Wynoszą nawet masło, nie mają na jedzenie. Tak się kradnie w Polsce
"Gazeta Wyborcza" opublikowała informacje dotyczące skali drobnych kradzieży w Polsce. Rośnie liczba wykroczeń, a sieci marketów niechętnie mówią o temacie przestępstw. Wśród tłumaczeń pojmanych powtarza się, że brakuje im środków na życie, w tym na jedzenie.
Incydent w Sanoku jednym z wielu
Sanok, sierpień. W Bricomarche kobieta próbowała wynieść elektronikę wartę 280 złotych. Kiedy ochrona próbowała ją zatrzymać, wtrącił się jej partner, używając siły wobec pracowników marketu. Para szybko została rozpoznana, a poszkodowany market umieścił informację o zdarzeniu na Facebooku.
Obecnie jest zastąpiona przez inny wpis:
"Sprawami wspomnianych ludzi niech zajmuje się policja i inne służby, jeśli będziecie ciekawi to damy znać, jaki był finał zajścia. Nasz profil nie ma na celu linczowania i szykanowania, ale szokujące jest, jak szybko osoby zostały rozpoznane, mimo zamazania twarzy i specjalnego obniżenia jakości zdjęć. Zostały znalezione, a taki był cel pierwotnego postu" – czytamy na Facebooku sklepu z Sanoka.
Bartłomiej Tarłowski, menedżer ds. rozwoju franczyzy i komunikacji korporacyjnej Grupy Muszkieterów tłumaczy dla "GW", że takie wpisy to wyraz bezsilności właścicieli sklepów w walce ze złodziejami. Okazuje się, że sieci dyskontów nie chcą wiele mówić o tym. Komentarza odmówiła Biedronka zaś Lidl zapewnił, że w ich marketach takie wydarzenia mają charakter jedynie incydentalny.
Jak informowaliśmy już na INNPoland, od stycznia do października 2022 roku dokonano blisko 30 proc. więcej kradzieży w sklepach niż rok wcześniej. Od 2020 roku wzrost ten jest jeszcze bardziej drastyczny, bo wynosi aż 58,8 proc.
Statystyki kradzieży
Z tekstu wynika, że największy problem z kradzieżami mają następujące województwa: dolnośląskie, mazowieckie i śląskie.
Podkarpacie jest wymieniane jako jeden z regionów najmniej dotknięty problemem, ale i tam odnotowano wzrost ogólnej liczby przestępstw. Czytamy, że w pierwszej połowie 2022 roku doszło tam do 323 kradzieży, z wykrywalnością blisko 83 proc. W bieżącym roku było to już 401 kradzieży, a wykrywalność wynosi 90 proc. Informacje potwierdziła dla "GW" Ewelina Wrona z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie.
Co ludzie kradną?
To, co potrzebują lub mogą odsprzedać, aby podreperować domowy budżet. Złodzieje celują w alkohol, drobny sprzęt elektroniczny, perfumy i kosmetyki. Oraz w żywność. Jak informuje "GW" szef firmy ochroniarskiej, ludzie kradną nawet masło, ponieważ opieka socjalna jest niewystarczająca. Wiele ze skradzionych towarów jest odsprzedawanych za jedną trzecią ceny.
Najczęstsze metody kradzieży polegają na ukrywaniu drobnych przedmiotów w kurtkach, torbach na ramieniu albo zawieszonych przy wózku dziecięcym. W przypadku elektroniki zdarza się też zmiana metek z droższej na tańszą. W marketach kuszącą okazją do kradzieży jest oszukiwanie przy kasach samoobsługowych, o czym również pisaliśmy już na INNPoland.
Społeczeństwo ubożeje
Największe wyzwanie w związku z kradzieżami mają mniejsze sklepy, których nie stać na wynajęcie ochroniarza. Właściciel firmy ochroniarskiej tłumaczy, że tacy sklepikarze w obliczu problemu próbują rozwiązać go na własną rękę, ale nie każdy zgłasza przypadek kradzieży na policję.
Czytamy, że wzrost takich zdarzeń jest powiązany ze zjawiskiem zubożenia społeczeństwa. Z pewnością jest to odczuwalne w branży ochroniarskiej. Szef takiej firmy wyjaśnia, że podnosi stawki, aby zapewnić podniesienie płac pracowników, narzucane przez rząd. Kiedy usługi ochroniarzy drożeją, kolejne firmy rezygnują z ich zatrudniania, bo same też muszą gdzieś ciąć koszty.
Przypomnijmy, że w tym roku mieliśmy dwie podwyżki płacy minimalnej. Od 1 stycznia 2023 r. najniższa krajowa opiewa na 3490 zł brutto, a od 1 lipca 2023 r. – na 3600 zł brutto.
W życie wejdzie podwyższenie kwoty, od której kradzież przestaje być wykroczeniem i staje się przestępstwem. Obecnie za przestępstwo odpowiada osoba, która ukradnie rzecz wartą 500 zł. Po zmianach ma to być 800 zł.
Jak argumentował wiceszef resortu sprawiedliwości, "prawo musi się rozwijać", a podwyższenie tego progu wynika ze zwiększenia najniższej krajowej. – To jest dostosowanie do zmian zachodzących w relacjach nabywczych w zakresie minimalnego wynagrodzenia – przekonywał Warchoł.