnego gatunku i budowę cywilizacji.

Wysokie progi

Nazywa te niezbędne kroki "hard steps", co można przetłumaczyć jako "wysokie stopnie" czy "wysokie progi". Artykuł zakłada, że cywilizacja musi pokonać ich kilka, aby osiągnąć stan pozwalający wynieść inteligentny gatunek w kosmos. W swojej hipotezie zostawia sobie też miejsce na ujęcie różnych warunków życia na niezliczonych planetach, tak więc liczba potrzebnych progów jest zmienna. Im mniej stoi ich na drodze ewolucji, tym szybciej może wyrosnąć kosmiczny zdobywca. I odwrotnie. 

Dla przyjęcia średniej naukowcy przypisali ludziom pokonanie 6 stopni w skali 1-8. Wykonywano też obliczenia w innych skalach, do 12 albo i 50. Wśród naszych stopni wymieniali powstanie m.in. eukariontów, organizmów wielokomórkowych, reprodukcji seksualnej, dużego mózgu, powstanie wczesnej cywilizacji i powstanie technologicznej cywilizacji.

Progi nie są sobie równe. Niektóre mogą być łatwiejsze do pokonania w pewnych warunkach, ale czasochłonne, inne trudne, ale szybkie. Model jest dość uproszczony na potrzeby hipotezy. 

Dla przykładu, około dwóch miliardów lat temu pojawił się proces fotosyntezy, życie rozkwitło 400 milionów lat później. Okres antropocenu jest ledwie mignięciem na skali czasu ludzkości - rewolucja przemysłowa zaczęła się około 1800 roku, podczas gdy nasi przodkowie chodzili po świecie już 6 milionów lat temu.

Data ważności planety

Drugim podstawowym założeniem modelu teoretycznego jest ustalenie, jak długo planeta nada się do podtrzymywania życia. Wedle obliczeń badaczy, Ziemia pociągnie jeszcze miliard lat, nim stanie się zbyt niegościnna. Optymistycznie zakładając, że procesu sami nie przyspieszymy. 

Deadline wyznacza Słońce, które w tym czasie zdąży się rozjaśnić i wyparuje wodę na planecie. Daje to okno 5 miliardów lat (Ziemia ma obliczony wiek na około 4,54 miliardów lat), aby mogło zaistnieć życie.

Wiemy jednak, że planety nadające się do zamieszkania nie muszą być kopiami naszego domu. Trwa cały czas debata o możliwość życia na globach krążących wokół gwiazd typu M, czyli Czerwonych Karłów, których żywotność przekracza Słońce o tysiące razy. Są też najliczniejsze na niebie. 

Na ich orbicie czas na wzrost cywilizacji może wynosić tryliony lat. To, co budzi wątpliwości to fakt, że ze względu na słabszy blask czerwonej gwiazdy, planeta musi być blisko. Więc być może zostanie usmażona przez wybuch słoneczny bądź uwięziona w orbicie synchronicznej (stale zwrócona jedną stroną do gwiazdy), co dla życia może być niedogodne. 

Niemniej może to oznaczać, że nawet czystą szansą, miliardy lat po nas życie pozaziemskie zacznie wyrastać jak grzyby po deszczu.

Niestety proponowany model nie daje im szans na przetrwanie.

Chwytający kosmici

Szczyt formowania się gwiazd przypada na 20 miliardów lat temu. Na podstawie dotychczasowych danych pojawia się możliwość, że jesteśmy w kosmosie za wcześnie, by spotkać sąsiadów.

Inaczej mielibyśmy widoczne ślady ich działalności albo bez słowa zajęliby Układ Słoneczny, dzięki zaawansowanej technologii nie pozwalając nam na wyjście poza jedną planetę. Taką cywilizację określono mianem "grabby aliens", czyli "chwytających kosmitów".

Jej dokładna definicja brzmi: cywilizacja poszerzająca objętość swoich terytoriów ze stałą prędkością; wyraźnie zmienia obszary pod swoją kontrolą; zrodziła się z uwzględnieniem wyżej opisanych założeń; nie umiera, o ile nie zostanie unicestwiona przez inną "chwytającą cywilizację".

Życie ma to do siebie, że lubi się rozprzestrzeniać. Wystarczy popatrzeć po różnych niszach środowiskowych albo na historię gatunków inwazyjnych. Tak samo homo sapiens, którzy doprowadzili do wyginięcia innych ludzkich kuzynów. Mając to w perspektywie, zespół Hansona znów wziął nas za średnią.

Według obliczeń, po pewnym czasie "chwytająca" cywilizacja zajmuje tereny z prędkością zbliżającą się do prędkości światła. Więc jeśli taki typ życia byłby normą, już byśmy ich widzieli i nasza planeta np. znalazłaby się na drodze kosmicznej autostrady. Takich obcych określono w dokumencie jako "głośni kosmici", którzy są jak hałaśliwi sąsiedzi - za aktywni, by dało się ich nie zauważyć.

Nikt jednak nie uczynił z nas rezerwatu, nie widać też żadnych kosmicznych górników zmierzających w naszą stronę, nawet powolnie. Według modelu jeżeli są tacy jak my, to podpadają pod kategorię "cichych kosmitów", których nie da się wykryć.

Wniosek? Jeszcze głośnych obcych, czyli "chwytających", zwyczajnie nie ma. Za to my mamy szansę większą od zera, aby się nimi stać.

Symulacja podboju kosmosu

Powyższe dane pozwoliły zespołowi tworzyć diagramy ujmujące różne zmienne w obliczeniach. Wprowadzając je do komputera i przeprowadzając symulację rozwoju cywilizacji, naukowcom udało się zebrać interesujące wnioski.

