Telefon komórkowy, mikrofon i lampa wystarczyły mu, by stworzyć 50 filmików o nauce, które obejrzało już w internecie 2 mln osób. Gdy na platformie PolakPotrafi.pl ogłosił, że zbiera fundusze na lepszy sprzęt do kręcenia materiałów, w ciągu dwóch tygodni miał już całą sumę. Obecnie pula składek przekroczyła już nawet to, czego potrzebował. Kim jest autor „Naukowego bełkotu” i dlaczego jego wykłady o nauce przyciągają znacznie więcej fanów niż jakakolwiek uczelnia w Polsce?
Projekt crowdfundingowy Polaka już się zakończył, ale po paru dniach Dawid Myśliwiec już tylko liczył dodatkowe środki zebrane na ten cel. Za zdobyte pieniądze Myśliwiec planuje kupić lepszy aparat do nagrywania filmów i lepszy komputer, który pozwoli mu szybciej obrabiać zgrany materiał i wrzucać go na YouTube. A tam już przed monitorami czekają ciekawscy widzowie, gotowi poznać kolejne fascynujące odsłony w jego wykonaniu. Niewiele jest w Polsce osób, które tyle robią dla popularyzacji nauki w naszym kraju.
Łatwo o trudnych rzeczach
Bynajmniej jednak odsłony te nie dotyczą tematów łatwych, lekkich i przyjemnych, choć właśnie w takiej formie są prezentowane. Filmiki Myśliwca to opowieści o nauce i jej niezwykłych zjawiskach. Można się z nich dowiedzieć m.in. tego, jakie trujące substancje każdy z nas ma na wyciągnięcie ręki w swoim otoczeniu, co to jest chiralność, zjawiska kapilarne, absorpcja promieniowania czy też mechanizm kierujący postrzeganiem przez nas kolorów. O wszystkich tych zjawiskach mówi używając wielu łatwych porównań, pokazując wiele zdjęć i schematów, a swoje opowieści co i raz ubarwia naukową groteską.
Efekt? Nauka w jego wydaniu jest ciekawa i zrozumiała, co więcej porywająca i żywa. Sam Myśliwiec ma nadzieję, że jego małe dzieła, sprawią, że ci którzy zapomnieli o swojej genetycznej, wręcz atawistycznej umiejętności zadawania pytań, na nowo ją w sobie odkryją. Bo jak mówi: „to właśnie istota nauki”.
Dziś
Jeśli właśnie nie kręci nowego materiału na YouTube, to pewnie czyta jakąś naukową publikację. Robi to jadąc środkami komunikacji miejskiej i w przerwie między zajęciami. Gdy je lunch, obowiązkowo ogląda dokumenty w stylu Discovery Science. Gdy nie może czytać, ani zdobywać nowej wiedzy z innych źródeł, myśli, ale oczywiście o kolejnych naukowych eksperymentach. Czy ma życie prywatne? Owszem, ale nawet tam bez nauki się nie obeszło, bo jego druga połowa podobnie jak on robi doktorat z chemii. Od nauki odrywa go koszykówka - trenuje ją od lat.
– Generalnie rodzice nigdy mnie do niczego nie zmuszali, ale kiedyś powiedzieli mi coś, co utkwiło mi głęboko w pamięci – opowiada Myśliwiec. – Powiedzieli, że ktoś kto ma do czegoś talent, powinien go dobrze wykorzystać, bo inaczej to jest marnotrawstwo. Bo inni dostają dużo mniej i nawet gdyby chcieli, to nie mogą czegoś zrobić, ale jeśli ktoś może, a nie robi, to już wstyd – przekonuje.
Gwiazda bez sprzętu
Dlatego między innymi, choć wiedział, że ma kiepskie zaplecze sprzętowe, że nie jest urodzoną gwiazdą ekranu, postanowił zacząć tworzyć „Naukowy bełkot”.
– Chciałem pokazywać naukowe zagadnienia z różnych płaszczyzn, z różnych punktów widzenia, a nie suche fakty, pojedyncze eksperymenty – opowiada. – I chciałem dotrzeć z tym przekazem do jak najszerszego grona odbiorców – podkreśla.
