Zmęczeni pracą, robią sobie przerwę. Tak pokolenie Z wybiera się na "mikroemeryturę"

Marta Zinkiewicz
31 stycznia 2025, 05:58 • 1 minuta czytania
– Jak słyszę słowo "praca", od razu mam nieprzyjemne skojarzenia, Na przykład, że będę musiała robić coś, czego nie lubię – mówi mi 29-letnia Alina, która zdecydowała się na "mikroemeryturę". Przerwa od stałej pracy – kilkumiesięczna lub roczna – zyskuje coraz większe zainteresowanie zetek i młodych milenialsów.
Trend quiet quitting stał się z kolei nowym sposobem na manifestowanie swojego sprzeciwu wobec kultury przepracowania i poświęcenia pracy. Ilustracja: Sylwester Kluszczyński
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

– Ja nie lubię pracować – mówi mi 29-letnia Alina, która po kilku latach pracy w szkole zdecydowała się na kilkumiesięczną przerwę.


– Nie chodzi o to, że jestem leniwa, czy chciałabym całymi dniami leżeć. Po prostu, kiedy słyszę słowo "praca", od razu mam negatywne skojarzenia. Na przykład, że będę musiała robić coś, czego nie lubię i że to nieprzyjemna część życia. Musiałam więc to sobie przedefiniować – opowiada dalej Alina.

Dlatego wybrała się na "mikroemeryturę".

Zmęczenie materiału

Byłam bardzo zmęczona psychicznie – mówi mi dziś Alina – po wakacjach po prostu nie wróciłam do pracy.

Była mentorką w szkole demokratycznej, pracowała z dziećmi w klasach 3-5. Mentor w takiej szkole pełni funkcję podobną do wychowawcy, jest dostępny dla dzieci cały czas – od pomocy w odgrzaniu obiadu po rozwiązywanie konfliktów. Tam nie ma klasycznego podziału lekcja, przerwa.

Alina mówi, że jej kryzys zaczął się – podobnie odbierają ten czas pozostali członkowie pokolenia Z – w czasie pandemii. Rosnące koszty życia, presja rynku pracy, negatywny wpływ mediów społecznościowych, poczucie osamotnienia czy wizja katastrofy klimatycznej poskutkowały tym, że pokolenie Z uchodzi za wyjątkowo zestresowane, a wypalenie zawodowe przechodzi dużo szybciej niż starsze pokolenia.

Alina: – Okres bez pracy nie był też jednoznacznie dobry. Dużo myślałam. Chciałam skontaktować się ze sobą, swoimi potrzebami. Skonfrontować się z systemem, w którym żyję. Nauczyć się, jak odróżniać swoje potrzeby od tych, które narzuca mi otoczenie. My nigdy nie mieliśmy na to czasu – mówi.

Nie jest jedyna. Instytut Gallupa od 2009 roku bada nastroje pracowników. Pyta ich na przykład, czy czują, że w pracy "rozkwitają". W ostatnim badaniu 50 proc. odpowiedziało twierdząco.

Okazało się być rekordowo NISKIM wskaźnikiem. Tendencja spadkowa rozpoczęła się właśnie około roku 2020.  Praca zawsze była powodem stresu pracowników, ale młode pokolenia, które wchodziły w dorosłość w czasie pandemii, czują się nią obciążone wyjątkowo.

Światowa Organizacja Zdrowia wskazuje, że niemal połowa pracowników odczuwa, że stres związany z pracą negatywnie wpływa na ich zdrowie psychiczne.

Wypalenie zawodowe według różnych badań może dotyczyć dziś nawet 35 proc. Polaków.

"Mikroemerytura" na wypalenie

Wśród Zetek i młodszych milenialsów zyskuje więc na popularności tzw. "mikroemerytura". Pod tą nazwą kryje się popularny na social mediach trend, który polega na przerwie od stałej pracy – trwającej kilka miesięcy czy nawet rok. Wszystko po to, żeby zregenerować się, odpocząć i znaleźć swoje miejsce.

Jak to wygląda? Alina mówi, że rzeczywiście spędzała czas jak emerytka: – Spotykałam się ze znajomymi, w naturze, wyjeżdżałam na biwaki, piekłam bułki. Szukałam też dorywczych prac, które pozwoliły mi się w ogóle w tym czasie utrzymać.

– Jakich?

– Zbierałam na przykład winogrona na Francji, prowadziłam warsztaty przyrodnicze – tłumaczy.

Uważa, jak inni dwudziestokilkulatkowie – że od swojego miejsca pracy powinno się oczekiwać także komfortu.

