W Polsce nie będzie drugich Czech, nawet z 800 plus. "Cele są nierealistyczne"
- Sejm przegłosował ustawę o 800 plus
- Wysokość świadczenia nie daje szans na lepszą realizację postawionych celów – przyznaje dr Anna Czarczyńska, ekonomistka z Akademii Leona Koźmińskiego
- Ekspertka uważa, że należałoby wprowadzić kryterium dochodowe
- Kryzys demograficzny zabrnął tak daleko, że podwyżka 500 plus go nie zwalczy
800 plus zamiast 500 plus
– Za naszych poprzedników rodziny były pozostawione same sobie – ocenił prezes PiS Jarosław Kaczyński w rozmowie z Interią. Mowa rzecz jasna o flagowym programie "Rodzina 500 plus".
Demografowie, z którymi redakcja INNPoland.pl rozmawiała przy okazji siódmej rocznicy 500 plus, przekonywali, że świadczenie "nie poprawiło wskaźnika dzietności", ponieważ "odpowiada na potrzeby tylko pewnej grupy osób i tylko częściowo".
Świadczą o tym twarde dane. Według Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) w 2022 r. urodziło się w Polsce 305 tys. dzieci. Mniej o 26 tys. niż rok wcześniej i najmniej od zakończenia II wojny światowej.
Jednak PiS ze wspierania rodzin rezygnować nie zamierza i zapowiada otwarcie nowego rozdziału w polityce społecznej. W ubiegły piątek Sejm przegłosował ustawę, która podwyższa kwotę świadczenia o 300 zł. Jednak zdaniem ekspertów również 800 plus nie poprawi sytuacji demograficznej.
– Pierwotnym celem programu "Rodzina 500 plus" było podjęcie wyzwań demograficznych, ograniczenie ubóstwa oraz podniesienie kapitału ludzkiego, czyli inwestycja w rodzinę. Nowa wysokość świadczenia nie zmienia założeń, ale też nie daje szans na lepszą realizację postawionych celów. Program nie zwiększył dzietności ani nie zatrzymał trendu spadkowego liczby urodzeń – tłumaczy INNPoland.pl dr Anna Czarczyńska, ekonomistka z Akademii Leona Koźmińskiego.
300 zł więcej nie zrekompensuje wszystkiego
Same początki 500 plus były dość obiecujące, bo na chwilę dzietność wzrosła. Jednak ekspertka zwraca uwagę, że już rok później "zaczęła dramatycznie spadać". Rozdawanie pieniędzy to bowiem nie wszystko.
– Decyzja o posiadaniu dziecka zależy bowiem od stabilności zatrudnienia, dostępności mieszkań oraz bezpieczeństwa i jakości usług publicznych, a tych braków nawet zwaloryzowane świadczenie nie rekompensuje. Liczba dzieci zmniejszyła się o niemal pół miliona, a, co gorsze, jeszcze bardziej spadła liczba osób młodych, czyli potencjalnych rodziców. Trzeba też zwrócić uwagę na zmiany kulturowe, które nie sprzyjają tradycyjnemu modelowi rodziny – podkreśla dr Czarczyńska.
Biednym nie pomoże, bogaci nie potrzebują
Politycy PiS nieustannie zwracają uwagę, że 500 plus pomogło w walce z ubóstwem wśród dzieci, ale nie popierają tych stwierdzeń twardymi danymi. Nasza rozmówczyni faktycznie potwierdza, że udało się ograniczyć skrajne ubóstwo w wieku 0–17 lat, ale "ten trend wyhamował w 2020 r. ze względu na inflację i brak waloryzacji".
– Podwyżka świadczenia do 800 zł na dzień dzisiejszy przywraca jego siłę nabywczą z 2016 r., ale jednocześnie generuje impuls inflacyjny na poziomie 0,5-0,7 pp. – wylicza specjalistka. Jej zdaniem podwyżka aż o 60 proc. jest "znacząca" i "ten nowy poziom świadczenia jest dziś najwyższy w Europie".
Jednak główni zainteresowani – rodzice i opiekunowie – mogą tego nie odczuć. I to bez względu na to, ile zarabiają.
– Przy tak wysokiej inflacji nie oznacza ona jednak [waloryzacja – przyp. red.] lepszego poziomu życia rodzin o niskich dochodach, natomiast dla rodzin o wysokich dochodach jest nieistotna. Podstawowe produkty żywnościowe zdrożały w tym czasie nawet o kilkaset procent, a to właśnie wydatki na jedzenie najbardziej drenują budżety biednych wielodzietnych rodzin. Dopiero gdy zaspokoimy potrzeby podstawowe i przejdziemy do kategorii wydatków na odzież, zajęcia dodatkowe oraz rekreację, możemy zauważyć znaczący wzrost popytu, ale nie dotyczy to już, chociażby prywatnej opieki zdrowotnej, która nawet przy wyższej kwocie świadczenia pozostaje poza zasięgiem – przekonuje dr Czarczyńska.
Ekonomistka zwraca uwagę, że w takiej sytuacji "rodziny o rzeczywiście niskich dochodach wciąż spadają poza granicę ubóstwa". A to przecież drugi najważniejszy cel, który ma przyświecać polityce demograficznej PiS w nowej–starej odsłonie.
– Inflacja "ucieka" szybciej niż rośnie świadczenie, a rodziny bardziej zamożne więcej inwestują w dobra trwałe, wypoczynek i rozrywkę – zaznacza nasza rozmówczyni.
