Potrzebujemy ambitnych, ryzykownych projektów
Nadszedł oczekiwany przez wielu z niecierpliwością moment. W tym tygodniu ruszyły nabory w pierwszych konkursach w ramach PO Inteligentny Rozwój organizowanych przez NCBR. O celu tych działań powiedziano już wystarczająco dużo. Pytanie brzmi: co zrobić, żebyśmy odnieśli oczekiwany sukces?
Przez kilka ostatnich miesięcy miałem okazję uczestniczyć w wielu konferencjach, spotkaniach i dyskusjach poświęconych szansom, jakie dla polskiej gospodarki niesie unijna perspektywa 2014 – 2020. Największe w historii środki na wsparcie innowacyjności polskich firm rozgrzewają nadzieje i oczekiwania, że wreszcie uda nam się dokonać przełomu i przestawić naszą gospodarkę na nowe tory. Wśród szeregu zagadnień, które były w trakcie tych spotkań poruszane, wielokrotnie przewijał się wątek roli i odpowiedzialności, jaka spoczywa na poszczególnych instytucjach sfery publicznej, biznesie, uczelniach oraz organizacjach pozarządowych. Choć często uczestnicy tych dyskusji prezentowali odmienne poglądy, to wszyscy zgadzali się w jednym: za kilka lat polska gospodarka musi osiągnąć zdolność do konkurowania z całym światem innowacyjnością, w czym istotną rolę mogą odegrać polskie uczelnie.
Wszyscy zgadzamy się zatem co do tego, że współpraca nauki i biznesu powinna być bardziej efektywna. Nie chodzi bynajmniej o relatywnie łatwe zwiększenie liczby wspólnie realizowanych projektów, czyli efektywne „przejedzenie” unijnych pieniędzy. Jestem przekonany, że idące w miliardy złotych środki publiczne przeznaczone na wsparcie innowacyjności będą stymulowały trwałe i rosnące zaangażowanie sektora prywatnego w działalność B+R. Jednak same pieniądze nie wystarczą, by osiągnąć długofalowe cele. Potrzebne są jeszcze ambitne przedsięwzięcia do sfinansowania. Choć z satysfakcją stwierdzam, że po dofinansowanie z NCBR zgłasza się póki co wystarczająco dużo zmotywowanych do ponadprzeciętnego sukcesu ludzi, dzięki czemu wspieramy bardzo dobre projekty, uważam, że powinniśmy coraz wyżej podnosić poprzeczkę.
Potrzebujemy jeszcze bardziej ambitnych, ryzykownych projektów, będących odpowiedzią na zapotrzebowanie płynące ze strony rynku, a także kreujących przyszłe rynki. Tym, którzy chcą się ich podjąć zapewniamy przecież - pod warunkiem uznania przez ekspertów, że projekty te mieszczą się w granicach akceptowalnego ryzyka - ten komfort, że w przypadku, gdy cele okażą się zbyt ambitne, nie będą musieli zwracać przyznanych środków. Bierzemy na siebie ryzyko oczekując w zamian rzetelnej i wytężonej pracy.
W tym miejscu często pojawia się pytanie: kto powinien być animatorem zmian w Polsce? Rządowa agencja? Zrzeszenie przedsiębiorców? Doświadczona w zarządzaniu innowacjami globalna firma? Odpowiedź jest bardzo prosta. To powinność każdego z tych podmiotów, w tym zakresie, w którym posiada on kompetencje, zasoby i środki, by kształtować otaczającą nas rzeczywistość. Idealną sytuacją będzie taka, w której połączą siły, by wspólnie działać na rzecz wprowadzania potrzebnych zmian. Zawiązana niedawno z udziałem NCBR Koalicja na rzecz Polskich Innowacji to przykład, że jest to możliwe. Jednak przyszłość naszej gospodarki spoczywa tak naprawdę w rękach każdego, kto ma pomysł na nowatorskie rozwiązania i jest gotów podjąć wyzwanie jego realizacji. A to otwiera ogromne pole do popisu dla przedsiębiorców współdziałających z naukowcami.
Pamiętajmy, że nasze miejsce, pozycja polskiej gospodarki w świecie, zależy od wysiłku nas wszystkich, gotowości do uczciwej i ciężkiej pracy oraz umiejętności korzystania z funkcjonującego już, całkiem sprawnego w mojej ocenie systemu wsparcia. Żadna instytucja, czy bliżej niezdefiniowany „biznes”, sama nie zapewni Polsce wzrostu innowacyjności. Potrzeba zaangażowania możliwie wszystkich talentów i ciężkiej pracy, byśmy za kilka lat mogli wspólnie cieszyć się z sukcesu. Ogłosiliśmy pierwsze konkursy w ramach PO IR. Rozpoczęliśmy już nabory wniosków. Zachęcam zatem do dołączenia do nas i podjęcia wyzwania, które stoi przecież przed nami wszystkimi.