Bareja by tego nie wymyślił. Wiadukt jest otwarty od 11 lat, ale od 11 lat nie ma dojazdów
Wiadukt WD-64 przeznaczony dla ruchu lokalnego otwarty jest niby od 31 lipca 2013 roku. Zbudowała go Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad przy okazji konstrukcji Południowej Obwodnicy Warszawy (POW). Z tym że nie łączy się z drogami po obu stronach i w takim stanie trwał 11 lat, kosztując miasto około 5 milionów złotych.
Wiadukt bez dojazdów
Jeden koniec w Ursusie, drugi w Piastowie. Nieoficjalnie bez problemu przejdziemy nim piechotą, ale samochód nie wjedzie. Spotkamy tutaj za to bawiącą się młodzież czy spacerujących z psami mieszkańców z obu stron. Przynajmniej w tej chwili, bo gdyby nie lokalni aktywiści, wiadukt pokrywałyby odpadki.
Tuż obok niego za ekranami jest drugi wiadukt trasy S2, który działa w najlepsze. Oba obiekty oficjalnie otworzono 31 lipca 2013 roku. Wiadukt na styku miast powstał przy okazji budowy Południowej Obwodnicy Warszawy. Drogi dojazdowe miały za to ukończyć lokalne samorządy.
10 lat "niedasizmu"
W 2023 roku aktywiści ze stowarzyszenia Bezpieczny i Zielony Ursus zorganizowali wiaduktowi dziesiąte urodziny pod hasłem "niedasizmu". Dlaczego w ogóle tyle czasu WD-64 pozostawał bezużyteczny?
– Są na ten temat różne koncepcje. Ja jako zaangażowany mieszkaniec dowiedziałem się, że to z tego powodu, że wykonawca Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad nie chciał znieść gwarancji na ten obiekt, nie pozwalając na budowę dróg. A jednocześnie sam tego zlecenia nie wziął – opowiada Krzysztof Dauszkiewicz ze stowarzyszenia Bezpieczny i Zielony Ursus. Od niedawna przyszły radny tej dzielnicy.
– To nadal jest dziwne zjawisko. Jak komukolwiek to przyszło do głowy: zlecić budowę takiego wiaduktu, a jednocześnie nie zlecić budowy dróg dojazdowych, które stanowiły jakiś ułamek budżetu – dodaje.
W rozmowie z mediami Agnieszka Wall rzeczniczka dzielnicy Ursus informowała, że chodziło o położenie dróg dojazdowych. Mają leżeć w strefach oddziaływania linii kolejowej, w strefie POW, linii wysokiego napięcia, na gruntach Skarbu Państwa, na części prywatnego gruntu po stronie Piastowa oraz w strefie oddziaływania magistrali gazowej wysokiego ciśnienia.
Sporo tego. To miało stworzyć barierę z potrzeby uzyskania uzgodnień z licznymi jednostkami zewnętrznymi. Nowy radny nie wierzy, że temat był nie do poruszenia.
– Te uzasadnienia, jak ja to odbieram, to są próby zamaskowania, że im nie wyszło. Kiedy powstawały te konkretne trasy to i na poziomie krajowym, i na poziomie samorządowym, rządziła ta sama opcja! Myślę, że głupio im się przyznać, że przez jakiś błąd urzędniczy w przetargu nie umieszczono odpowiednich zapisów. Oddano zamiast tego obiekt, który przynosi wstyd i rozczarowanie mieszkańcom. Starali się tego tematu nie podnosić i jak my to zrobiliśmy, to wszystkim zrobiło się dość przykro – mówi Krzysztof Dauszkiewicz.
– Nie spodziewali się, że ktoś tą kartą zacznie grać. Pewnie najwygodniej byłoby im zakopać sprawę – dodaje, mając na myśli działania zaangażowanych mieszkańców.
Rusza budowa drogi dojazdowej
Urząd dzielnicy Ursus m.st. Warszawy otrzymał pozwolenie na budowę dróg dojazdowych. Po 11 latach. Konstrukcja jednego wjazdu od strony ul. Orląt Lwowskich ma ruszyć jeszcze w tym roku.
Z nadesłanych w przetargu ofert wybrano firmę Instalika. Drogę dojazdową po stronie Warszawy ma wykonać za nieco ponad 4,5 mln złotych. Przy pomyślnych wiatrach, umowa ma zostać podpisana w kwietniu, budowa ukończona we wrześniu.
Zastanawiałem się, czy to jest działanie pokazowe. Radny rozwiał moje wątpliwości.
– To bez wątpienia realne. Jesteśmy na etapie przetargu w dzielnicy. To pewne, że on powstanie z jednej strony. Nie wierzę, żeby Piastów nie rozstrzygnął także swojego przetargu szybko. Inaczej byłoby pośmiewisko, zwłaszcza że zostało to rozdmuchane – zauważył.
Urząd dzielnicy pisze w komunikacie o ukończeniu wiaduktu wprost – "sprawa jest bardziej skomplikowana". Warszawa oczekuje na zakończenie formalności ze strony Piastowa.
Inwestycja obejmuje budowę dróg dojazdowych, nawierzchni chodnika, ścieżki rowerowej, oświetlenie LED, mur oporowy oraz zagospodarowania zieleni.
Potrzebne przejście, którego nie ma
Wiadukt jest potrzebny. Mieszkańcy miast mają niewiele przejść między Ursusem a Piastowem. Jeszcze gorzej z przejazdem dla samochodów. Jeśli kierowcy nie chcą jechać dookoła ul. 4 Czerwca, muszą korzystać z przejazdu pod torami na ul. Cierlickiej, który jest regularnie zalewany do stopnia utrudniającego poruszanie się. A gdyby WD-64 jeszcze działał, mógłby pozwolić na skrócenie przejazdu komunikacji miejskiej do Piastowa.
I pomógłby mieszkańcom w poruszaniu się po dzielnicy, gdzie w lwiej części trwają prace budowlane. Między budynkami, często świeżo postawionymi, brakuje dróg. Radny zauważył, że najpewniejszymi środkami transportu na Ursusie są rowery i PKP.
– Gdyby ten wiadukt działał teraz, to mielibyśmy dobry objazd tych remontów. A nie działa. Jak zostanie oddany, to może odciąży mieszkańców w czasie kolejnych remontów. Obecnie to sytuacja, w której bardzo wielu mieszkańcom zgrzytają zęby. Wiedzą, że można przejechać naokoło, ale się nie da – mówi radny.
Kolejne remonty kluczowych ulic zaplanowane są na przyszły rok. Zdaniem Dauszkiewicza, realnie WD-64 zacznie funkcjonować dopiero w 2025 roku. Zależy od tego, kiedy Piastów podpisze swoją umowę, ale nie wierzy, by budowa zakończyła się jeszcze w bieżącym roku.
Czytaj także: https://innpoland.pl/205496,lewica-chce-ukrocic-flipping-mieszkan-na-czym-polega-ustawa-antyflipperska