Powszechnie wiadomo, że internauci mogą swobodnie wyrażać w sieci swoje poglądy i opinie i z tego przywileju korzystają. Jednak należy robić to z głową, bo nasze wpisy może monitorować zarówno aktualny pracodawca, jak i rekruter – jeżeli poszukujemy zatrudnienia. Coraz częściej jedna niefortunna wypowiedź w internecie oznacza zwolnienie.
Tak było m. in w przypadku 5 poniższych osób, które straciły bardzo dobrze opłacane posady z powodu niefortunnych wpisów na Twitterze. Oto 5 przyczyn ich zwolnienia:
5. Żarty z tragedii
Gilbert Gottfried to amerykański komik, który miał podpisany kontrakt reklamowy z firmą ubezpieczeniową Aflac. W swoich wpisach pozwolił sobie na serię niesmacznych dowcipów z ofiar tsunami, które nawiedziło Japonię w 2011 r. W efekcie umowa z nim została przez koncern rozwiązana.
Niektóre z dowcipów miały następującą treść: „Japonia jest bardzo rozwinięta. Jej obywatele nie chodzą na plaże, tylko to ona przychodzi do nich” lub „Japonia zadzwoniła do mnie. Powiedziała, że może te żarty są hitem w USA, ale nie tu, bo wszyscy toniemy”. Być może w oczach komika te dowcipy były zabawne, ale z pewnością do śmiechu nie było firmie Aflac, która 75 proc. swojej działalności prowadzi… w Kraju Kwitnącej Wiśni.
4. Dyskryminacja
Damian Goddard był komentatorem sportowym w Toronto. W jednym ze swoich wpisów wyraził swój negatywny stosunek do małżeństw tej samej płci. Jego wypowiedź dotyczyła wyrażenia poparcia dla Todda Reynoldsa, hokejowego agenta, który publicznie skrytykował Seana Avery’ego. Jest on pierwszym w historii hokeistą ligi NHL, który poślubił przedstawiciela tej samej płci. Wkrótce Gottard po swoim wpisie został zwolniony.
3. Za…niewylogowanie się
Scott Bartosiewicz był osobą odpowiedzialną za obsługę profili w portalach społecznościowych marki Chrysler. Pewnego dnia stojąc w gigantycznym korku na autostradzie w pobliżu Detroit, postanowił podzielić się ze swoimi znajomymi na Twitterze swoją frustracją. Napisał: „Uważam, że to ironiczne, że Detroit jest znane jako centrum motoryzacji, a jednak nikt tu nie wie, jak jeździć”.
Problem w tym, że Bartosiewicz zamiast na swoim prywatnym koncie, był zalogowany na oficjalnym profilu… Chryslera. W efekcie koncern postanowił go zwolnić. Później były pracownik stwierdził w wywiadzie: „Wkładałem w to całe moje serce i duszę. To niefortunne, że to wszystko jest w cieniu 140 znaków”.
2. Bycie specjalistą ds. PR, który nie umie zadbać o swój wizerunek i...nienawidzi go cały świat
Justine Sacco była konsultantem ds. PR w firmie IAC. Na Twitterze posiadała zaledwie 170 śledzących ją użytkowników. Jednak to wystarczyło, aby w ciągu jednej nocy stała się jedną z najbardziej… znienawidzonych osób na świecie. W 2013 r., tuż przed wyjazdem do RPA napisała: „Wybieram się do Afryki. Mam nadzieję, że nie dostanę AIDS. Żartuję. Jestem biała!”.
Jednakże prawdziwy pech Secco polegał na tym, że jej wpis zauważył i podał dalej 15 tys. swoich znajomych ekspert branży technologicznej – Sam Biddle. W efekcie stwierdzenie konsultantki ds. PR rozeszło się lawinowo w internecie i wywołało oburzenie na całym świecie.
Nietrudno się domyślić, że IAC zwolniło lekkomyślną pracowniczkę. Później w wywiadzie Justine Secoo stwierdziła, że: „Myślałam, że nie było mowy, aby że ktoś mógłby pomyśleć, że to dosłowne." Niestety, innego zdania był pracodawca i inni internauci.
1. Pisanie źle o potencjalnym pracodawcy…przed podjęciem pracy
W 2009 r.22-letnia Connor Riley dostała propozycję pracy w Cisco – w jednym z największych na świecie koncernów technologicznych. Postanowiła podzielić się swoimi wrażeniami na Twitterze, gdzie napisała: „Cisco po prostu zaproponowało mi pracę! Teraz muszę rozważyć wysokość tłustej wypłaty przeciwko codziennym dojazdom do San Jose do pracy, której nienawidzę”.
Jednak już kilka minut później wpis Riley zobaczył pracownik Cisco – Tim Levad. Odpisał jej: „Kto jest menedżerem rekrutacji? Jestem pewien, że oni chcieliby wiedzieć, że będziesz nienawidzić tej pracy. Mamy tu w Cisco ludzi zorientowanych w sieci”. W efekcie Riley nie została zwolniona. Koncern po prostu zdecydował, że nie jest zainteresowany korzystaniem z jej usług jeszcze nim zdołała w nim przepracować choćby jeden dzień.