Nie będzie magnesików, panie Areczku. Bohater popularnych memów idzie do sądu

Sebastian Luc-Lepianka
03 sierpnia 2023, 15:50 • 1 minuta czytania
Stanisław Derehajło mówi dość wykorzystywaniu jego wizerunku w celach zarobkowych. Chodzi o słynny mem. Wykorzystywany jest przez producentów magnesów, które można kupić nad morzem.
Stanisław Derehajło będzie walczył o ochronę wizerunku. Fot. Zbyszek Kaczmarek/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Podlaski polityk został w 2021 roku ogłoszony polskim królem memów, obśmiewających stereotypowych pracodawców. Można było spotkać takie określenia jak "Janusz Alfa" czy "typowy ojciec". Sam zainteresowany zaznaczał tylko, że nie podoba mu się wyśmiewanie tuszy i sam pracuje uczciwie, bez wyzysku, jaki jest wyśmiewany na memach z jego podobizną. Teraz będzie walczył z osobami, które na memach z nim zarabiają.


Derehajło idzie do sądu

Jak poinformował "Kurier Poranny", polityk nie udzielił zgody na wykorzystanie jego wizerunku na magnesach, sprzedawanych w nadmorskich kurortach. 

Na grupie facebookowej "Beka z szefów - prawdziwe wyznania pracowników januszexu" użytkownik Kamil Pruski wrzucił zdjęcie nadmorskiego stoiska z magnesami, całe zadedykowane memowi "Panie Areczku" z różnymi wersjami imion i tekstami. Ich treść jest łatwa do przewidzenia, więc mamy memy w stylu "Panie Mikołaju, chciałby pan parę bezpłatnych nadgodzin?". Magnesy sprzedawane są po 8 złotych za sztukę. Takie stanowiska można znaleźć m.in w Mielnie i Gdyni.

"Budy nad polskim morzem rządzą się swoimi prawami, ale tego się nie spodziewałem. Ciekawe czy pan Derehajło może liczyć na tantiemy?" – napisał internauta, autor zdjęcia. Jego fotografia obiega teraz Internet.

Jak się okazuje, nie ma z tego tantiem. "Kurier Poranny" potwierdził, że polityk nigdy nie wyraził zgody na użycie jego wizerunku na magnesach dla turystów. W związku z tym, że twarz samorządowca jest wykorzystywana w celach zarobkowych, sprawa skończy się w sądzie.

Jeden z prawników, z którym skontaktował się "KP" stwierdził, że Stanisław Derehajło jako radny i polityk jest osobą publiczną, ale taki proceder narusza prawa do prywatności. Wyliczono, że produkcja takiego magnesu to koszt ok. 1 zł, a sprzedawane są po 8 zł, że producent czerpie ze sprzedaży wymierne korzyści, nawet po odjęciu podatków i marży. Do tego memy i ich sława zapewniają darmowy marketing.

Część internautów zachwyca się magnesami. "To świetny pomysł!" napisał jeden pod postem "Mordor na Domaniewskiej".

Co Derehajło myśli o memach

– Rozmawiałem z prawnikami i zaczniemy kroki prawne przeciwko producentowi tych magnesów w związku z kradzieżą mego wizerunku. Ktoś przekroczył pewne normy i zarabia na moim wizerunku. Ja się na to nie godzę – powiedział Derehajło w komentarzu dla "KP". 

Trzeba mu przyznać, że dystans do siebie go nie opuścił. Żartobliwie dodał, że producent mógł wybrać lepsze zdjęcia.

To nie pierwszy raz, kiedy Derehajło walczy o swój wizerunek. Chociaż wbrew pozorom, nie chodzi o wszystkie memy.

– Mi to osobiście nie przeszkadza, mam dystans do swojego wyglądu. Zdaje sobie sprawę, że jestem osobą nietuzinkową, obszerną postacią. Ale dlaczego osoby grubsze mają być wyśmiewane i dyskryminowane publicznie? – zauważa Stanisław Derehajło w rozmowie z "Gazetą Współczesną".

Polityk podejmował stanowcze kroki w walce z dyskryminacją osób z nadwagą. Wystosował w 2021 sądowe pismo przeciw obraźliwym memom.

Stanisław Derehajło to były wicemarszałek województwa podlaskiego, a wcześniej również wójt gminy Boćki (woj. podlaskie). Od 2021 roku jest wiceprezesem Porozumienia.

Czytaj także: https://innpoland.pl/196859,andrzej-duda-nie-dostanie-slynnego-lancucha-jest-wart-olbrzymie-pieniadze