Donald Trump kontra świat. Cła na pingwiny i "ukłon" w stronę Rosji
Po pierwszych cłach na swoich sąsiadów prezydent USA idzie za ciosem. Wszystkie produkty importowane do Stanów Zjednoczonych będą opodatkowane w wysokości minimum 10 proc., a najwięksi eksporterzy, w tym Unia Europejska, Japonia czy Chiny dostały dodatkowe stawki od 20 do 46 proc. Cła mają wejść w życie 5 kwietnia.
Ameryka uderza w swoich sojuszników, wstrząsa giełdą, omija w niewytłumaczony sposób Rosję. I nakłada cła na… niezamieszkałe wyspy.
Przyjrzyjmy się efektom pierwszego dnia wojny handlowej.
Dzień Wyzwolenia
Cła weszły dlatego, że zdaniem Donalda Trumpa, świat "okradał" Stany Zjednoczone. Aby więc przywrócić "sprawiedliwość", wypuścił bombę, mającą “skorygować" ten stan rzeczy.
W ocenie analityków prezydent USA chciałby zamknąć swój kraj i napędzić jego wzrost, czerpiąc z inwestycji w gigantów technologicznych jak Nvidia i Apple.
Japonia była jednym z najwierniejszych sojuszników USA, a otrzymała 24 procentowe cła. Główny sekretarz rządu, Yoshimasa Hayashi, poinformował, że Waszyngton został wezwany do wycofania się z nałożenia ceł na japońskie produkty. W przeciwnym razie mają mieć "duży negatywny wpływ" na globalną gospodarkę i system handlowy.
Wyczekiwany przez rynek Dzień Wyzwolenia nie przyniósł dla inwestorów dobrych wieści. Donald Trump wywiązał się z wszystkiego, czym groził. Widmo wojny handlowej zawisło nad światem a szereg gospodarek m.in. Unia Europejska, czy Chiny dopiero odpowie na amerykańskie 'drakońskie' cła. Decyzją Trumpa, Stany Zjednoczone nałożą minimalne 10 proc. taryfy celne na wszystkich partnerów handlowych, a w przypadku krajów, które nakładają na USA szczególnie wysokie cła - odpowiedzą połową ich wysokości. Co więcej, Donald Trump ogłosił 20% cła na import z Unii Europejskiej i 34% na towary z Chin. Nie są to bynajmniej jedyne gospodarki, które otrzymały taki cios. Tajwan, który jest globalnym, eksportowym hubem półprzewodnikowym otrzymał taryfę celną rzędu 32 proc., a jeden z najwierniejszych sojuszników USA, Japonia - 24 proc., a Indie 26 proc..
Hildegard Müller, przewodnicząca VDA (niemieckiego stowarzyszenia samochodowego) stwierdziła "to nie jest America first, to jest America alone" sugerując, że świat zwyczajnie odwróci się od USA po takiej zagrywce. A jej zdaniem i tak najbardziej będą poszkodowani amerykańscy konsumenci, bo cła przełożą się na wzrost inflacji i mniejszy wybór produktów.
Amerykanie importowali przede wszystkim właśnie samochody oraz elektronikę, a Donald Trump w swojej narracji podkreślał, że Stany stały się zależne od zagranicznych towarów. Rzeczywiście warto przy tym przypomnieć, że faktycznie są jednym z największych odbiorców tanich produktów z Chin. W 2023 roku było to blisko 600 tys. paczek dziennie z samych sklepów Temu i Shein.
Jednak uruchomienie całej machiny przemysłowej od zera nie jest proste. Ekspert zwraca nam uwagę, że potrwa to latami i samo w sobie uderzy w amerykański budżet, jak i przedsiębiorców.
Wydaje się, że Trump ryzykuje krótkoterminowy gospodarczy ból tylko po to, by kiedykolwiek móc stanąć w szranki ze wschodzącymi imperiami, przede wszystkim Chinami i utrzymać prymat. Bez silnego przemysłu i krajowego sektora produkcyjnego, Stany Zjednoczone prawdopodobnie nie byłby w stanie pełnić roli 'globalnego hegemona'. Roli, w którą weszły właśnie dzięki dominacji przemysłowej, którą zmieniły na kapitalizm - w czasach pokoju i prosperity. Teraz, odwrócenie tej sytuacji niesie zarówno dla świata, jak i dla Wall Street szereg konsekwencji. Trump priorytetowo traktował będzie amerykański rynek i dbał o interesy krajowych firm - nie każdym kosztem.
Wstrząsy na giełdzie
Długa lista ceł była kubłem zimnej wody dla całego świata. Na reakcje giełdy nie trzeba było długo czekać. Jak poinformowała agencja Bloomberga, mamy już nowy rekord ceny złota – 3160 dolarów za uncję.
Analityk Goldsaver Michał Tekliński dodaje, że od początku roku cena złota wzrosła o około 19 proc. W czwartek 3 kwietnia zaczęła jednak spadać, co jest prawdopodobnie efektem inwestorów realizujących zysk z korzystnego kursu.
– Kontrakty terminowe na Nasdaq 100 po zamknięciu sesji w USA zakończyły notowania prawie 2,5 proc. spadkiem, choć do czasu przemówienia Trumpa notowały wzrost. Z kolei 'indeks strachu' VIX wzrósł o prawie 6 proc., a niepewność przed czwartkowym otwarciem giełd wydaje się narastać. Eurodolar osunął się z 1.091 do 1.083 – tłumaczy Eryk Szmyd, analityk XTB.
