Lidl całkowicie zrezygnował z papierowych oznaczeń cenowych. We wszystkich sklepach popularnej sieciówki pojawiły się e–cenniki. Dzięki temu klienci nie będą zaskoczeni przy kasach i zyskają gwarancję, że w całym kraju ceny są takie same.
Reklama.
Reklama.
E–cenówki w Lidlu. Klienci już nie będą walczyć przy kasach
Awantury przy kasach z powodu różnych cen to chleb powszedni w polskich sklepach. Takich sytuacji nie będzie już w Lidlu, który we wszystkich sklepach w Polsce wprowadził e–cenówki.
ESL, czyli system elektronicznych oznaczeń cenowych, zadebiutował już w 2022 r. Po zakończeniu testów Lidl zapewnił, że do końca sierpnia e–cenówki pojawią się we wszystkich placówkach. I spełnił tę obietnicę w połowie miesiąca.
Jak wyglądają e–cenówki? Są podobne do klasycznych ramek, w których umieszczane są informacje o cenach – są to wyświetlacze umieszczone przy półkach z towarami. Dzięki dużym cyfrom i literom informacje są dobrze widoczne, a ich odczytanie nie powinno przysporzyć trudności klientom.
Zachęcamy do subskrybowania nowego kanału INN:Poland na YouTube. Od teraz programy "Rozmowa tygodnia" i "Po ludzku o ekonomii" możesz oglądać TUTAJ.
W komunikacie Lidl tłumaczy, że wyświetlacze są bezpośrednio połączone z systemem zarządzania towarami, dlatego wszystkie zmiany cen oraz informacji o produkcie są automatycznie przenoszone na e–cenówki, niemal w czasie rzeczywistym.
Rezygnacja z papierowych oznaczeń cen podniesie komfort pracowników, którzy nie będą musieli ich drukować i zmieniać. Zamiast tego zyskają więcej czasu na obsługę klientów.
To także wymierna korzyść dlaśrodowiska. E–cenówki to oszczędność papieru, tuszu, energii elektrycznej potrzebnej do działania drukarek oraz innych materiałów eksploatacyjnych. Dzięki ESL można zaoszczędzić 133 tony papieru rocznie.
Poza tym Lidl przekonuje, że system e–cenówek stanowi gwarancję, że w każdej placówce, w całym kraju ceny są takie same.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Tańsze i droższe Biedronki
To właśnie różne ceny w sklepach należących do tej samej sieci handlowej było ostatnio głośno komentowane. Jak już informowaliśmy w INNPoland.pl, różnice w cenach można dostrzec w placówkach sieci handlowej Biedronka.
Dla przykładu w Biedronce w dzielnicy Szczakowa (Jaworzno) rukola kosztowała 5,49 zł, zaś w placówce w okolicach urzędu skarbowego - 3,99 zł. Różnica wynosiła 1,50 zł. Podobnie było ze śmietaną Zott. Kubek Primo 30 proc. w Szczakowej kosztował 4,14 zł, w drugim sklepie - 3,89 zł. Różnica wynosiła więc 25 groszy.
Z kolei w jednym ze sklepów pomidory kosztowały 12,99 zł, w innym - 14,99 zł. To 2 zł różnicy, więc pojawiły się wątpliwości.
Biedronka tłumaczy, to nie tak, że jedne sklepy są droższe od innych, ale niektóre mogą być tańsze. Wynika to z faktu, że niektóre placówki mają możliwość wprowadzania dodatkowych promocji na poszczególne produkty, po uwzględnieniu preferencji klientów danego sklepu.
"Tego typu decyzje są podejmowane w oparciu o lokalne uwarunkowania, poziom konkurencji oraz potrzeby naszych klientów, i z zasady obowiązują przez określony czas" – tłumaczyli przedstawiciele Biedronki.