Przez TikToka anulowano wybory w Rumunii. Teraz sprawie przyjrzy się KE
To miało być święto demokracji, ale przerodziło się w chaos pełen oskarżeń o próby przeprowadzenia zamachu stanu.
Obywatele i obywatelki Rumunii mieli przez niemal miesiąc wybierać najważniejsze stanowiska w kraju. W pierwszy weekend tego trzytygodniowego maratonu wyborczego odbyło się głosowanie na prezydenta. Jego wyniki zaowocowały kryzysem politycznym, jakiego Rumunia nie doświadczyła od czasu egzekucji Nicolae Ceausescu w 1989 roku.
Na prowadzenie w wyścigu o fotel prezydenta wyszedł kandydat, który plasował się bardzo nisko we wszystkich sondażach, nie należy do żadnej z partii i nie uczestniczył w ani jednej debacie telewizyjnej między 13 kandydatami. Najwięcej głosów w pierwszej turze otrzymał skrajnie prawicowy i prorosyjski polityk Calin Georgescu.
Georgescu swój sukces w dużej mierze zawdzięcza promocji swojej kandydatury na TikToku. Wpływ platformy do udostępniania krótkich materiałów wideo na wynik pierwszej tury wyborów miał być jednak tak duży, że zostały one unieważnione.
Kampania Georgescu na TikToku
Rząd rumuński oskarżył platformę TikTok o złamanie regulacji wyborczych w kraju. Filmy publikowane przez Georgescu, którego konto w momencie pisania tego tekstu ma niemal 600 tys. obserwatorów, miały nie być oznaczane jako materiały wyborcze.
Inne oskarżenia dotyczą wykorzystywania fake’owych kont do generowania komentarzy czy opłacania influencerów, żeby dodawali treści, w których popierają kandydaturę i postulaty Georgescu. Prokremlowska retoryka kandydata sprowokowała również zarzuty o udział rosyjskich farm trolli, dzięki którym miał on zyskać tak dużą popularność na platformie.
TikTok jest wyjątkowo popularnym medium społecznościowym w Rumunii, gdzie korzysta z niego niemal połowa mieszkańców. Tamtejszy rząd zwrócił się do Komisji Europejskiej o otwarcie sprawy przeciwko TikTokowi, który według nich posłużył do przeprowadzenia oszustwa wyborczego.
Rumuńska Służba Wywiadowcza ujawnia dane
TikTok odrzucił oskarżenia i opisał w oświadczeniu szczegóły dotyczące moderacji treści dotyczących wyborów. Usunęli m.in. trzy sieci kont starających się wywrzeć wpływ na użytkowników i użytkowniczki platformy w Rumunii. Największa z nich (jednak licząca zaledwie 78 kont, ze wspólną liczbą obserwatorów poniżej 1,8 tys.) miała promować kandydaturę Georgescu.
Zabraniamy tajnych działań mających na celu wywieranie wpływu na użytkowników i zachowujemy stałą czujność wobec prób stosowania nieuczciwych zachowań i manipulowania naszą platformą.
Rumuńska Służba Wywiadowcza ujawniła jednak dane dotyczące prorosyjskiej kampanii, która miała rekrutować użytkowników i użytkowniczki TikToka do promowania kandydatury Georgescu. Nie wiadomo jednak, czy sam kandydat był świadomy prowadzenia tego typu działań w jego imieniu.
Czytaj także: https://innpoland.pl/209798,jak-szybko-algorytmy-social-mediow-zmienia-twoje-poglady-szybciej-niz-mysliszPo tym, jak anulowano pierwszą turę wyborów Calin Georgescu zwrócił się do swoich wyborców, nazywając decyzję "zalegalizowanym zamachem stanu, który podeptał naszą demokrację".
"Bądźcie pewni siebie, odważni i pozostańcie wierni naszym wspólnym ideałom" – powiedział Georgescu w nagraniu opublikowanym na TikToku.
Pod lupą KE
Komisja Europejska odpowiada za egzekwowanie Aktu o usługach cyfrowych (DSA). Z tego powodu to właśnie ten organ ustali, czy algorytm TikToka mógł rekomendować treści użytkownikom i użytkowniczkom w Rumunii pod wpływem działania botów.
Czytaj także: https://www.google.com/url?sa=t&source=web&rct=j&opi=89978449&url=https://innpoland.pl/209345,rosyjska-propaganda-i-live-nastolatek-tak-przywital-mnie-tiktok&ved=2ahUKEwjV7LXN0rGKAxUPLBAIHQnDJGQQFnoECCgQAQ&usg=AOvVaw0utnIu2EInNDmVpu6N75Y4KE przyjrzy się również praktykom platformy w zakresie reklam politycznych. Istnieje bowiem podejrzenie, że TikTok nie zapewnia wystarczającej kontroli nad płatnościami dotyczącymi treści o charakterze politycznym w Rumunii.
Komisja w tym tygodniu wszczęła oficjalne postępowanie w tej sprawie. Jeżeli znalazłaby dowody na rażące niedopatrzenia ze strony platformy, może ukarać ją grzywną w wysokości nawet 6 proc. jej światowego obrotu.