Francja liże rany i liczy koszty. Najwięcej może stracić na turystach, którzy będą omijać kraj
Ostatnie duże protesty połączone z zamieszkami we Francji miały miejsce w 2018 roku. Wtedy był to tzw. protest żółtych kamizelek. Wtedy sieci handlowe oszacowały swoje straty na miliard euro. Powodem były zamknięte sklepy, a był to okres przedświąteczny.
Teraz sytuacja się powtarza. Po ostatnich protestach i zamieszkach straty również oszacowano na miliard euro. Według szefa Francuskiej Federacji Biznesu (Medef) zamieszki we Francji doprowadziły do powszechnego zniszczenia mienia publicznego i prywatnego, w wyniku czego zniszczono i splądrowano 200 sklepów, 250 sklepów tytoniowych i 300 oddziałów banków. Straty oszacowano na 1 miliard euro.
Turystyka oberwie rykoszetem
Jest jednak pewne zastrzeżenie: nie wliczono w nie strat branży turystycznej. A te będą gigantyczne.
– Filmy z burd, które obiegły świat, psują wizerunek Francji – podkreśla przewodniczący Medef Geoffroy Roux de Bézieux w wywiadzie dla dziennika "Le Parisien".
Jak czytamy w "Rzeczpospolitej" klienci odwołują wizyty we francuskich restauracjach i rezerwacje w hotelach. Przedstawiciele branży turystycznej oczekują rekompensaty: zawieszenia spłat państwowych pożyczek i składek ubezpieczeniowych.
Ochrony ze strony policji domagają się zarówno hotele, restauracje i kawiarnie, jak przedstawiciele sklepów. Wiele placówek handlowych zostało obrabowanych, punkty gastronomiczne zniszczono. W Paryżu są hotele, które straciły wszystkie rezerwacje.
"Rz" pisze, że organizacja GHR, zrzeszająca niezależne hotele i restauracje we Francji podnosi, że zagraniczne media pokazują Paryż w ogniu i krwi, co nie oddaje rzeczywistości.
– W szczególności turyści z Azji, którzy są bardzo wyczuleni na sprawy bezpieczeństwa, mogą przesuwać lub anulować swoje podróże – wyjaśnia Franck Trouet, prezes GHR.
Co się dzieje we Francji? Oto bilans zamieszek po śmierci Nahela M.
Protesty rozpoczęły się w dzielnicy Nanterre już kilka godzin po tym, jak funkcjonariusz zastrzelił 17-latka algierskiego pochodzenia. Od minionego wtorku każdej nocy przez Paryż i inne miasta Francji przetaczają się zamieszki.
Z ostatnich danych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Francji wynika, że łącznie aresztowano już 719 osób, a 45 policjantów zostało rannych. Podpalono także 577 samochodów oraz 74 budynki. Setki sklepów zostało splądrowanych, a wiele centrów handlowych zamknęło się, by uniknąć zniszczeń.
Według źródła zaatakowano co najmniej tuzin dużych centrów handlowych, 200 placówek renomowanych sieci handlowych, 250 oddziałów banków oraz liczne sklepy odzieżowe czy fast foody.
O co chodzi w sprawie śmierci 17-latka z Francji?
Z informacji przekazanych przez szefa paryskiej policji Laurenta Nuneza wynika, że nastolatek w trakcie prowadzenia mercedesa odmówił poddania się kontroli drogowej na terenie paryskiego dystryktu Nanterre.
Doszło do policyjnego pościgu, dzięki któremu udało się zatrzymać kierowcę. Gdy ten nie miał gdzie uciec, doszło do kolejnej próby kontroli. W końcu 17-latek algierskiego pochodzenia podjął nową próbę ucieczki. To wtedy policjant użył broni palnej.
Emocje podsyca fakt, że to trzecia już tego typu sytuacja w 2023. W 2022 tego typu zdarzenia odnotowano aż 13 razy, a w 2021 roku dwa razy. Warto podkreślić, że rząd jednoznacznie potępił zdarzenie, a policjant, który oddał strzał, przebywa obecnie w areszcie.