Richard Lucas jest związany z Polską od 25 lat. Mieszka w Krakowie, jest przedsiębiorcą i inwestuje w start-upy. Polska jest dla niego drugą ojczyzną. Po Brexicie podjął decyzję i chce się ubiegać o polskie obywatelstwo. W rozmowie z INN:Poland przyznaje, że chodzi na korki z polaka i opowiada o swoich marzeniach: "Gdybym był ministrem transportu, zbudowałbym wreszcie autostradę z Warszawy do Krakowa".
Złożyłeś już dokumenty o przyznanie polskiego obywatelstwa?
Jeszcze nie. Jestem po konsultacji z prawnikiem. Będę musiał zdać egzamin z języka polskiego na poziomie B2. Komunikuję się po polsku bez problemu (rozmawiamy po polsku – przyp. red.), ale mam kłopoty z gramatyką. Co drugi dzień mam teraz korepetycje i codzinnie się uczę. Właśnie odrobiłem pracę domową.
A nie czujesz się dziwnie, że po tylu latach musisz zdawać jakiś egzamin?
Nie. To jest normalne. Polska ma pełne prawo sprawdzać, czy ja pasuję do tego kraju. Wymogi są rozsądne. Ja pięć szóstych roku spędzam w Polsce. Mieszkam w Krakowie. Zatrudniam tu 600-700 osób. Więc nie powinno być problemu.
A czym się zajmujesz?
Jestem przedsiębiorcą. Mam udziały w kilku spółkach. To są dobrze prosperujące firmy o łącznym rocznym przychodzie na poziomie 150 milionów złotych. Nie jestem drugim Kulczykiem, ale mogę powiedzieć, że odniosłem sukces. Jestem też aktywny w środowisku start-upowym. A poza pracą, jestem kuratorem TEDx Kazimierz.
Jak to się stało, że trafiłeś do Polski?
Przyjechałem tu 25 lat temu za głosem serca. Moja ówczesna dziewczyna, a teraz była żona, jest Polką. Wtedy wszyscy się pukali w czoło. Jak to? Anglik, który się przeprowadza z Cambridge do Krakowa?
A co robiłeś w Cambridge?
Po skończeniu tamtejszego uniwersytetu pracowałem w firmie konsultingowej. Ale nie spełniałem się w tej pracy. Przyjechałem do Krakowa i znalazłem pracę w Krakowskim Towarzystwie Przemysłowym. Pracowałem m.in. z przyszłym ministrem Tadeuszem Syryjczykiem.
Czy to był duży przeskok z Cambridge do Polski początku lat 90.?
Tak szczególnie w pierwszym roku pobytu byłem zaskoczony. Polska była wtedy zupełnie innym krajem, również w odniesieniu do tego, co jest teraz. Była ogromna biurokracja. Choć politycy chcieli pomóc przedsiębiorcom, to był ogromny systemowy opór maszyny urzędniczej przed pomaganiem tzw. „prywaciarzom”. Wtedy, urzędnik, który wychował się w komunistycznym kraju, czuł, że ma władzę. Czasem siedziałem po 14-18 godzin na granicy, żeby móc coś oclić. Teraz na szczęście ta świadomość jest już inna. Urzędnicy mają większą chęć pomagania, wiedzą jaka jest ich rola.
A kiedy to się zmieniło?
Nie było takiego jednego momentu. To był proces zmian. Polska się znormalizowała. 25 lat temu jej sytuacja była bardzo trudna. Dziś jest silnym krajem w Unii Europejskiej, może być wzorem, punktem odniesienia.
A dlaczego chcesz przyjąć obywatelstwo akurat teraz?
Spędziłem w Polsce więcej niż połowę życia, mam kartę stałego pobytu. A Brexit był dla mnie pobudką. Zrozumiałem, że dla mnie jest to rodzaj okazania lojalności wobec Polski. Wiem, że jako przedsiębiorca dużo dałem temu krajowi, ale i sam bardzo dużo dostałem.
Ale mogą się pojawić zarzuty, że po prostu chcesz mieć unijny paszport…
Wcześniej nie miało znaczenia, jaki miałem paszport. Ale po tym, jak część moich rodaków podjęła złą decyzję, zacząłem obawiać się o przyszłość Wielkiej Brytanii. W ten sposób kontestuję działania polityków, którzy prowadzą ten kraj na złą drogę. To najmocniejszy przekaz jaki mogę nadać. A sam nie miałem prawa głosu, zbyt długo mieszkam poza Anglią. Choć mam spółki w Londynie i zatrudniam tam ludzi.
Wróćmy do tego, co ci dała Polska?
Zawodowo – dała mi szansę budować silne ekonomicznie spółki bez wielkiego kapitału. W Wielkiej Brytanii byłoby to o wiele trudniejsze. Teraz może jest trochę inaczej, bo start-upy można zakładać wszędzie, ale kiedy zaczynałem, dostałem ogromną szansę. Tu też modę realizować wartościowe projekty, jak TEDx Kazimierz, którego jestem kuratorem.
A prywatnie co zyskałeś?
Trudno powiedzieć, jak by wyglądało moje życie, gdybym został w Cambridge. Ale w Krakowie znalazłem swoje miejsce do życia. Tutaj trójka moich dzieci miała wspaniałe dzieciństwo. Ostatnio byłem we Florencji i powiem ci, że było prawie tak ładnie jak w Krakowie (śmiech)…
Ale może mógłbyś to mieć też w Anglii?
Być może. Ale w Polsce doceniłem rzeczy, których przeciętny Brytyjczyk nie docenia. Człowiek urodzony w kraju o wysokim dochodzie pewne rzeczy uważają za naturalne. Dzięki temu, że mieszkam w Polsce, zrozumiałem jaką wartością jest stabilność demokracji, wolność. Zmieniła się moja osobowość. To niesamowite, jak Polska idzie do przodu i ma wpływ na cały świat. Nawet jeśli są w ostatnim czasie trudności polityczne.
No dobrze, ale przecież nie wszystko ci się tu podoba?
Rzeczywiście. Jest mi smutno, kiedy widzę podziały pomiędzy pokoleniami. Szczególnie starsi ludzie na wsi, ale też inne grupy, które nie odniosły korzyści z globalizacji, żyją w innym kraju. Wyraźnie widać podział na Polskę A i B. Widać tu pewien elementarny brak sprawiedliwości i mam nadzieję, że rząd się tym zajmie, by niwelować takie podziały. Szczególnie szkoda mi dzieci, które wychowują się w rodzinach, w których sytuacja ekonomiczna zmniejsza szansę na późniejszą dobrą pracę.
Ostatnio w Polsce jest napięta sytuacja wokół imigrantów. A ty jesteś imigrantem…
Zacznijmy od tego, że bardzo wspieram patriotyzm, podoba mi się to. Sam byłem zaangażowany w odsłonięcie pomnika niedźwiedzia Wojtka w Krakowie. Jeszcze niedawno Polacy sami byli w trudnej sytuacji, więc bardzo mnie smuci ten nacjonalizm, to jak Polacy nie lubią obcych, ten brak chęci pomagania zdesperowanym uchodźcom. Nie lubię podziału na dobrych białych emigrantów i na złych ciemniejszych. Każdy, kto tu przyjeżdża, powinien mieć szacunek do polskiego prawa, kultury.
A jeśli mógłbyś zmienić w Polsce jedną rzecz?
To chciałbym być ministrem transportu. Zbudowałbym wreszcie autostradę z Warszawy do Krakowa. Wierzę, że problemom można przeciwdziałać. I jeśli coś jest nie tak, to wspólnie działając, można to zmienić.