"Chcemy pracować, żeby żyć, a nie odwrotnie" – mówią. I dodają, że nadgodziny, zbyt duża odpowiedzialność, toksyczny szef i maile poza godzinami pracy to powody, dla których potrafią w stanie zrezygnować ze stanowiska.

Zmianę ich podejścia do pracy obrazują właśnie trendy w social mediach – podobne pojawiały się jeszcze przed popularnością "mikroemerytur".

Na przykład trend lazy girl job – forsował ideę, że praca to tylko i wyłącznie sposób na zarobienie pieniędzy. I że w ciągu 8 godzin spędzonych w biurze, naturalne jest, że część musi upłynąć na rozmowie z koleżanką czy scrollowaniu feedu Instagrama.

Zwolennicy i zwolenniczki tego podejścia, zamiast rezygnować z pracy w celu odpoczynku – jak w przypadku "mikroemerytów" – fundowali sobie pracę i odpoczynek w jednym.

Z kolei trend quiet quitting stał się sposobem na manifestowanie sprzeciwu wobec kultury przepracowania i poświęcania się pracy. Popularne na TikToku filmy pokazywały młode osoby, które przekazywały swoim szefom informację o rezygnacji. Bardzo często z dodatkową wiązanką na temat tego, co myślą o przełożonym i firmie.

– Nie pracowałam, ale to nie oznacza, że tylko odpoczywałam – opowiada dalej Alina.

– A co robiłaś?

– Uczyłam się nowych rzeczy. Byłam na kursie krawieckim, na szkoleniu z kąpieli leśnych. Dużo czasu spędzałam w bibliotece i czytałam.

Emerytura w wieku 40 lat

Oczywiście, nie każdy może pozwolić sobie na komfort zrobienia takiej kilkumiesięcznej przerwy w pracy. Dlatego "mikroemeryci" tłumaczą, że niezbędne, by w ogóle przetrwać ten czas, są oszczędności, wsparcie najbliższych i dorywcze prace.

"Moja egzystencja to koszt 50 tys. dolarów rocznie, drugie tyle to po prostu wydawanie – podróże, przyjemności" – wylicza influencerka z TikToka @girlsthatinvest, która podjęła się ambitnego planu przejścia na emeryturę w wieku 40 lat.

To jeszcze inne spojrzenie na pracę i emeryturę, które też zyskuje zwolenników. Wymaga jednak znacznie większych wyrzeczeń.

Zwolennicy FIRE (Financial Independence, Retire Early – tak nazywa się ten trend) są zmotywowani, by zacisnąć pasa jak najmocniej i wydać na życie minimalną sumę, pracować ciężko. Wszystko po to, by móc sobie pozwolić jak najszybciej na rezygnację z pracy i żyć z oszczędności. Pracę traktują jedynie jako narzędzie do osiągnięcia tego celu.

Krok w tył i krók w przód

Alina: – Podczas kilku miesięcy wolnego chciałam przede wszystkim zmienić swoje podejście do pracy.

– I udało się?

– Udało. "Mikoemrytura" sprawiła, że poczułam, że praca może być źródłem realizacji potrzeb. Że ma takie znaczenie, jakie jej nadam. Może być moim narzędziem, ale narzędziem w rękach mojego pracodawcy – wspomina Alina.

Dziś – po swojej "emeryckiej przerwie" – prowadzi zajęcia przyrodniczo-biologiczne w innej szkole demokratycznej oraz warsztaty przyrodniczo-plastyczne dla dzieci w domach kultury.

Chwilowe wypisanie się z systemu, w którym funkcjonujemy, może formą buntu i wyrazem dezaprobaty dla kultury pracy. Albo chęcią zadbania o siebie, Na podobny krok decydują się nawet ci, którzy pracy w ogóle nie poznali. Robią sobie "year gap" – czyli po maturze nie idą od razu na studia, a dają sobie rok czasu na zorientowanie się, czego naprawdę chcą.

– Nie wiedziałam, jaki kierunek studiów powinnam wybrać – mówi mi 18-letnia Mari – Chciałam zostawić sobie więcej czasu na decyzję. Chcę przez ten czas uczyć się tego, co jest dziś dla mnie najważniejsze – czyli tatuowania. Liczę na to, że taka przerwa zdejmie ze mnie presję związaną z koniecznością wyboru kierunku, który zadecyduje o mojej przyszłości. 

– Ja zrobiłam krok w tył, żeby móc zrobić go naprzód – dodaje z kolei Alina.

Czytaj także: https://innpoland.pl/209744,pomoc-psychologiczna-w-pracy-czy-powinnismy-wymagac-jej-od-pracodawcow