Biznes i sport działają na podstawie podobnych mechanizmów. W początkowej fazie prowadzenia firmy bardzo pomogło mi zrozumienie tych zależności. Dziś markę 4F widać na ulicach wielu polskich miast, mamy ponad 160 salonów w całym kraju, ale nie zawsze było łatwo. I tak jak w sporcie, sukces okupiony był długimi przygotowaniami i niejedną porażką. Oto nasza historia.
Reklama.
Inni mogą, czemu nie ja?
Podczas studiów w Wyższej Szkole Handlowej w Krakowie zatrudniłem się w sklepie sportowym. Analizowałem, co kupują klienci, obserwowałem drogę towaru od produkcji do sprzedaży i wtedy przyszło mi do głowy: "To jest pomysł na biznes". Zauważyłem, że największym zainteresowaniem klientów cieszą się śpiwory i polary. Moi szefowie sprzedawali je tylko w Krakowie, a ja założyłem, że trend jest krajowy. Brakowało mi jednak kapitału. Miał go z kolei syn właścicieli sklepu, któremu zaproponowałem układ – on produkuje, ja sprzedaję.
Z perspektywy czasu nie mogę powiedzieć, że mój pomysł na biznes był innowacyjny, ale zauważyłem pewną prawidłowość i nie bałem się spróbować. Zacząłem się uczyć biznesu: sprzedawać, zarządzać, pilnować, jeździć po sklepach sportowych i namawiać do zakupu produktów. Z przedstawicielami niektórych hipermarketów spotykałem się kilkadziesiąt razy. Słyszałem: "może następnym razem", "zastanowimy się", ale się nie poddawałem i wierzyłem w swój produkt. Myślę, że to właśnie ta determinacja i wytrwałość – cechy jakie wykształcił we mnie sport - były kluczowe w początkowej fazie prowadzenia biznesu.
Nowy rynek, nowi klienci
W niedługim czasie wymyśliłem niskokosztową markę Outhorn dedykowaną hipermarketom. Pierwsze kontrakty na dostawy podpisałem z Selgrosem, Tesco i Auchan. Równocześnie zauważyłem nowy trend na Zachodzie - ludzie przestali kupować w hipermarketach. Wiedziałem, że za chwilę w Polsce będzie tak samo. Dodatkowo ze strony hipermarketów pojawiła się presja cenowa. Chciały jak najwięcej towaru za jak najniższą cenę. Konkurencja w ubraniach sportowych, nietechnicznych była coraz większa. Zauważyliśmy, że jest dla nas coraz mniej miejsca, że stajemy się uzależnieni od hipermarketów, dla których jakość produktu przestawała mieć znaczenie. Wtedy zdecydowałem się budować markę adresowaną do wymagającego klienta. Powstał brand 4Fun, w niedługim czasie przekształcony w obecne 4F. Zaczęliśmy pokazywać własną kolekcję w sklepach specjalistycznych i od tego momentu rozwijaliśmy się już sukcesywnie.
Biznes tam gdzie rynek
Najważniejsze to podążanie za rynkiem. W tej branży jest bardzo dużo czynników wpływających na wyniki: sezonowość, moda, jakość, zarządzanie zapasami. Żeby utrzymać się na rynku, trzeba zaspokoić cztery sezony. Mamy ofertę dla sportowców wyczynowych, pasjonatów sportu, uprawiających sport nieregularnie i dla tych, którzy po prostu chcą mieć sportowe ubrania w szafie. Trzeba mieć dobry jakościowo i atrakcyjny wizualnie produkt, ale do jego stworzenia potrzebny jest sztab wykwalifikowanych osób – projektantów, technologów, sprzedawców. kreowanie. W firmie oddzieliliśmy działy odzieży męskiej i damskiej, mamy także osoby wyspecjalizowane w tworzeniu konkretnych elementów garderoby, np. butów.
