Halo, rolnicy! Wasze postulaty są realizowane. Po co jeszcze utrudniacie nam życie? [FELIETON]
Rolnicy jako grupa społeczna mają coś, co nazwać można opóźnionym zapłonem. To moja robocza teoria. Zmiany społeczne na wsi zachodzą po prostu wolniej niż w miastach. To nie jest żaden zarzut, rolnicy mają po prostu ważniejsze rzeczy na głowie.
Ale przez to reagują na zmiany ze sporym opóźnieniem. Dowodzą tego dzisiejsze protesty, które im samym wyrządzają więcej szkody niż pożytku.
Zauważmy, że większość rolników i mieszkańców wsi tradycyjnie popiera PiS. W ostatnich wyborach (jak pokazał sondaż exit poll Ipsos) wśród wyborców wykonujących zawód rolnika PiS otrzymał aż 67,4 proc. głosów. Wśród mieszkańców wsi odsetek ten wyniósł 48,6 proc.
Cztery lata wcześniej poparcie dla PiS wśród rolników wyniosło 67,7 proc., czyli praktycznie tyle samo. Ale wśród mieszkańców wsi ogółem przed czterema laty wyniosło 56,4 proc. Spadek jest więc wyraźny.
Rolnicy lubią PiS, PiS "lubi" rolników
Rolnicy są więc w większości grupą wyborców PiS i to się nie zmienia. W innych grupach poparcie dla partii Kaczyńskiego zjechało w dół, u nich pozostało na niezmienionym poziomie. Z opóźnieniem zauważają, że rządy PiS chyba niekoniecznie przysłużyły się Polsce.
PiS ma też narzędzia, by tę grupę mobilizować. Protesty można więc nazwać antyrządowymi. Przecież to samo, co rolnicy na protestach mówi były minister rolnictwa Robert Telus. Nazywa wszelkie negocjacje i uzgodnienia fikcją i mydleniem oczu.
Rolnicze protesty mocno podsyca "Solidarność". Ten związek zawodowy już od dawna jest polityczną przystawką PiS. Nie można więc mieć wątpliwości, że za wszystkim stoi niestety polityka. Przypomnijmy, że dzisiejszy ogólnopolski strajk rolników został ogłoszony przez Radę Krajową NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność". To właśnie ten związek odpowiada za większość blokad.
Rzecznik NSZZ "Solidarność" RI Adrian Wawrzyniak tłumaczy, że postulaty protestujących są... takie same jak wcześniej. Czyli Zielony Ład, import produktów rolno-spożywczych z Ukrainy, ograniczanie hodowli zwierząt w Polsce i "dramatyczna sytuacja" w rolnictwie. Dodaje też, że związek chce "wypłaty rekompensat i wsparcia rolników".
Dla większości Polaków to abstrakcja. Przecież Zielony Ład jest renegocjowany, a tu rzecznik mówi, że zaproponowane zmiany są "kosmetyczne". Przecież KE wycofała się z punktów, które budziły kontrowersje!
Co więcej: protesty rolników nie zaczęły się w Polsce, ale w innych krajach UE. I tam wygasają. Niewielkie protesty są jeszcze w Hiszpanii, gdzie rolnicy chcą wyższych cen za swoje produkty. Jest to więc postulat lokalny, nie odnosi się do polityki UE. A u nas trwają, ba, rozkręcają się. Spóźniony zapłon?
Społeczeństwo nie patrzy już przychylnym okiem
Problem rolników jest taki, że szybko tracą poparcie dla swoich postulatów. Owszem, na początku strajków i blokad dało się wyczuć sympatię. Wiadomo: źle im się dzieje, walczą o swoje, chwilowa blokada jest dyskomfortem, ale może warto pocierpieć.
To się zmieniło: rząd usiadł do negocjacji. Komisja Europejska ogłosiła ustępstwa w Zielonym Ładzie, i to dokładnie w punktach, które dla rolników były trudne do przyjęcia. Po co więc protestować bardziej, mocniej, dalej? Społeczne postrzeganie sensowności rolniczych protestów zmieniło się o 180 stopni.
Do rolników podczepiają się też kolejne grupy. W ich strajku uczestniczą też myśliwi (tak naprawdę nikt nie wie dlaczego), hodowcy zwierząt futerkowych, jakaś grupa "kierowców" (której nie podoba się Zielony Ład), oraz wszelkiej maści radykałowie, którzy nie lubią Unii Europejskiej.
Nie można mieć wątpliwości, że część protestujących jest wspierana przez ruską propagandę, która od dawna uwielbia podburzać europejskie narody i siać wśród nich zamęt.
Dziś na protestach ujawnili się i poplecznicy Putina, którzy mieli na transparentach hasła, by nie psuć stosunków z Rosją, pojawiły się hasła ordynarnie antyukraińskie, byli i mówcy jednoznacznie antysemiccy. To są fakty: do rolników podczepia się mnóstwo radykałów wszelkiej maści.
Ostatnie protesty rolników jako żywo przypominają pospolite ruszenie, które i może zaczęło się od sensownego celu, ale tak się rozmyło, że nikt już nie wie, dlaczego protestuje i jaki jest cel tej drogi. No ale protestować trzeba!