– Zaczęło się od Lubelskiego Festiwalu Nauki, który dawał możliwość młodym naukowcom przedstawienia publicznie ciekawych projektów – wspomina Myśliwiec.
To było jednak pięć lat temu. Potem przyszły kolejne projekty i kolejne publiczne wykłady o nauce. – Nie zawsze było łatwo – opowiada autor „Naukowego bełkotu”.
– Zdarzało się tak, że wchodziłem na salę, a tam młodzież w dresach, techno lans i nosy w komórkach. Nikt nie zamierzał mnie słuchać, a mówienie w sposób entuzjastyczny do widowni, która demonstruje, jak bardzo ma to gdzieś, nie jest przyjemne. I raz jak tak mówiłem... a muszę dodać, że kompletnie nie mam talentu do wymawiania nazwisk holenderskich... opowiadałem o naukowcu, który nazywał się Huygens. I oczywiście jak zwykle wyartykułowałem jego nazwisko jako „Hujgens”, co nagle przyciągnęło uwagę rzeszy na sali. W ten sposób na trzy minuty zwróciłem uwagę gawiedzi i choć z jednej strony to mnie rozbawiło, to z drugiej zasmuciło, bo pomyślałem: „kurczę, nie każdy jest geniuszem, ale nikt nie chce być głupi, nie wierzę, że oni nie chcą wiedzieć, tylko po prostu nie spotkali wcześniej w życiu nikogo, kto by ich zainspirował, więc teraz reagują tylko na tego typu wypadki, jak Huygens właśnie”. I wtedy uświadomiłem sobie jak ważne jest przekazywanie innym wiedzy w ciekawy sposób, i że ja skoro ją posiadam lub umiem ją zdobyć, powinienem się nią dzielić – wspomina.
Wczoraj
Wbrew pozorom Myśliwiec nie urodził się naukowcem. Jako dziecko miał fiksację na punkcie śmieciarek i wymarzona przyszłość jaką sobie zaplanował, nieodłącznie wiązała się z zawodem śmieciarza właśnie.
– Za każdym razem gdy przyjeżdżała śmieciarka, ciągnąłem babcię za rękę, by podążała ze mną jej śladem i ku mojej wielkiej radości nawet kilka razy udało mi się nią przejechać. Jak nie wiem kiedy się to pojawiło, tak nie wiem, kiedy umarło, ale śmieciarki mnie fascynowały – wspomina.
Śmieciarki może i umarły, ale nie zadawanie pytań. Te w umyśle Dawida krążyły niczym atomy.
– Pamiętam, że gdy miałem 9 lat, szedłem drogą po ulewie i zastanawiałem się czy kałuże szybciej wysychają, jak wiatr wieje czy nie – mówi. – Bo może jak wieje, to kałużom jest zimno i trudniej im schnąć, ale może nie, bo jak się wystawi pranie na wiatr, to schnie szybciej. Dręczyło mnie to pytanie, dręczyło, ale w końcu doszedłem do właściwej odpowiedzi – dodaje.
Na tworzenie nowych pytań i szukanie odpowiedzi, mały, a potem już młody Dawid miał sporo czasu, bowiem do nauki specjalnie się nie przykładał. Jak mówi, jakoś mu ona przychodziła z łatwością. Zwłaszcza matematyka. Więc zupełnie nie wie, dlaczego w liceum wybrał klasę o profilu humanistycznym. Tak czy siak maturę i tak zdawał z chemii. Wtedy już wiedział, że chce być lekarzem. To zresztą było też marzenie jego mamy. Ale do przyjęcia na medycynę zabrakło mu jednego punktu. Żeby nie przesiedzieć bezczynnie roku, zdał na Wydział Chemii. Po roku już wiedział, że może i zostanie doktorem, ale lekarzem już na pewno nie.
