Polak płaci dwa razy więcej niż Czech. Tak zdzierają z nas polskie koleje

Konrad Bagiński
20 października 2023, 15:10 • 1 minuta czytania
Pociąg ten sam, trasa ta sama, ale cena zupełnie inna. Jeśli chcesz pojechać koleją na przykład do Pragi, nie kupuj biletów w kasie w Polsce. Ani na stronie polskich kolei. Wejdź na stronę czeskiego przewoźnika, a za ten sam bilet zapłacisz nawet dwa razy mniej. Skąd biorą się te kuriozalne różnice?
Czesi sprzedają bilety do Pragi nawet 2 razy taniej, niż nasze PKP Adam Burakowski/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Z Polski bez problemu dojedziemy pociągiem do sześciu stolic krajów europejskich: Pragi, Berlina, Wilna, Wiednia, Bratysławy i Budapesztu. "O ile korzystna liczba kursów do tych miast z pewnością sprzyja wygodnemu podróżowaniu, to niekoniecznie to samo można powiedzieć w przypadku zakupu biletów na te połączenia" – pisze portal Fly4free.pl.


Najlepszym przykładem są ceny biletów do Pragi. Okazuje się, że bilety kupowane w Polsce w kasie, na stronie internetowej bądź aplikacji bywają nawet dwa razy droższe, niż kupowane na stronie czeskiego przewoźnika. Jak to możliwe, że České dráhy sprzedają te same bilety o wiele taniej?

Portal Fly4free opisuje nawet konkretną sytuację. 18 października jeden z jego czytelników znalazł w aplikacji PKP bilet do Pragi. Za podróż w 2 klasie musiałby zapłacić 386 zł. Tego samego dnia i o tej samej godzinie na stronie České dráhy, czeskiego przewoźnika, bilet kosztował 971 koron, co w przeliczeniu wynosiło około 175 zł.

Portal zapytał o tę sytuację Michała Szymajdę, eksperta z serwisu Rynek-Kolejowy.pl. Szymajda podkreśla, że sam kupuje bilety do Pragi na stronie czeskiego przewoźnika. Dodaje, że czeski system sprzedaży jest dynamiczny i działa na takiej samej zasadzie, jak systemy przewoźników lotniczych. Dlatego ceny biletów w Czechach są korzystniejsze.

Ale to nie jest jedyny problem. Jak się okazuje, czasami po wyprzedaniu biletów w cenie promocyjnej, bilety w ogóle znikają ze strony Intercity i można je kupić tylko w kasie. Szymajda określa to jako kuriozum.

Dodaje, że z ceny biletu powinna też zniknąć opłata za przekraczanie granicy.

– To opłata, którą musi uiścić pasażer, wliczona w bilet, która jest doliczana tylko dlatego, że pasażer przejeżdża z jednego kraju do drugiego. Żyjemy w Unii Europejskiej, na granicach nie ma kontroli, nikt nie żąda dodatkowych opłat od kierowców aut czy pasażerów linii lotniczych, tylko dlatego, że przekraczają granice. Zniesienie tej dopłaty to prosta droga do zwiększenia popularności pociągów międzynarodowych. W obecnej chwili, jeśli zamierzamy zachęcać ludzi do podróży koleją, nie ma ona żadnego uzasadnienia – stwierdził.

Czesi na ogół mają drożej

Jak już pisaliśmy w INNPoland.pl, Czesi chętnie przyjeżdżają do Polski po zakupy i paliwo. Według dziennika "Hospodarzske Noviny" trwa "czeska inwazja" na polskie sklepy. Wszystko z powodu wysokich cen, z którymi Czesi mierzą się w swoim kraju.

"Ludzie mają dość wysokich cen w Czechach, więc wolą jeździć po tańsze towary do Polski" – podkreśla gazeta.

Czesi kupują w Polsce m.in. produkty mleczne, warzywa, owoce, mięso, a nawet meble. Dziennikarze wyliczyli, że te artykuły są w naszym kraju o kilkadziesiąt procent tańsze.

Obserwacje czeskiego dziennika potwierdzają też oficjalne dane jednego z największych banków Czeska sporzitelna (Czeska kasa oszczędnościowa). Instytucja, która wydała 3,6 miliona kart debetowych i kredytowych, wyliczyła, że w I kwartale 2023 r. liczba transakcji kartowych w polskich sklepach zwiększyła się niemal o 37 proc.

Jeszcze większy wzrost widać, jeśli pod uwagę weźmiemy czasy przed wybuchem pandemii COVID–19. W porównaniu do 2019 r. wzrost transakcji, które Czesi dokonują kartami w polskich sklepach, oscyluje wokół 289 proc.

Średnia cena benzyny w Czechach to 7,24 zł za litr. W Polsce? Nieco ponad 6 zł za litr. Nie ma się co dziwić Czechom, że tłumnie jeżdżą do Polski, skoro za cenę 4 litrów u siebie, mają prawie 5 litrów u nas.

– Czyste szaleństwo. Czesi wykupują wszystko – mówi money.pl Julia Adamiak, która pracuje na Orlenie przy polsko-czeskiej granicy w Kudowie-Zdroju. Tanie paliwa w Polsce przyciągają naszych południowych sąsiadów.

Jeden ze spotkanych Czechów przyznał dziennikarzom, że "tylko szaleniec lub bogaty człowiek nie zdecydowałby się u was tankować". Inny na stację jechał 50 km, ale i tak mu się to opłaciło.