Dlaczego, choć jesteśmy w jednej Unii Europejskiej od 12 lat, to wciąż zarabiamy czterokrotnie mniej niż w bogatszych krajach? Ryszard Florek, biznesmen z Nowego Sącza, założyciel firmy Fakro dokładnie zdiagnozował jedną z przyczyn. Europejskie koncerny robią wszystko, aby stłamsić rodzącą się w nowych krajach UE konkurencję.
Wojna wśród producentów okien dachowych, między duńskim Veluksem i nowosądeckim Fakro, rozgorzała na nowo. Sprawa już dawno wyszła poza prosty spór o to kto ma niższe ceny, dłuższe gwarancje i lepsze patenty poprawiające życie klientów. Ryszard Florek i jego współpracownicy opracowali listę bardzo poważnych zarzutów, odkrywając kulisy funkcjonowania wspólnego i rzekomo wolnego rynku Unii Europejskiej.
Według przedsiebiorcy, Velux, dysponujący 75-85 procentowym udziałem w rynku okien dachowych na świecie robi wszystko, aby nie dopuścić do rozwoju konkurencji. To "wszystko" przyjęło formę agresywnej walki rynkowej wymierzonej w zawodnika numer 2 na świecie czyli firmę z Nowego Sącza. Oto przykłady:
Stosowanie drapieżnych cen. Na rynkach gdzie polska firma rozwija sprzedaż i stanowi zagrożenie dla potentata: w Czechach, Rosji, na Słowacji i Łotwie, ten sprzedaje swoje okna poniżej kosztów produkcji, twierdzi Fakro. Utracone zyski rekompensuje sobie na rynkach, gdzie ma ugruntowaną pozycję, m.in. w krajach Europy Zachodniej.
Tania marka do walki z konkurencją. Fakro twierdzi, że elementem strategii Veluxa było wprowadzenie na rynek siostrzanej marki tanich okien dachowych RoofLITE. Celem nie było i nie jest normalne konkurowanie i zdobywanie rynku, a jedynie zamykanie Fakro kolejnych możliwości i opcji rozwoju poprzez oferowanie niezwykle tanich produktów.
Super-rabat dla swoich. Velux wynagradza lub karze dystrybutorów okien dachowych za pomocą przyznawania lub odbierania dodatkowych świadczeń, premii i rabatów, w zależności od tego, jaką dany dystrybutor ma relację z polską firmą. Wyobraźcie sobie, że przychodzicie do salonu budowlanego i dystrybutor przy każdej okazji wciska wam "lepszy duński produkt", bo za te okna ma najwyższą marżę. A im więcej ich sprzeda, tym lepsze warunki uzyska u producenta. W takich firmach żaden sprzedawca nie poleci polskich okien klientowi.
Umowy na wyłączność. Velux zawiera je z innymi podmiotami, producentami komponentów niezbędnych do produkcji okien dachowych. Umowy nie pozwalają Fakro uzyskać produktów lub usług od tego samego podmiotu. W niektórych przypadkach chodzi o jedynego dostawcę danego produktu na rynku. Florek podawał przykład zakontraktowania przez konkurenta całej rocznej produkcji szyb hartowanych, czy okuć.
Jeśli dodać, do tego że Velux dysponuje 20 krotnie większym kapitałem od Fakro, to na tak poustawianym rynku Polacy zawsze będą zbierać cięgi. Wystarczy przypomnieć inną wojnę Lego z producentem kloców Cobi - gdzie w sporze prawnym Duńczycy zażądali nawet zniszczenia maszyn polskiej firmy.
Oczywiście wszystkim tym zarzutom Velux stanowczo zaprzecza. Jorgen Tang-Jensen, szef firmy Velux, w rozmowie z naTemat przekonywał, że wszystkie działania jego firmy są zgodne z prawem i nie są wymierzone w polskiego producenta. Duńczycy punktują, że we wszystkich spółkach w Polsce zatrudniają ponad 3300 osób. W Polsce produkują okna warte ponad 1,4 mld zł. Przez ostatnie 3 lata zainwestowali u nas przeszło 350 mln zł, głównie w modernizację i rozbudowę linii produkcyjnych. Jednak sama zapowiedź konferencji prasowej Fakro sprowokowała ripostę Veluksa i komunikat o naruszeniu dóbr osobistych spółki. Pracownicy duńskiej firmy stali przed wejściem na konferencję Florka i rozdawali ulotki, że wszystko o czym mówi się w środku to nieprawda.
Duńczycy nas kolonizują?
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że kilkanaście lat temu, kiedy polska firma zaczynała się dynamicznie rozwijać, Duńczycy złożyli polskiemu przedsiębiorcy propozycję odkupienia udziałów w biznesie. Podczas spotkania emisariusze koncerny narysowali Polakowi dokładny schemat włączenia polskiej firmy do grupy. Florek uniósł się honorem, nie chciał się sprzedać i od tej chwili rozpoczęła się wojna na wyniszczenie. Kto pierwszy rozpocznie produkcję w Chinach, kto kupi lepszy prezent na urodziny szefowi związku niemieckich dekarzy, kto pierwszy opatentuje nowy system klamek, zaczepów montażowych i przy okazji oprotestuje patenty przeciwnika. Przyczynkiem jednego z absurdalnych procesów była rzekomo źle napisana instrukcja montażu okna – co mogło zagrażać bezpieczeństwu użytkowników.
