Ile?! Kamiński dał swoim podwładnym na odchodne gigantyczne pieniądze
Ministrowie odchodzącego rządu PiS w 2023 r. wydali miliony złotych na nagrody dla swoich współpracowników – pisze Business Insider Polska. W resorcie klimatu wypłacono w roku wyborczym blisko dwukrotnie więcej bonusów niż w 2022 r.
Jeszcze bardziej hojny był Mariusz Kamiński, były minister spraw wewnętrznych. Jego współpracownicy otrzymali w ubiegłym roku ponad 10 mln zł.
W Ministerstwie Klimatu i Środowiska od początku roku 2023 do końca listopada rządziła Anna Moskwa. W tzw. rządzie dwutygodniowym, który opóźnił powstanie nowego rządu Tuska, szefową tego resortu została wcześniejsza zastępczyni Moskwy, Anna Łukaszewska-Trzeciakowska.
Jak pisze Business Insider, resort Anny Moskwy przyznał w 2023 roku osobom zatrudnionym w ministerstwie 7,9 mln zł nagród. To dużo, czy mało? Cóż, rok wcześniej urzędnicy dostali nieco ponad 4 mln zł premii. W rok budżet na nagrody wzrósł prawie dwukrotnie.
Bardziej hojny był minister Kamiński. Jak pisze Business Insider Polska, MSWiA to spory resort, więc i kwoty nagród są znacznie wyższe. W 2023 r. Mariusz Kamiński zdecydował o wypłacie blisko 11 mln zł nagród dla swoich podwładnych. Pracowników cywilnych oraz funkcjonariuszy oddelegowanych do pracy w MSWiA nagrodził kwotą nieco ponad 7 mln zł.
Pracowników niebędący w korpusie służby cywilnej (czyli administracyjni), dostali 3,8 mln zł. Tu jednak kwoty nie są o wiele wyższe od tych z poprzedniego roku (w 2022 roku było to nieco ponad 10,5 mln zł).
Co ciekawe, wysokie nagrody na pożegnanie nie są regułą. Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej w 2023 r. wypłaciło swoim pracownikom niecałe 191 tysięcy złotych nagród. Rok wcześniej nagród nie było w ogóle.
Wcześniej wyszło na jaw, że byli ministrowie Mariusz Błaszczak oraz Zbigniew Ziobro na odchodne rozdali w swoich resortach ponad 23 mln zł nagród dla współpracowników.
Rządy PiS hojne dla swoich
Jak już pisaliśmy w INNPoland.pl, poprzednia władza świetnie płaciła gwiazdom pisowskiej propagandy. Zarabiały one nie tylko w TVP. Bardzo chętnie wizytowały też Polskie Radio, gdzie za krótkie pogadanki chwalące partię rządzącą dostawały dziesiątki albo i setki tysięcy złotych rocznie.
Jak pisze Onet.pl, na liście płac współpracujących ze stacją znalazł się Adrian Klarenbach, Dorota Kania, Michał Rachoń i Katarzyna Gójska. Oni do swoich pensji w innych mediach dorabiali w radiu od kilkudziesięciu do ponad 200 tys. zł rocznie.
– Przy milionach inkasowanych w TVP nas traktowali jak bankomat na drobne wydatki – mówi portalowi jeden z wieloletnich pracowników Polskiego Radia. Zarobki gwiazd propagandy były o wiele niższe, niż w telewizji publicznej. Ale i tak znacznie przewyższały średnią w branży czy pensje innych pracowników państwowego radia.
Smaczku tym informacjom dodaje fakt, że Polskie Radio zostało podczas rządów PiS doprowadzone do ruiny. Jego słuchalność dramatycznie spadła. Dość powiedzieć, że Trójkę wyprzedziło pod tym względem Radio Maryja.
Zmiana władzy odbyła się w Polskim Radiu mniej dramatycznie, niż w TVP. Dotychczasowa prezeska, Agnieszka Kamińska została odwołana i zeszła ze sceny. Po tej zmianie wyszło na jaw, jak dużo za jak niewiele pracy płaciła prorządowym propagandystom.
Jak wylicza Onet, rekordzistą jest Adrian Klarenbach. Za prowadzenie programów informacyjnych i publicystycznych w TVP Info dostawał 35 tys. zł miesięcznie. A mimo to znalazł czas na pogadanki z politykami na antenie Polskiego Radia, za co w zeszłym roku dostał ponad 230 tys. złotych. To średnio ponad 19 tysięcy złotych miesięcznie.
Katarzyna Hejke (wicenaczelna "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie", prywatnie żona Michała Rachonia) za rozmowy w Jedynce i Trójce dostała w 2023 roku 83 tys. zł. To prawie 7 tys. zł miesięcznie. Onet dodaje, że jej mąż Michał Rachoń, "do swoich 39 tys. zł miesięcznie pobieranych w TVP, za kilkunastominutowe audycje w Polskim Radio 24 dostał w 2023 r. 76 tys. zł".