W czwartek "indeks" strachu wzrósł o ponad 15 proc.
– Giełdy w Japonii, Hongkongu i Korei Południowej odnotowały spadki o ponad 3 proc., 2 proc. i prawie 2 proc. Ceny ropy naftowej spadły o ponad 2 proc., gwałtownie zanurkowały też ceny miedzi, co wskazuje na obawy o spadek popytu na surowce w przemyśle – mówi Michał Tekliński, główny analityk Goldsaver.
Warszawska giełda nie zaczęła czwartkowego poranka optymistycznie i akcje są wyprzedawane. WIG20 na otwarciu spadł o 1,76 proc. i wyniósł 2699,7 pkt. Indeks mWIG40 spadł o 1,2 proc, a sWIG80 o 0,8 proc. Indeks szerokiego rynku WIG obniżył się o 1,72 proc. do 96280 punktów.
Eryk Szmyd przewiduje, że Rezerwa Federalna wstrzyma narrację o możliwych cięciach stóp procentowych w tym roku, za to wzrost inflacji ma być praktycznie gwarantowany, bo firmy przeniosą koszty na klientów.
Niektórzy już porównują sytuację do szoku naftowego z lat 70.
Odpływ kapitału z ryzykownych aktywów z USA do bezpieczniejszych przystani widać na skokowym spadku rentowności amerykańskich obligacji do 4,03 proc., co oznacza najniższą wartość od października 2024 r. Jeszcze mocniejsze ruchy widać na rynku długu w Japonii i Niemczech, co wskazuje, że inwestorzy przenoszą kapitał poza Amerykę. Zapowiedziane cła, choć mają obowiązywać od 5 kwietnia, być może dalej będą wykorzystywane jako narzędzie negocjacyjne. Teraz przyszłość rynków zależy przede wszystkim od reakcji innych krajów i postępów w rozmowach z USA. Choć to oczywiście spekulacja, można jednak spoglądać na zaprezentowane przez Biały Dom cła z dużą dozą sceptycyzmu, szczególnie biorąc pod uwagę wątpliwą jakość obliczeń stojących u podstaw wyznaczonej wysokości ceł.
Kuriozalne decyzje celne
Strach to nie jedyna reakcja na listę celną Donalda Trumpa. Czytając ją można boki zrywać – bo jak inaczej potraktować fakt, że Donald Trump nałożył również cła na bezludne wyspy?
Położone między Madagaskarem a Antarktydą, wyspy Heard i McDonald są na liście celnej z wartością 10 proc. Populacja: pingwiny, przelotnie mewy i zapewne kilka fok czasem się tam wyleguje.
Są częścią terytorium Australii i zapewne dostały rozpędem, a w mediach nie oszczędza się szyderstw. "Powiem, że te wulkany i pingwiny i foki, które tam mieszkają, nigdy więcej nie zagrożą amerykańskiej gospodarce, jak to miało miejsce w przeszłości, zalewając nas tanim eksportem czego? Na przykład świeżego powietrza, chłodnej bryzy, powiewu eau de penguin, nie wiem. Co nam wysyłają?" – powiedziała Rachel Maddow z amerykańskiej stacji informacyjnej MSNBC.
Cłami oberwały także Falklandy (2931 mieszkańców, 41 proc. cła), Wyspa Bożego Narodzenia (1843 mieszkańców plus niezliczone kraby, 10 proc. cła) oraz liczne inne podobne terytoria rozrzucone po świecie.
Rosja i Białoruś wyłączone z listy celnej
Niestety przestajemy się śmiać, gdy zauważymy, jakich krajów brakuje na liczącej 185 pozycji liście Donalda Trumpa: Rosji i Białorusi.
"Na liście krajów objętych cłami jest Ukraina (10 proc.), a nie ma Rosji. Przedstawiciele Białego Domu nie potrafili mi wyjaśnić dlaczego" – zwrócił na to uwagę Marek Wałkuski na X (Twitter), korespondent Polskiego Radia w Białym Domu.
Sekretarz skarbu USA odpowiedział dziennikarzom Fox News, że to z powodu "braku prowadzenia handlu" z tymi krajami. Co nie jest prawdą, bo w 2024 roku USA importowała towary o wartości ok. 3 mld dolarów z Rosji. Bez sankcji byłby to zapewne wyższy wynik. Na pewno większy niż od pingwinów czy krabów, na które cła nałożono.
Niemniej, o ile Donald Trump niczego nie zmieni, to w momencie gdy Rosja zaprzestanie inwazji na Ukrainę i sankcje zostaną cofnięte, razem z Białorusią będą jedynym eksporterem do Stanów bez obciążenia podatkowego. Donald Trump jest na pewno otwarty na rosyjskich oligarchów, o których powiedział już, że "są bardzo miłymi ludźmi".
Co z Polską i UE?
Wedle raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego z 2 kwietnia, wojna handlowa wywołana cłami może zmniejszyć PKB Polski o 0,43 proc.
Więcej o możliwych skutkach dla naszego kraju opisujemy w oddzielnym artykule.
Czytaj także: https://innpoland.pl/212030,nadszedl-dzien-wyzwolenia-co-cla-trumpa-moga-oznaczac-dla-polski