Dziś
– Chemia wciągnęła mnie totalnie – mówi. – W liceum miałem kiepskich nauczycieli chemii i biologii, więc sam się wszystkiego uczyłem z książek, bo mnie to ciekawiło, ale dopiero na studiach niejako dotknąłem chemii naprawdę. I się zakochałem. Nie wiedziałem, że to może być aż tak ciekawe. Zrozumiałem, że nie jest sztuką znać 100 reakcji chemicznych, ale już mając „a”, wiedzieć gdzie i jak znaleźć „b” i co zrobić, by z tych dwojga powstało „c”, to już jest coś – podkreśla.
Zakochawszy się w chemii, Dawid Myśliwski od razu postanowił się dzielić zdobywaną wiedzą z innymi. Były więc rodzinne pokazy reakcji mentosów zmieszanych z colą light, saletry doprawionej cukrem, łebkami zapałek i kuchennymi przyprawami, od których prawie spłonęły mamine zasłonki. Były setki dziwnych eksperymentów, które nie wiadomo czemu służyły, ale ostatecznie zapewne nauce.
Nauka skrywa wiele tajemnic - dodaje. – Prawda jest jednak taka, że te z pozoru dziwaczne eksperymenty, jako składowa innych dodatkowych badań, są naprawdę istotne i dlatego tak ważne, by nie ograniczać się z pytaniami, nie oceniać, nie kategoryzować, być ciekawym... nieustannie i wciąż od nowa – wyjaśnia Myśliwiec.
Jutro
– Jeśli ktoś by mnie zapytał, gdzie bym chciał być za 10 lat, to odpowiedziałbym, że blisko nauki – mówi Dawid. – Nigdy nie lubiłem się do niczego zmuszać i dążyłem do tego, by realizować te projekty, które sprawiają mi przyjemność. Mam nadzieję, że tak samo będzie w przyszłości – dodaje.
Być może w przyszłości badania Dawida Myśliwca, nad wpływem pola magnetycznego na właściwości fizykochemiczne układów koloidalnych, nad którymi pracuje obecnie w ramach swojego doktoratu, przyczynią się do tego, że np. oczyszczanie ścieków stanie się łatwiejsze, dokładniejsze i bardziej ekologiczne, i ekonomiczne. Jeśli tak się stanie, to może los zatoczy koło i pewne marzenie z dzieciństwa, związane ze śmieciarką, znajdzie swoje ukoronowanie w pokrewnej działalności, bo też związanej z oczyszczaniem.
Wcześniej jednak na kanale Dawida Myśliwca ukażą się nowe filmiki, nakręcone w dużo lepszej jakości, za pomocą sprzętu ufundowanego młodemu pasjonatowi nauki przez polskich internautów. A w nich będzie ten sam przekaz, co zawsze: „uwolnijcie ciekawość, podążajcie za pasją i nie bójcie się patrzeć w słońce, choć Newton przez to prawie stracił wzrok”. Biorąc pod uwagę miliony wyświetleń jego filmików - zasada ta sprawdza się w popularyzacji nauki doskonale.
Byłem wtedy na trzecim roku studiów. Właśnie obroniłem licencjat i czekałem na przyjęcie na studia magisterskie. Postanowiłem wykorzystać chwilowy przestój i zgłosiłem swój udział w LFN. Projekt pomogli mi przygotować świetni wykładowcy akademiccy dr Jacek Patkowski i dr Elżbieta Grządka. Wszystko szło wspaniale do momentu, gdy musiałem wyjść na scenę i rozpocząć prezentację tego, co przygotowałem. Pierwsze minuty to była totalna trema, ale potem... okazało się, że w roli tłumacza nauki świetnie się odnajduję.
Dawid Myśliwiec
Nauka jest pełna z pozoru niepotrzebnych badań. Czytałem np. o badaniu dotyczącym tego, dlaczego dzięciołowi nie wypadają oczy, jak uderza głową w drzewo, albo o indykach, w trakcie którego samcowi indyka pokazywano nabitą na patyk, oczywiście sztuczną, górną część ciała indyczki (głowę) oraz część dolną (kuper) i sprawdzano, która z nich bardziej samca interesuje.