Waloryzacja tak, ale z kryterium dochodowym
Mimo tych wszystkich aspektów w czasach, gdy 500 plus popiera niemal trzy czwarte Polaków, trudno wyobrazić sobie jego likwidację. Również eksperci nie wyobrażają sobie takiego scenariusza. – Świadczenie, podobnie jak waloryzacja, jest potrzebne – ocenia ekonomistka.
Problem polega na tym, że rząd nie podchodzi do problemu demograficznego w sposób systemowy. Skupia się na pieniądzach, które chce dać wszystkim, ale nie tędy droga.
Dr Czarczyńska jest przekonana, że świadczenie "powinno być ograniczone, jeśli chodzi o zasięg i obwarowane kryteriami dochodowymi". – W ten sposób można by wspierać najbardziej potrzebujące rodziny znacznie niższym kosztem budżetowym – obecnie co roku do gospodarstw najbogatszych trafia ponad dwukrotnie więcej środków z programu niż do gospodarstw najbiedniejszych – podkreśla.
Na antypodach dryfuje jednak Kaczyński, który już rozwiał wszelkie wątpliwości w tej sprawie. – Wiem, że wielu polityków kwestionuje nasze programy społeczne i chciałoby je ograniczać, ja się jednak nie godzę na żadne kryteria, w tym dochodowe – przyznał w rozmowie z Interią, kategorycznie odrzucając pomysł kierowania 800 plus tylko do części społeczeństwa.
Czeski cud demograficzny, polskie "nierealistyczne" cele
Jednak jeśli nie zmienimy podejścia do problemu demograficznego, nie mamy co marzyć o powtórzeniu scenariusza Czech, w których doszło do "cudu demograficznego". Na przełomie wieków nasi południowi sąsiedzi byli na szarym końcu światowych rankingu dzietności, a obecnie są drugim krajem w całej Europie z najwyższą dzietnością.
Jak to zrobili? W 2005 r. Czechy wprowadzili Koncepcję Polityki Rodzinnej, czyli strategię, która pozwoliły na stworzenie dość stabilnych rozwiązań.
Czym różni się od polskiej Strategii Demograficznej 2040? Czesi mocno stawiają na in vitro. Jak donosi "Obserwator Gospodarczy" aż 60 proc. Czeszek po 35. roku życia zachodzi w ciążę przy użyciu tej metody. W Polsce te programy finansują samorządy, a z budżetu państwowego nie idzie nawet złotówka na zabiegi zapłodnienia pozaustrojowego.
Tym, co może dodatkowo wspierać przyrost liczby urodzeń w Czechach, są m.in. najniższe bezrobocie (2,4 proc. – dane Eurostatu za maj 2023 r.) i najniższy poziom ubóstwa w całej Unii Europejskiej (11,8 proc. – dane za czerwiec 2023 r.).
Tymczasem na krajowym podwórku tak kolorowo nie jest. Kryzys demograficzny się pogłębia, a to może stanowić poważne zagrożenie również w innych obszarach np. na rynku pracy. Eksperci grzmią, że – w perspektywie długoterminowej i w warunkach starzejącego się społeczeństwa – na emerytury kolejnych polskich seniorów może nie starczyć "rąk do pracy".
"W 2021 r. w porównaniu do 2011 r. udział populacji w wieku produkcyjnym (mężczyźni w wieku 18–64 lata i kobiety w wieku 18–59 lat) spadł z 64,2 proc. do 59 proc., a udział populacji w wieku poprodukcyjnym (mężczyźni w wieku 65 lat i więcej oraz kobiety w wieku 60 lat i więcej) wzrósł z 17,3 proc. do 22,6 proc." – czytamy w raporcie Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (ZUS) pt. "Cudzoziemcy w polskim systemie ubezpieczeń".
Wyliczenia ZUS–u wskazują, że na jednego emeryta przypada czterech pracujących. Za 20 lat będzie przypadało zaledwie dwóch. Jeden ze scenariuszy, jaki przygotował ZUS, zakłada, że należy ściągnąć do pracy osoby z innych państw. ZUS tłumaczy, że w celu utrzymania "współczynnika obciążenia demograficznego na dotychczasowym poziomie" (39 proc.) do 2030 r. prawie co dziesiąta osoba pracująca w Polsce musiałaby być cudzoziemcem.
– Cele demograficzne są nierealistyczne i, poza chwilowym efektem nowości w 2017 r., nie były i nie są w stanie wyhamować negatywnych trendów dzietności polskiego społeczeństwa. Mogą natomiast stanowić zachętę do osiedlania się dla niesamodzielnych rodzin migranckich – przekonuje dr Czarczyńska.
Od kiedy 800 plus?
Choć waloryzacja 500 plus jeszcze nie weszła w życie, to trudno wyobrazić sobie inny scenariusz. Za przyjęciem projektu w tej sprawie głosowało aż 406 posłów, przeciw było 45 i nikt nie wstrzymał się od głosu.
Zgodnie z uchwaloną przez Sejm nowelizacją, nowa kwota programu będzie obowiązywała od 1 stycznia 2024 r. Jednak jak już informowaliśmy w INNPoland.pl, to wcale nie od pierwszego dnia nowego roku rodzice dostaną wypłaty w zwiększonej kwocie. Pierwsze 800 zł wpadną na konta 29 lutego 2024 r. z wyrównaniem od 1 stycznia 2024 r.