Wielka afera wokół Legimi. Autorka bestsellerów: Starczy na orzeszki
Burza wokoł Legimi. Platforma ogłosiła, że wprowadza zmiany w dostępie do książek w abonamencie. Nakłada limit na bibliotekę platformy, a także nalicza dodatkowe opłaty. Tłumaczy, że wynika to z nowych zapisów w Ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych, które wskazują sposoby rozliczeń z wydawcami.
Wydawcy demaskują działania serwisu, wycofują swoje książki z platformy i wskazują, jaka może być prawdziwa przyczyna podwyżek.
Decyzja Legimi oburzyła też użytkowników serwisu. Mają nadzieję, że sprawą zajmie się UOKiK.
O jakie zmiany chodzi?
Od 22 października Legimi wprowadza "Katalog Klubowy". Co się w nim znajdzie? Mnóstwo nowych książek. Dostęp będą mieli jedynie ci, którzy wyłożą dodatkowe pieniądze – 14,99 zł za tytuł.
Czyli: nawet posiadając wykupiony abonament w Legimi, użytkownicy będą musieli płacić, chcąc zapoznać się z tytułem, który znajdzie się w "Katalogu Klubowym" (do 50 proc. płatności, będzie można pokryć z punktów Klubu Mola Książkowego).
Legimi poinformowało, że w "Katalogu Klubowym" znajdą się tytuły wydawnictw takich, jak m.in.: Czarna Owca, Wydawnictwo Literackie, Rebis, Media Rodzina, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wydawnictwo Czarne, Albatros i Świat Książki. Publikacje, które dodano na półkę przed 22 października, będą dostępne dla użytkowników na dotychczasowych zasadach.
Czytelnicy: To strzał w stopę
Autor profilu PigOut (Facebook) porównał Legimi do Netflixa – po wprowadzonych zmianach sytuacja będzie wyglądać trochę tak, jakby ktoś wykupił dostęp do Netflixa i mógł oglądać tylko okładki film. A za seans miał dopłacić 14,99 zł.
PigOut zwrócił też uwagę, że "tanie czytanie" na platformie przestaje być tanie. Przecież za 25 złotych można kupić książkę w papierowej wersji.
Wkurzyli się też czytelnicy, którzy wykupili abonament na rok albo czas nieokreślony – po zmianach, które wprowadza Legimi, przestaje to być opłacalne.
Komentujący pod postem Legimi na Facebooku piszą, że to "PR-owy strzał w stopę".
– Wasza aplikacja i tak działa, jak jedna wielka biblioteka. Książki, z których korzystam i tak nie są moje. Godzę się na te abonament, bo mam je od ręki i bez konieczności biegania po bibliotekach. I to uważam za uczciwy układ – pisze jeden z internautów.
– A teraz czytam, że oprócz abonamentu, za książki będę dopłacać po 15 zł za sztukę, przy założeniu, że dalej nie będą moje. To jest zdecydowanie nie fair. Jeśli się okaże, że dotyczy to większej liczby książek, będzie trzeba się pożegnać – dodaje.
– Płacąc z góry za abonament, zapłaciliśmy za inny produkt niż faktycznie dostajemy, a Legimi próbuje przerzucić na końcowego konsumenta swoje obowiązki (zapłatę wynagrodzenia twórcom) – pisze inna komentująca.
Inny komentarz: "Drobna opłata to 2-3 zł, a nie 15, które wydaje się być absurdalnie wysoką kwotą za książkę, która tak naprawdę nie będzie nasza".
Komentujący mają też nadzieję, że "sprawa trafi do UOKiK".
UOKiK dla INNPoland: Przyglądamy się
Rzeczniczka prasowa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów dla INNPoland.pl:
– Napływają do nas sygnały od konsumentów, którzy otrzymali informacje o zmianie zasad korzystania z serwisu. W tej chwili mamy 25 skarg. Spodziewamy się kolejnych sygnałów – mówi Małgorzata Cieloch, z Departamentu Komunikacji UOKiK.
– Jednocześnie prowadzimy postępowanie wyjaśniające. Sprawdzamy przede wszystkim obowiązki informacyjne oraz zasady wypowiedzenia umowy zawartej na 12 miesięcy. Przyglądamy się także sygnalizowanym przez czytelników serwisu brakom informacji o kosztach po przekroczeniu miesięcznego limitu stron – dodaje.
Wydawcy: Legimi udawało, że korporacje to bliblioteki
Samo Legimi tłumaczy, że zmiany są spowodowane nowym sposobem rozliczania wynagrodzenia za udostępniane utwory – chodzi o to, że platforma musi np. odprowadzać tantiemy na rzecz wykonawców nagrań w przypadku audiobooków. A w w przypadku autorów książek, rozliczane wynagrodzenia ma być proporcjonalny do osiąganych przychodów.
Tylko, czy na pewno o to chodzi?
Wydawcy przedstawiają zupełnie inną wersję. Platforma Dystrybucyjna Wydawnictw (PDW), czyli wydawnictwa takie, jak Prószyński Media, Czarna Owca, Publicat, Wydawnictwo Literackie, Nasza Księgarnia, Rebis, Zysk, Media Rodzina zdecydowały o czasowym odłączeniu kanału bibliotecznego Legimi SA ze względu na nieprawidłowości.