Trójwymiarowa sfera wypełnia się w czasie powoli rozrastającymi się kolorowymi bąblami, symulującymi rozrost różnych cywilizacji. Zgodnie z teorią "chwytających kosmitów" ci, co wystartowali wcześniej, mają więcej szans na zajęcie galaktyk niż młodsi gracze. Obcy na samym końcu ogona kosmicznych podbojów nie mają szans, zostają ograniczeni do swojego najbliższego podwórka. Bądź wchłonięci.

Z uwzględnieniem metody "wysokich stopni" widać też, że wśród inteligentnych cywilizacji tylko jedna na tysiąc staje się zdolna do podróży w kosmos.

Ciekawe wyniki pojawiają się, gdy zatrzymać symulację na naszej linii czasowej. Widzimy wtedy, że kolonizacja już trwa i mniej więcej połowa wszechświata jest zamieszkana. Patrząc na trójwymiarową wizualizację, daje nam to okres około 500 milionów lat, nim nasze kosmiczne granice zetkną się z cudzymi. Jak bardzo jest to realistyczne? – Jest dla mnie nieco dziwne założenie, że dużo kosmicznych gatunków gdzieś tam będzie chciało "podbijać" wszechświat i że połowa uniwersum już jest pod kontrolą "chwytających kosmitów" – mówi dla INNPoland Anton Petrov, były astrobiolog z uniwersytetu McGill. Prowadzi astrofizyczny kanał na YouTube.

– To może pasować, jeśli gramy w kosmiczną grę wideo, gdzie taki jest cel, ale na ile mi wiadomo, nawet my ludzie skupiamy się nie tylko na podboju. Imperializm i grabież się zdarzały, ale były do tego fundamentalne powody, jak zasoby, prestiż i religia, które są same w sobie bardzo antropomorficzne i stosowanie ich do wielości obcych jest zbytnim uproszczeniem – dodaje Anton.

A czemu nie uznać, że jesteśmy rzeczywiście pierwsi wśród pierwszych i wszystko jest do wzięcia? Otóż naukowcy nieszczególnie lubią sięgać po taką perspektywę. Chociażby z powodu zasady kopernikańskiej, która zakłada, że położenie Ziemi nie jest w żaden sposób uprzywilejowane, a my nie zajmujemy żadnego wyjątkowego miejsca w kosmosie. 

Zgaduj zgadula

Oczywiście cały ten model trzyma się kupy jedynie, gdy uznamy jego założenia za prawdziwe. Jak wiele prób rozwiązania paradoksu Fermiego, wersja Hansona operuje antropocentrycznie i upraszcza skomplikowane zagadnienia.

Kilka założeń naprawdę jest sensownych, np. ludzie ewoluowali, gdy uniwersum było spokojniejsze i bardziej gościnne dla życia, ale wiele naprawdę nie ma - czemu są tylko głośni i cisi kosmici? Wiele rzeczy w życiu zwykle jest na spektrum pomiędzy ekstremami – wyjaśnia mi Anton. – Mimo wszystko są to interesujące obliczenia. Jak daleko ci hipotetyczni obcy mogliby sięgnąć, gdyby zachcieli podbić uniwersum? Tylko nie przybliża nas to do rozwiązania paradoksu Fermiego – podsumowuje astrobiolog.

Dużo pewniejsze modele teoretyczne powstaną dopiero, kiedy znajdziemy dowody na istnienie innego życia niż nasze.

A co, gdy już się spotkamy?

Co zrobimy, gdy wreszcie zetkniemy się kosmicznymi płotkami z sąsiadem? Na przeszkodzie może się pojawić zjawisko "paradoksu percepcji", czyli rozbieżność w postrzeganiu rzeczywistości. Być może kosmici nawet nie posiadają świadomości, z którą możemy się porozumieć!

Czytaj także: https://innpoland.pl/194702,wywiad-z-peterem-wattsem-pisarz-opowiada-o-ai-i-swiadomosci

Ten fascynujący pomysł wysnuł Peter Watts, jeden z moich ulubionych pisarzy. Zaproponował zaskakującą hipotezę o funkcji świadomości, która wstrząsnęła naukowym światem neurobiologów. Od przypadkowego pomysłu do autorytetu w dziedzinie! Ja miałem przyjemność z nim rozmawiać o AI i funkcjonowaniu mózgu człowieka.

Tymczasem naukowcy próbują zmierzyć się i z tym paradoksem. Aby sprawdzić gotowość naszych ekspertów i instytucji na pozaziemski kontakt, 24 maja br. zainicjowano symulację takiego zdarzenia. Możecie przekonać się o tym sami i dołączyć do akcji SETI.

Społeczność na Discordzie zaangażowana w projekt, zauważa, by nie podchodzić do tego jako do zagadki, a prostego komunikatu stworzonego przez obcy umysł. Niektórzy widzą w sygnale muzykę i próbują odpowiedzieć w podobny sposób, tworząc język komunikacji oparty o harmonijne dźwięki.

Próba odszyfrowywania sztucznie wygenerowanego sygnału od istot pozaziemskich trwa, symulacja przyciąga już dziesiątki tysięcy osób zainteresowanych wyzwaniem.

Nie wygląda na to, by czekał nas prawdziwy kontakt. Nawet jeśli pewni naukowcy upatrują się w meteorach spoza galaktyki dzieła rąk odległej cywilizacji... ale kto wie, może David Grush jeszcze nas wszystkich zaskoczy. Na istnienie dowodów jest w końcu szansa większa od zera.

Czytaj także: https://innpoland.pl/194285,wiadomosc-od-obcych-mozesz-pomoc-ja-odczytac