Do tej pory otwarto już prawie 300 tys. rachunków z mSaver
Do tej pory otwarto już prawie 300 tys. rachunków z mSaver mat. prasowe

Bank of America pozyskał w ciągu roku aż 1,7 mln nowych klientów dzięki... design thinking. W jego ramach wprowadzono innowacyjny program Reszta dla Ciebie, który pomagał oszczędzać niewielkie sumy przy każdych zakupach. Szybko pomysł podchwyciły polskie banki - ze skutkiem niemal tak dobrym, jak w USA.

REKLAMA
Wystarczyło płacić kartą debetową, aby bank zaokrąglał rachunki w górę i różnicę lokował na wydzielonym subkoncie. Były to niewielkie kwoty, wynoszące po 10-40 centów. Dzięki temu Bank of America przyciągnął ponad milion klientów. Wszystko wzięło się od design thinking - metody polegającej na zaspakajaniu potrzeb klientów i jednocześnie kreowaniu wartości dodanej. Pomysł z USA podchwycili polscy bankowcy i też wygrali.
Oszczędzaj końcówki
Pierwszy wystartował mBank za swoim mSaver. Potem pojawił się rachunek „Oszczędzam na okrągło” w Credit Agricole. Smart Saver wprowadził także ING Bank Śląski a w ubiegłym roku największy polski bank - PKO BP. Oszczędzanie na końcówkach transakcji okazało się opłacalne nie tylko dla klientów, ale również samych banków, które zyskują nowe konta.
– Wprowadzenie programu regularnego oszczędzania mSaver miało stanowić wartość dodaną dla klientów banku – ułatwić im systematyczne odkładanie niewielkich kwot podczas wykonywania codziennych czynności: płacenia kartą, wypłacania gotówki z bankomatu czy dokonywania przelewów – mówi Mateusz Płomiński, specjalista ds. produktów oszczędnościowych w mBanku.
W mBanku do tej pory otwarto już prawie 300 tys. rachunków tego typu a produkt postrzegany jest jako jedna z przewag konkurencyjnych banku.
Mateusz Płomiński, mBank

Start nowej oferty połączony był z największą kampanią marketingową w 2012 roku. I choć rachunek nie miał typowo akwizycyjnego zadania, w drugiej połowie 2012 roku zaobserwowaliśmy 13-procentowy wzrost liczby nowo otwartych kont osobistych.

Wsparcie w sprzedaży
Zasady działania oferowanych programów są proste i dlatego były chwytliwe. W ING Banku Śląskim, aby przystąpić do Smart Savera, wystarczy mieć konto osobiste z dostępem do systemu bankowości internetowej ING BankOnLine oraz płacić kartą debetową. Bank zapewnia, że oszczędności mogą też przynieść przelewy na konta innych osób. Wyjątkiem są doładowania telefonów komórkowych, opłaty ZUS i podatki przelewane na konta w Urzędzie Skarbowym.
Nie trzeba pamiętać o odkładaniu pieniędzy, robić drogich zakupów a pieniądze i tak regularnie zasilają bezpłatny rachunek Saver. Każdy może sam zadecydować czy chce zaokrąglać wysokość transakcji do 5 czy 10 zł lub określić procent od kwoty transakcji – od 1 do 10. Zaoszczędzone w taki sposób pieniądze będą oprocentowane 3 proc. w skali roku już od pierwszej wpłaty dopóki zebrana kwota nie przekroczy 5 tys. zł, później odsetki będą niższe o połowę. To jednak i tak przyciąga.
– Wdrożony przez ING Bank Smart Saver bardzo dobrze został przyjęty przez obecnych klientów konta Direct i chętnie jest uruchamiany jako element codziennej bankowości. Jednocześnie widzimy, że Smart Saver stanowi silne wsparcie w sprzedaży rachunków bieżących nowym klientom, jest dla nich jednym z najbardziej istotnych argumentów zachęcających do używania karty płatniczej do codziennych transakcji – przyznaje Daniel Szewieczek, dyrektor Departamentu Oszczędności w ING Banku Ślaski.
Saver ma odmiany
We wszystkich bankach usługa saver działa na takich samych zasadach, choć warunki mogą się różnić. W mBanku płatności mogą być zaokrąglane do pełnych 10 zł lub procentowo, np. 1 proc. lub więcej aż do 15. Możliwe jest nawet ustalenie stałej stawki. Klient więc sam decyduje w jaki sposób najwygodniej mu oszczędzać. W Credit Agricole można oszczędzać automatycznie po 0,5 zł, 1 zł lub 5 zł a pieniądze trafiają na rachunek oszczędnościowy prowadzony w ramach konta podstawowego.
Banki szukają kolejnych sposobów przyciągnięcia klientów. Ostatnio modne było programy pomagające planować budżet domowy i oszczędzać na konkretny cel. Pracuje nad nimi sztab ludzi. Metoda design thinking zakłada bowiem, że zespół przygotowujący strategię marketingową powinien być różnorodny. Potrzebni są zarówno wizjonerzy, jaki pragmatycy.