Na co dzień poszczególne zespoły przygotowują kolekcję detaliczną, przeznaczoną do sklepowego obiegu, jak i stroje dla kadry olimpijskiej. Z myślą o nich w 2015 roku powstał projekt 4F Creative Team, umożliwiający realizację autorskich pomysłów projektantów. Zadaniem konkursowym było stworzenie kolekcji „Odzież sportowa przyszłości”. Z kilkunastu otrzymanych projektów jury wybrało 2 prace. Nagrodą dla młodych projektantów było uszycie autorskich kolekcji wraz z realizacją profesjonalnych sesji zdjęciowych na koszt firmy. Projekty zostały także zaprezentowane szerszej publiczności podczas organizowanego w grudniu w Warszawie Press Day marki 4F. Poprzez takie działania staramy się stymulować kreatywność naszych pracowników i uwzględniać ich indywidualny charakter artystyczny.
W zespole siła
Zawsze mówię, że moim największym sukcesem jest dobieranie właściwych ludzi. Jestem bardzo uzależniony od zespołu. Tylko osoby o szczególnych predyspozycjach są w stanie realizować cele firmy. Poskładanie zespołu z indywidualistów jest wyzwaniem. Nam się udało i to dlatego marka 4F jest dziś tam gdzie jest. Spółka OTCF rozwija się niesamowicie pod kątem zatrudnienia. W tym roku zwiększyliśmy liczbę pracowników o około 20%, obecnie mamy otwartych około 40 rekrutacji. Wierzę w zasadę, że dojrzali menadżerowie otaczają się profesjonalistami w swoich obszarach i działają na zasadzie zaufania do nich. Dla mnie niezmiernie istotny jest też pierwiastek pasji. Na co dzień widzę, że w firmie OTCF ludzie są zaangażowani w to co robią, a sukces całej spółki jest wypadkową tych indywidualnych pasji i kompetencji z umiejętnością gry zespołowej. Akcja promocja
Promocja i budowanie rozpoznawalności to kolejne elementy potrzebne w budowaniu silnej pozycji rynkowej. Czasem, tak jak w moim przypadku, pomaga też szczęście i znalezienie się w dobrym miejscu w dobrym czasie. Na początku swojej drogi biznesowej byłem dystrybutorem japońskiej narciarskiej marki Goldwin. Zgłosił się do mnie Małopolski Związek Narciarski z pytaniem, czy Azjaci nie byliby zainteresowani ubieraniem zawodników. Japończycy ofertę odrzucili, ale ja zaproponowałem w zamian swoje produkty. Szyjąc najwyższej jakości kombinezony dla skoczków i biegaczy, adaptowaliśmy dla 4F najlepsze technologie odzieży sportowej, a dzięki sukcesom Adama Małysza, a potem Kamila Stocha czy innych zawodników na mistrzostwach świata i igrzyskach olimpijskich logo 4F stało się rozpoznawalne.
Szczęście i wpadki
Jak pewnie każda firma nie ustrzegliśmy się jednak wpadek. Pierwszą poważną był czas przed mistrzostwami świata w piłce nożnej w 2002 roku. W hipermarketach pełno było czapek, flag, koszulek, spodenek z orzełkiem na piersi. Po porażkach Polaków w fazie grupowej dostaliśmy tyle zwrotów, że jeszcze sześć lat wyprzedawaliśmy ten towar. Potem przyszedł rok 2008 i kryzys na rynku finansowym. Mieliśmy kredyty w obcej walucie i w krótkim okresie dolar podrożał z 2,02 na 3,98 zł. Potrzebowaliśmy pieniędzy na rozwój, ponieważ mimo że w 2010 roku spółka OTCF miała 66,5 mln zł przychodów, to tylko 90 tys. zł zysku. Mieliśmy dwie opcje: albo szukamy inwestora albo zamykamy sklepy. Udało się znaleźć osobę, która zainwestowała w spółkę 14 mln złotych – tyle zapłacił Sobiesław Zasada za 35 % udziałów firmy, a my zyskaliśmy stabilność.
Obecnie mamy 167 sklepów firmowych w Polsce, sieć dystrybucyjną w Europie i badamy wejście na rynek amerykański. Wierzę, że każdy problem jest do rozwiązania i nie ma sytuacji bez wyjścia. Ważne jest zbudowanie zaufania zewnętrznie wśród klientów i wewnętrznie wśród pracowników. Flagowa marka spółki, 4F, jest dziś znana większości Polaków, realizujemy cele biznesowe. Przed nami kolejny pracowity rok, w którym będziemy mieli sporo do powiedzenia.