W 1989 roku niewidomy informatyk Marek Kalbarczyk sfrustrowany brakiem polskiego syntezatora mowy, który pozwalałby mu pochłaniać książki bez pomocy osób postronnych, postanowił stworzyć własny. Takie były początki firmy Altix, która dostarcza sprzęt ułatwiający życie niewidomym. Z rozwiązań polskiej firmy korzysta się m.in. w Rosji, Arabii Saudyjskiej i Norwegii.
– Niewidomi, wbrew pozorom, też są wzrokowcami. Zapamiętują to, czego dotkną. Poprosiłem kiedyś założyciela naszej firmy, Marka Kalbarczyka, żeby opisał mi wygląd Pałacu Kultury. Odpowiedział mi, że to pewnie jakiś graniastosłup. Odparłem, że nie do końca, bliżej mu do rakiety. Dla nas to oczywiste, niewidomym jednak zubaża percepcję świata, ogranicza ich kreatywność – opowiada Janusz Mirowski.
Mapa tyflograficzna – jeżeli nie słyszeliście wcześniej o tym wynalazku to...nic dziwnego. Urządzenie, które za pomocą alfabetu Braille'a i głosu pomaga odnaleźć się niewidomym w najbliższym otoczeniu, to bardzo świeży temat. Na świecie podjęło go bardzo niewiele firm. Jedną z nich jest Altix. Plany umieszczone w miejscach publicznych pomagają inwalidom wzroku odnaleźć się w parkach, na przystankach czy lotniskach. Niewidomi przestaną być zdani na łaskę i niełaskę przechodniów, oferujących im czasami swoje ramię.
Na innowacyjnym wynalazku nie kończy się jednak nietypowość tego przedsiębiorstwa. Jest nastawione na zysk, ale przeznacza go potem na cele charytatywne. Obraca milionami, kultywując jednocześnie założycielskie wartości. – Nie chcemy być korporacją – opowiada Mirowski. Przedstawiciel Altixu tłumaczy, że jego firma nie zatrudnia menedżerów z zewnątrz. Nie są w stanie zrozumieć jej ducha i etosu, którym się kieruje.
– W ramach eksperymentu zatrudniliśmy kiedyś osobę spoza naszej branży. Nie była w stanie zrozumieć, dlaczego zdarza nam się obsługiwać niewidomych przez kilka godzin. Dla niego była to strata czasu, dla nas szansa na wysłuchanie i poznanie naszych klientów. Menedżer uważał natomiast, że można to zredukować do 20 minut. Szybko się pożegnaliśmy – tłumaczy.
Początek tej historii sięga wczesnej fazy polskiego kapitalizmu. W 1989 roku niewidomy informatyk Marek Kalbarczyk sfrustrowany brakiem polskiego syntezatora mowy, który pozwalałby mu pochłaniać książki bez pomocy osób postronnych, postanowił stworzyć własny. Na rynku dostępny był wtedy tylko angielski produkt „Apollo” – drogi i do tego niewymawiający polskich znaków. Przedsiębiorca zaprosił do współpracy dwóch znajomych - Stanisława Jakubowskiego i Igor Busłowicza.
Zakres działalności mocno się od tego czasu rozszerzył. Powstały m.in. brajlowskie notatniki, mówiące kalkulatory, zegarki i termometry. Nie wszystko kręciło się jednak wokół pieniędzy. Bezinteresowna pomoc niewidomym pozostała ważnym elementem rozwoju firmy. Około 40 proc. załogi to ludzie niepełnosprawni. Część pracowników to osoby niewidome, część zna ich doświadczenia z historii własnych rodzin. Niewidomi projektują dla niewidomych.
Prawie od początku Altix przeznacza część swoich zysków na potrzeby środowiska. Założona przez firmę fundacja „Szansa dla niewidomych” szkoliła w obsłudze komputerów, organizowała konferencje, przelała również 300 tys. złotych na rzecz zalanego podczas powodzi Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Krakowie. W jej pracach biorą udział sami pracownicy.
– Trafiają do nas osoby, które chciałyby pracować w fundacjach, ale na nieco bardziej komercyjnych zasadach. Chcą łączyć pomaganie z zarabianiem – opowiada Mirowski.
Takich pasjonatów znalazło się wcale nie mało. Altix zatrudnia około 60 osób. Ma oddział w każdym województwie. Do tego dochodzi jeszcze setka współpracowników. W tej branży to bardzo dużo. – Pod względem liczby pracowników jesteśmy jedną z największych firm na świecie – przekonuje. Przedsiębiorstwa specjalizujące się w ułatwianiu życia niewidomym, nie przekraczają zazwyczaj powyżej poziomu kilkunastu zatrudnionych osób.
Nie oznacza to jednak, że konkurencja jest mała. W Polsce Altix rywalizuje z 4 innymi firmami, sam posiada jednak połowę rynku. A ten szacowany jest na 15-25 mln złotych. Składają się na tę kwotę pieniądze z PFRON-u i publicznych przetargów. Wszystko uzależnione jest więc od państwa, które nie zawsze hojną ręką chce rozdawać pieniądze.
Największy kryzys przyszedł w latach 1996-98. Władze kraju wycofały się ze wszelkich programów dofinansowujących rehabilitację komputerową inwalidów wzroku. Altix przeżywał ciężkie czasy, zatrudnienie spadło do 7 osób. – Ta historia nauczyła nas, że trzeba szukać innych źródeł, z których moglibyśmy czerpać dochody – tłumaczy Janusz Mirowski.
Jednym z tych źródeł mają stać się wspomniane mapy tyflograficzne. – Jesteśmy tutaj jednym z pionierów. To nasz produkt eksportowy – mówi Mirowski. Z wyjściem poza granice Polski przedsiębiorstwo wiąże zresztą duże nadzieje. W planach jest podwojenie obrotów w ciągu najbliższych trzech lat. Na ten moment dążymy do tego, by udział obrotów z rynków zagranicznych stanowił jakieś 30-40 proc. ogółu – opowiada dyrektor Altixu.
Nabywców polska firma znalazła w nieoczekiwanych miejscach. Poza Francją na liście odbiorców znajduje się także Rosja i...Arabia Saudyjska. W tym ostatnim kraju przepisy zobowiązują państwo do tego, by przystosowywać wszystkie obiekty budowane za pieniądze podatników, do potrzeb osób o wszystkich rodzajach niepełnosprawności. Największe nadzieje dyrektor Altixu wiąże jednak z Norwegią. Jesteśmy tam obecni dopiero od pół roku, ale opanowanie tylko tego rynku, dałoby nam 20 proc. wzrostu – przekonuje.
Przed wypłynięciem na szerokie wody firma wdraża pomysł w Polsce. Na warszawskich Młocinach postawiła mapę z planem stacji metra oraz informacją, jak dotrzeć do zlokalizowanych w pobliżu przystanków. A jak dotrzeć do samej mapy? Tu pomaga smartfonowa aplikacja Your Way. Gdy telefon znajdzie się w zasięgu kilkudziesięciu metrów do mapy, aplikacja głosowo pokieruje swojego użytkownika w docelowe miejsce. Bardzo zbliża to osoby niewidzące do pełnej samodzielności. Ich marzenia.