We wspólnym komunikacie ujawniają "wątpliwe praktyki" firmy, które dotyczą kanału bibliotecznego przeznaczonego dla bibliotek (działających pro publico bono z celami statutowymi w postaci popularyzacji kultury).
– Czytelnicy zapisani do miejskiej czy gminnej biblioteki otrzymują bezpłatne kody od swojej placówki, a następnie rejestrują je na platformie Legimi. W ramach jednego kodu mogą czytać i słuchać bez ograniczeń wszystkich książek przez 30 dni – tłumaczą wydawcy – Kanał biblioteczny objęty jest preferencyjnym modelem rozliczeń [...]. Ten model ma zastosowanie tylko do instytucji kulturalnych, oświatowych i naukowych, których działalność nie ma na celu osiągania zysku [...].
Tymczasem PDW od pewnego czasu obserwuje mechanizm udostępniania kodów bibliotecznych podmiotom komercyjnym, które uzyskują w ten sposób wielomiesięczny darmowy dostęp do całego zasobu książek Legimi.
Książki, z których w Legimi korzystały korporacje, nie przekładały się na rozliczenia dla autorów i wydawców. Były jednak rejestrowane w kanale darmowych wypożyczeń bibliotecznych.
Takie kody biblioteczne trafiały do benefitów pracowniczych – Legimi oferuje abonament na czytanie bez ograniczeń w ramach trzech pakietów Multilife (Benefit Systems S.A.). Nie podlegały tantiemom dla autorów i wydawców, bo jest rejestrowana jako "wypożyczenie". Korzystały z tego banki, fundusze inwestycyjne i operatorzy telekomunikacyjni.
Wydawcy: Wcale nie chodzi o nowelizację prawa autorskiego
Platforma Dystrybucyjna Wydawnictw zleciła wykonanie kontrolnych odsłuchów i odczytów książek oraz zabezpieczyła materiał. Okazało się, że znacząca część transakcji nie została zarejestrowana prawidłowo i nie trafiła do wykazu rozliczeń pomiędzy Legimi a PDW.
W toku rozmów z Zarządem Legimi na jaw wyszła duża skala nieraportowanych transakcji.
Legimi tłumaczy swoje zmiany nowelizacją prawa autorskiego. Ale wydawcy zaprzeczają: kroki Legimi mają mieć związek wyłącznie z wykrytych nieprawidłowości i "nierzetelnego rozliczania sprzedaży przez Legimi". Stąd książki wydawców z grupy PDW mają nie być dostępne w kanale bibliotecznym Legimi.
Legimi dodatkowo zachęca jeszcze czytelników do pilnego dodania na "półki" kilkumiesięcznego zapasu książek wycofywanych wydawców.
Autorka bestsellerów dla INNPoland: Starczy na orzeszki
Małgorzata Kalicińska, polska powieściopisarka, autorka bestsellerów takich jak "Dom nad rozlewiskiem", ocenia praktyki na rynku wydawniczym:
– Kiedy zaczęłam wydawać książki, rozliczenia były czytelne. Co do złotówki mogłam prześledzić, gdzie i jak wydawnictwo (red. Zysk i S-ka) je sprzedało. Miałam kolegów i koleżanki z innych wydawnictw, którzy po pewnym czasie zorientowali się, że nie dostają takich przejrzystych informacji. To już było skandaliczne. Dzisiaj mamy Dziki Zachód – komentuje sprawę Małgorzata Kalicińska w INNPoland.pl.
– Pisarz pisze, wydawnictwo wydaje, a najwięcej zarabia na tym, cała rzesza ludzi naokoło. Rozumiem, że trzeba te książki pozawozić, magazynować i tak dalej. Ale jednak na Zachodzie pisarz dostaje dobre pieniądze za książki. W Polsce nawet ten "wzięty", zarabia na książkach tyle, że starczy na orzeszki – mówi autorka.
– Nie podoba mi się sytuacja takiej nieprzejrzystości i dziwnych zasad. Dla czytelnika to jest proste: "ta książka mi się podoba, ta jest świetna, a ta jest do bani". Legimi sobie uzurpuje prawo do tego, żeby mi podsuwać pod nos: "zobacz, ta książka będzie lepsza, bo będzie kosztowała 14,99 zł". To bardzo dziwaczne – mówi Małgorzata Kalicińska.
– Trzeba zaznaczyć, że chodzi o książki, których ja nie kupuje materialnie do domu. Nie stoi mi w domu piękne wydanie, tylko ja wypożyczam. I mam wypożyczać za 14,99 zł więcej? Generalnie, jest dużo nieprawidłowości w rozliczeniach w sprzedaży książek papierowych e-booków, audiobooków i wszystko to jest nieprzejrzyste. I to jest niefajne dla autora i dla czytelników – dodaje.
– Robi się jakaś dziwna szara strefa z czegoś, co powinno być szlachetne. A czytelnictwo powinno być szlachetne – dodaje Małgorzata Kalicińska.
Czytaj także: https://innpoland.pl/208969,roy-perticucci-odchodzi-z-allegro-na-zmiane-ceo-platformy-reaguje-gielda