Pierwszy raz Fakro poskarżyło się na działalność konkurenta w 2009 roku. Skarga złożona w polskim UOKiK trafiła wówczas do Komisji Europejskiej. Postępowanie zakończono bez rozstrzygnięcia. Od tamtej pory Florek i jego zespół cały czas zbierali dowody nadużywania pozycji przez potentata (kilka tysięcy stron relacji zagranicznych handlowców, faktur, raportów z wywiadowni gospodarczych itd.) i teraz jeszcze uderza w jego czuły punkt.
Przedstawia dane jak zagraniczny konkurent, organizując produkcję w Polsce, przy okazji kolonizuje nasz rynek. Jeśli produkowane w Polsce kompletne okno trafia na rynek niemiecki, to podział zysków wygląda następująco: ze sprzedaży zagranicznej jeden procent zysku trafia do Polski, 5 procent zasila spółkę dystrybucyjną na rynku niemieckim, ale dzięki wymianie faktur z duńską centralą 15 procent trafia do kasy firmy matki w Danii. W ten sposób mimo, że 40 proc. globalnej produkcji w okien dachowych odbywa się w Polsce. To w naszym kraju pozostaje zaledwie 2,7 proc. globalnych zysków tej branży. Skutek? To w Danii, a nie w Polsce powstają dobrze płatne miejsca pracy.
Unia to lobby
Skargi polskiej firmy i żądania o poskromienie giganta trafiają w próżnię. W pierwszym postępowaniu KE członkiem 3-osobowego zespołu do zbadania biznesowego case'u był duński ekonomista Svend Albaek. Po zakończeniu postępowania przygotował on artykuł do unijnego biuletynu. Artykuł sprowadzał się do opisu, dlaczego Fakro nie ma racji w sporze z Veluksem. Tekst opatrzył dopiskiem, że to jego prywatna opinia, a nie oficjalne stanowisko, ale Velux do dziś wykorzystuje materiał jako główny dowód własnej niewinności.
Również teraz oskarżenia polskiej firmy (opracowane przez zawodowych prawników) odbijają się jak piłka od unijnego urzędu do spraw konkurencji. Florek twierdzi, iż dlatego, że jego szefową jest Dunka Margrethe Vestager. I jeszcze podkreśla, że od czasu rozszerzenia Unii Europejskiej w 2004 roku, stanowiska Komisarza ds. Konkurencji oraz Dyrektora Generalnego ds. Konkurencji nigdy nie przypadły urzędnikom pochodzącym z nowoprzyjętych krajów. Ma to dowodzić, że duże firmy ze "starej unii" bronią się przed rodzącą się konkurencją w nowych krajach wspólnoty.
Tropów nie trzeba szukać daleko. Vestager w wypowiedzi dla agencji Bloomberga (ale skierowanej do duńskich firm) zapowiadała walkę o obronę duńskich interesów w Brukseli. Dlatego trudno się dziwić oświadczeniu urzędu. "Rozpoczęcie analizy skargi Fakro wymagałoby znacznych zasobów i najpewniej byłoby nieproporcjonalne ze względu na ograniczone prawdopodobieństwo stwierdzenia występowania naruszenia".
Jeśli w Unii lub w Polsce nie zmienimy dotychczas obowiązujących zasad, to nie mamy szans na zmianę sposobu podziału zysków, ani na rozwój polskich firm. Polskie firmy nie mając takiego kapitału, ani efektu skali nie są w stanie rozwijać się, konkurować, a tym samym wpływać na zmianę tych proporcji. Zachodnie koncerny oprócz posiadania wysokich korzyści skali oraz kapitału, posiadają również zdolności do manipulacji kosztami i cenami produktów oraz wykorzystywania swojej siły rynkowej tak, żeby bez żadnych ograniczeń mogli, w zgodzie z obecnym unijnym prawem zniszczyć rodzącą się w krajach Europy Środkowo-Wschodniej konkurencję
Ryszard Florek, Fakro
Kiedy zaczynaliśmy, w Europie było ponad 30 firm produkujących okna dachowe - polskich, czeskich, słowackich, rosyjskich, rumuńskich. Dziś albo już ich nie ma, albo odnotowują straty. Rynek globalny jest bardzo brutalny. Nasz konkurent, walcząc z nami, przy okazji wyciął ich prawie wszystkich.
Ryszard Florek, Fakro
Największym dobrem państw tworzących Unię Europejską jest dostęp do wspólnego rynku wewnętrznego. Unia Europejska ma obowiązek stania na straży ładu, sprawiedliwości i równego konkurowania na rynku wewnętrznym. Obecnie jednak z tego dobra korzystają bogate kraje Europy Zachodniej, tym samym dostęp do równej konkurencji biedniejszych krajów europejskich jest znacznie ograniczony